
Z uwagą śledziłem komentarze pod moim poprzednim postem. Bardzo za nie dziękuje. Nasunęła się przy tej okazji pewna refleksja a może raczej udało się w słowa zebrać to co już od dłuższego czasu kołatało się tam gdzieś pod łysinką. :).
Zwykliśmy podchodzić do BDSM jak do czegoś wyjątkowego, do czegoś innego, do czegoś szczególnego… i jest ono czymś wyjątkowym, szczególnym i innym . Temu się nie da zaprzeczyć. Ale… takie podejście wpędza nas nieuchronnie w pułapkę stereotypów o których wspomniała Margot. Szczególnie niebezpieczną dla osób dopiero wchodzących w świat BDSM i odkrywających go. Nie posiadających jeszcze własnych doświadczeń a co za tym idzie bazujących na… no właśnie…na stereotypach? Choćby i takich, że Uległa sprzeciwiać się nie może, że Pan wie najlepiej co dla niej właściwe, że ma być tak i tak bo ta i tamta…
Może więc zgoła inaczej do BDSM powinniśmy podchodzić. I zgoła inaczej przedstawiać go innym ludziom? Bo czyż po prawdzie BDSM nie jest tylko/aż związkiem dwojga ludzi i na normalnych relacjach pomiędzy dwojgiem ludzi powinien się opierać? Może więc warto obedrzeć go choć trochę z tej wyjątkowości na rzecz NORMALNOŚCI ?
Uległa jest przecież jak najbardziej normalną kobietą i tylko jej preferencje emocjonalne i seksualne są inne. Bez względu jak bardzo więc jej potrzeby i preferencje nie odbiegałyby od „normy”, to ani na chwile nie powinno się zapominać, że jest PRZEDE WSZYSTKIM kobietą a dopiero później Uległą. Przede wszystkim same uległe o tym pamiętać powinny. I tak a nie inaczej do siebie samych podchodzić. Normalnie.
Uprzedzając…. Świadomy jestem, że i w tym „normalnym” świecie co raz mniej jest niestety tej normalności. Jest to też jeden z powodów dla których wiele kobiet jest tak zafascynowanych światem doznań BDSM. Niekiedy tylko w tym świecie mogą odnaleźć te „normalne” traktowanie i poczuć się kobietą szczerze podziwianą, ważną dla partnera i pożądaną. Smutne to ale prawdziwe choć niszczony jest ten wizerunek dość skutecznie przez wszystkich tych pseudo mających w głębokim poważaniu idee jakimi BDSM powinno się kierować. Do takiej więc normalności gdzie kobieta jest niewolnicą na bankiecie życia faceta nie namawiam.
Do „normalności” jednak powinniśmy zdecydowanie powrócić na etapie poznawania się i decydowania czy i z kim chcemy i powinniśmy się wiązać.
W dzisiejszych czasach i to już pozostaje mrzonką ale… Nadal mimo wszystko facet mający na oku kobietę, musi się w mniejszym bądź większym zakresie postarać o jej względy. A im kobieta jest atrakcyjniejsza, tym bardziej musi się starać. A i kobiety pod wieloma względami stały się przecież bardziej wymagające i krytyczne do kręcących się wokół nich amantów. I to nawet wtedy gdy szukają tylko szybkiego seksu.
Pomijając jednak Miłość, bo ta jest nieprzewidywalna, jednak na bazie choćby i setki godzin wspólnie spędzonych na necie, czy też kilku spotkań w normalnych warunkach nie powinno się podejmować decyzji wiązania się z „nie sprawdzonym” partnerem i tak ochoczo oddawać mu siebie.
Bo tak uległość właśnie działa? Cóż… być może ale jest to tylko jeszcze jeden stereotyp i to taki z którym powinniśmy walczyć. Podchodźmy więc, zwłaszcza kobiety do znajomości w klimacie dokładnie tak jak do każdej innej znajomości. I trzymajmy się tego choćby nie wiem jak bolało aby później nie bolało jeszcze bardziej. Skoro normalnie nie byłabyś skłonna wskoczyć facetowi do łózka już na pierwszym spotkaniu, to tym bardziej nie rób tego z gościem przedstawiającym się jako dominujący, pan czy master. Jeśli tego nie uszanuje to znaczy, że nie uszanuje i całej reszty. Nie uszanuje Ciebie.
Bez względu na trapiące Was kompleksy… bez względu na mus przynależenia jaki odczuwacie… bez względu na siłę potrzeby bycia zdominowaną, ubezwłasnowolnioną a nawet i uprzedmiotowioną… ani na chwile nie zapominajcie drogie Uległe, że przede wszystkim JESTEŚCIE WYJĄTKOWE !!!
I to my faceci na tą Waszą wyjątkowość najpierw powinniśmy sobie zasłużyć. A im bardziej o nią walczyć będziemy musieli, tym bardziej będziemy ją doceniać. :)))
Im bardziej więc NORMALNIE będziemy podchodzić do etapu poznawania się i wzajemnej akceptacji tym bardziej WYJĄTKOWY będzie późniejszy związek. :)))
Ktoś kiedyś powiedział, że „władza demoralizuje a władza absolutna demoralizuje ABSOLUTNIE”
I tu jest pies pogrzebany. Dziewczyny/kobiety w pogoni za swoją prawdziwą naturą… tak często świeżo odkrytą lub po wielkich bojach wewnętrznych, wreszcie wykrzyczaną, rzucają się na oślep w ten pasjonujący je świat. Nie widząc lub też często nie chcąc widzieć, że w większości przypadków są z góry stracone. Bo czymże jest dla nich BDSM jak nie narkotykiem? Jakże łatwo się od tego uzależnić. Chcieć więcej… I więcej. I jeszcze więcej. Z drugiej zaś strony są ciągle kobietami i nie oszukają swojej natury. Oprócz wrażeń natury erotycznej, chęci przynależenia i służenia pragną… związku. Ślepo zapatrzone w swojego Pana zapominają zaś o najważniejszym. Jest on tylko facetem!! Czyli osobą o innych potrzebach i odmiennych pragnieniach.
Znam wprawdzie pary gdzie los układa się im wręcz sielankowo i to już od wielu lat. W większości są to jednak pary które najpierw odkryły siebie a dopiero później odkrywały RAZEM świat BDSM. Będący nie treścią ich związku a raczej jego dopełnieniem. I tylko jedną parę która poznała się poprzez BDSM i po latach są teraz małżeństwem.
Dlaczego to takie rzadkie? Oddając siebie swojemu Panu, tak bezkrytycznie daje mu z siebie Uległa to co ma najcenniejszego. I o czym często zapomina , daje mu dokładnie to czego on od niej potrzebuje. A potrzebuje dokładnie właśnie tej uległości, oddania i służenia mu uległym, kobiecym ciałem. Najczęściej też i niczego innego.
Pan jej może być już bowiem w związku (żona i dzieci). Uległa jest wiec dla niego tylko kochanką. I to kochanką idealną. Pomijam już sam aspekt i preferencje BDSM ale… Jest na każde zawołanie. I tylko wtedy gdy to On ma na nią ochotę. Do tego tak JAK on ma ochotę. I tylko tego od niej będzie oczekiwał. Od prania i gotowania ma przecież żonę. I od marudzenia również.
Jeśli więc z jakiś nawet powodów rozejdzie się z żoną… nadal będzie miał Uległą do zaspokajania swoich potrzeb erotycznych. Najwyżej w ramach tresury dorzuci jej obowiązek prania, gotowania i całej reszty. Uprzyjemniając jej te obowiązki jakimiś elementami S/M. Ale TYLKO jako dochodzącej gosposi. Właśnie bowiem odzyskał wolność i skoro nikt mu nad uszami więcej nie marudzi… Jest wolny. I tej świeżo odzyskanej wolności nie poświeci nawet dla swej ukochanej Suczki. Zwłaszcza dla swej ukochanej Suczki bo przecież i tak ma już od niej to na czym mu najbardziej zależy a wszelkie jej zapędy do stania się jego „żoną” zdecydowanie wybije jej z „dupci”. A Ona przyjmie to z pokora.
Nie lepiej mają też suczki gdy ich Master nie jest w stałym i zalegalizowanym związku. Potrzeby jego również zaspokajane są przez nią tak jak on tego chce, i KIEDY On tego chce. W międzyczasie zaś jest on wolnym człowiekiem który może robić co chce. I również z tej wolności nie zrezygnuje.
Szybciej już zrezygnuje z suczki jeśli ta swoim zachowaniem da mu do zrozumienia, że w jej rozumieniu słowa „więcej” to nie tylko kolejna, nowa tortura czy technika BDSM ale i chęć zasypiania przy nim, budzenia się przy nim, służenia mu sobą nie tylko w łóżku… Pragnienia typowo kobiece lecz zagrażające jego wolności.
Są oczywiście i tacy dominujący mężczyźni którym marzy się właśnie takie „małżeństwo” gdzie jego kobieta będzie mu i suczką i gosposią i… wszystkim. Wszystkie świeżo wkraczające w świat BDSM kobiety muszą być jednak świadome, że jest to bardzo nieliczny odsetek dominujących mężczyzn. Większość z nich postrzega BDSM jednak tylko jako zaspokojenie swoich preferencji seksualnych. A Uległa jest tylko „sposobem” wprowadzenia ich w życie. Dla faceta rozwój takiego związku kojarzyć się więc będzie raczej z większą jeszcze dominacją nad kobietą. Wypróbowywaniem nowych technik, wprowadzaniem osoby trzeciej itd…itp. Przeobrażenie suczki w partnerkę… to już niestety w większości przypadków ponad ich siły i co najważniejsze całkowicie poza ich zainteresowaniem. Jeśli więc ich Uległa zaczyna tylko przejawiać takowe ciągoty, nawet nie do końca jeszcze przez nią samą sprecyzowane, będzie to dla niego sygnałem do zerwania i poszukania sobie nowej Uleglej. Dla wielu już takim sygnałem będzie sam fakt ze Uległa zakocha się w nim. No chyba, że właśnie stuknęła mu 60-tka i zaczyna rozglądać się za darmową pielęgniarką i opiekunką.
Uczciwość nakazywałaby proste i konkretne postawienie sprawy już od samego początku. Jesteś Mała TYLKO seksualnym spełnieniem lub dopełnieniem. Jestem z Tobą dla seksu , tylko seksu i na nic więcej nie licz. Będę o Ciebie dbał a nawet rozpieszczał ale w takich to a takich granicach. Jasno, zwięźle, rzeczowo i szczerze. Z drugiej tylko strony… która kobieta/suczka by na takiego „poleciała”?
Oprócz szczerości brakuje też u większości dominujących odpowiedzialności za ich podopieczne. I pewnego zrozumienia, że o ile dla faceta BDSM rzadko kiedy staje się całym światem, jest tylko jego najwyżej najprzyjemniejszą częścią, to o tyle kobiety zwłaszcza te młodsze i przede wszystkim początkujące potrafią się od tego uzależnić i to w tempie błyskawicznym. Im bardziej zaś zatracają się w tych doznaniach i swojej uległości tym mniej zaradne stają się w życiu codziennym. I tym boleśniejszy jest dla nich powrót do niego po zerwaniu.
Pan ma prawo do szczęścia i zaspokojenia potrzeb swojej Uleglej i… hmm to już chyba wszystko? :)
Z wszelkimi prawami i przywilejami jest bowiem już tak, że najpierw trzeba sobie na nie zasłużyć. Dotyczy to tak samo strony dominującej jak i uleglej. Z tym małym zastrzeżeniem, że strona uległa ma na tym polu fory. Pewne prawa i przywileje przysługiwać jej powinny już na starcie a ceną za nie jest tylko szczerość. Strona dominująca zaś prawie na wszystko musi sobie zasłużyć. Od szczerości również zaczynając.
Osoby z poza klimatu oczywiście kompletnie tego nie zrozumieją. Nawet i głębiej zapoznani z tematyka też będą mieli odmienne zdanie. Według mnie jednak, jakże przewrotnie, to nie Uległa służy swojemu Panu a raczej to Pan służy jej.
Brzmi to może wręcz jak herezja? Poniekąd. Oczywiście w czasie sesji to Pan jest władcą absolutnym i wykorzystując to decyduje o każdym aspekcie sesji i może zrobić z Uległą „wszystko”. Nie zapominajmy jednak, że wszystko to co się w czasie sesji dzieje powinno być tylko skonsumowaniem umowy pomiędzy dwiema stronami. Nic wiec nie powinno przekraczać akceptowalnych praktyk i zachowań określanych PRZEZ STRONĘ ULEGŁĄ !!! To do jej potrzeb a także MOŻLIWOŚCI powinno być wszystko dopasowane. Uległość w każdej postaci i w każdym jej elemencie musi być spontaniczna i oparta na szczerej chęci . Im więcej wiec Pan da swojej Uległej poznania i zrozumienia oraz akceptacji, tym więcej owej spontanicznej i szczerej chęci oddania się otrzyma w zamian.
Zdaje sobie jednak sprawę, że niestety najczęściej spotykanym modelem jest urabianie Uległej na swoje upodobanie. I tresura pod kątem własnych pragnień. Bardzo to krótkowzroczne i gwałcące główne zasady poszanowania jakimi kieruje się BDSM. Najkrótsza tędy droga do wypalenia Uległej o której niedawno pisałem. Niebezpieczna, egoistyczna i mogąca mieć tylko jedno przykre lub wręcz tragiczne zakończenie.
Daleki od reklamowania czystego S/M pozwolę sobie jednak nawiązać do panujących tam reguł. W S/M widać chyba najwyraźniej jak dominującą rolę powinny mieć preferencje i potrzeby strony uległej. Cala sesja jest w stu procentach na to nastawiona. A poznanie tychże potrzeb i możliwości jest sprawą pierwszorzędną. Nie tylko dlatego, ze łatwiej skrzywdzić. Często tam spotykany brak głębszych relacji uczuciowych nie pozostawia po prostu Masterowi miejsca na naginanie woli Uleglej. Liczy się tylko jego profesjonalizm i pełne zaspokojenie Uległej. Seks jest tam rzadkością a choć jest stosowany, to też służy tylko zaspokojeniu strony Uleglej. Master decyduje w sumie tylko o tym „jak” a nie „co”. Owo „co” określa jednoznacznie strona Uległa.
Problem więc zaczyna się w chwili pojawienia się uczuć, że tak powiem głębszych. Nimi to można łatwiej manipulować. Osaczać ofiarę i dzięki temu kształtować ją na swój gust i wedle własnych upodobań. Stosując przy tym mniej lub bardziej wyrachowany szantaż moralny i emocjonalny. Zaczynając niejednokrotnie od „mało znaczących” kompromisów.
Prawda zaś jest taka, że nie ma czegoś takiego jak „mało znaczący” kompromis. Każdy kompromis jest bowiem rezygnacją z pewnej części siebie. Jest bardzo płynna granica pomiędzy kompromisem powodowanym akceptacją a zaprzedaniem samego siebie i każdy sam będzie musiał ją sobie określić. Osobiście więc bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich kompromisów i bardzo się im uważnie przyglądam nim podejmę ostateczna decyzje.
No ale ja cokolwiek paranoikiem jestem :)))
Od urabiania Uległej na swoją modłę zdecydowanie wole budowanie jej świadomości a zwłaszcza samookreślenia jej prawdziwych potrzeb i pragnień. Zgodzę się bowiem z Su, że wiele z nich ma błędne pojęcie w niektórych sprawach i potem bierze się to „no, ale ja myślałam, że będzie inaczej”. Odpowiednio Uległą manipulując można ją zmusić w sumie do wszystkiego jeśli nie posiada ona tej świadomości i samookreślenia . Osobiście jednak nad „gumowe lalki” przedkładam świadomą Uległą, która to z własnej i nie przymuszonej niczym woli otwiera się na mnie co raz bardziej. Gdy świadomie i ze szczerych chęci pokonuje kolejne bariery i opory. I to nie tyle dla mnie a dla samej siebie. Nie z obowiązku bycia grzeczną i posłuszną a z prawdziwego pragnienia bycia co raz bardziej doskonalą.
I takich właśnie Uległych życzę wszystkim Panom. Mamy do tego prawo. Nasze jedyne prawo.
O ILE OCZYWIŚCIE NAJPIERW SOBIE NA NIE ZASŁUŻYMY :)))
16 listopada obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Tolerancji. Wiedzieliście o Tym? Ja nie. Może dlatego, że tolerancyjny staram się być każdego dnia a takie święta tylko udowadniają jak źle musi z tym być skoro aż „świętować” to trzeba… choć oczywiście jest już lepiej niż bywało jeszcze nie tak dawno.
Sama tolerancja będzie jednak pustym słowem, i jakże często nim jest w dobie „mody na bycie tolerancyjnym” jeśli nie idzie w parze z akceptacją. Bo bez akceptacji drugiej osoby nie jest możliwy szacunek wobec niej samej i jej odmienności.
A inni jesteśmy wszyscy czy się to nam podoba czy nie.
Każda Uległa jest inna ale niestety wielu dominujących postrzegając je w perspektywie „praktyk” zapomina, że jedyną chyba tylko wspólną cechą większości (ale nie wszystkich!) Uległych jest potrzeba przynależności i oddania. A i nawet ta cecha ma wiele odcieni i wymaga zwykłego poznania aby się w tych odcieniach zorientować.
Zrozumienie potrzeb Uległej jest wiec niby sprawą priorytetową i w sumie dogmatem, który rozumie a przede wszystkim AKCEPTUJE tylko cześć dominujących bo reszcie będzie zależeć tylko i wyłącznie, lub przede wszystkim, na zaspokojeniu własnych pragnień i potrzeb.
Akceptacja pełna jest zaś nie lada wyzwaniem biorąc pod uwagę fakt, że znajdzie się całkiem spora liczba Uległych nie akceptująca samych siebie. Do tego stopnia, że gotowe będą poświecić własne „ja” aby tylko nie stracić swojego Pana. Albo swojego być może Pana. Naginając lub wręcz rezygnując z własnych potrzeb lub pragnień. Przynajmniej z części z nich. Często nie do końca mówiąc prawdę o swoich preferencjach i oczekiwaniach aby tylko nie stracić „takiej okazji”, gdy przy pierwszych kontaktach wydaje się im, że oto wreszcie trafiły na tego PRAWDZIWEGO Pana. Pełnego ciepła i zrozumienia, itd; itp…
Waszym zaś prawem/przywilejem jest być inną. Prawdziwy Pan, godny Waszego oddania w pełni tą odmienność ZAAKCEPTUJE. Będzie świadomy również i tego, że macie prawo do zmiany zdania i taką zmianę USZANUJE a nawet i doceni szczerość będącą niekiedy wręcz odwagą. Próbując zaś zasłużyć na obrożę za wszelką cenę zapominacie, że źle dopasowana może po prostu ranić. I równie szybko z Waszej szyi zostać zdjętą. Wchodząc w związek oparty na niedomówieniach i choćby częściowo tylko wbrew sobie z góry skazujecie go na niepowodzenie a przynajmniej na pojawienie się problemów i tarć które same w sobie mogą zniweczyć jego piękno i przyszłość. Pełne oddanie woli Pana możliwe jest bowiem tylko w przypadku gdy nie będzie ono wbrew Wam samym i to choćby w niewielkiej Was części. Coś może po prostu Wam nie odpowiadać i macie do tego prawo.
Będą sprawy w których już teraz możecie mieć kategorycznie anty nastawienie i z samookreśleniem tychże nie jest jeszcze najgorzej. Nadal jednak pozostanie wiele „być może”, „raczej nie” i najzwyklejsze „nie wiem”. I tu zaczynają się wielkie problemy z określeniem co jest tak właściwie preferencjami a co tylko pragnieniami czy wręcz fantazjami. Pragnienie posiadania Pana nie powinno jednak rzutować na naginanie swoich „być może” do „tak” a „nie” określaniem jako tylko „raczej nie”. Bo chociaż rzeczywiście „być może” okazać się może „tak” to niemniej jednak zadecydować o tym powinien czas.
I może jest to w tej sprawie najważniejsze? Dajmy sobie czas. Nic na siłę i na wariata. Samookreślenie własnych potrzeb potrzebuje czasu. I tylko rozłożone w czasie może doprowadzić do pełnej akceptacji siebie samej i własnych potrzeb. A to ma bezpośrednie i kolosalne przełożenie na intensywność wrażeń i doznań.
Bo co z tego, że już jutro zaczniecie np. współżyć ze swoim panem skoro nie będziecie w pełni emocjonalnie do tego przygotowane? Bo tak trzeba i że on tego oczekuje? Bo być może w pierwszym odruchu dałyście mu do zrozumienia , że i Wy tego chcecie? Nic nie trzeba a i w każdym momencie można zmienić zdanie. Robiąc to na siłę może znajdziecie w tym i przyjemność ale z całą pewnością nie pełną. Robiąc to czy cokolwiek innego z „obowiązku” narażacie się, że już zawsze będzie to tylko „obowiązkiem”. I raczej z upływem czasu nie stanie się nieziemskim doznaniem a raczej szybciej zamienić się może w przykry obowiązek. A jeden „obowiązek” jak magnes przyciąga kolejne. Tworzy się zaklęte koło w którym Uległa staje się tylko i wyłącznie przedmiotem do zaspokajania potrzeb i to bynajmniej nie jej własnych. Błędne koło czy też raczej równia pochyła po której Uległa stacza się w samounicestwienie…
Strach, że rzuci bywa obezwładniający. To prawda ale… Rzuci tak czy siak jeśli nie będzie tej szczerości. Jeden wyczuje, że nie jesteście takie jak im to przedstawiałyście. Poszuka więc gdzie indziej tego co spodziewał się znaleźć u Was. Inni zaś wypalą Was w sprinterskim wręcz zaspokajaniu swoich potrzeb i pragnień a potem po prostu znudzą się Uległą bo w swej „obowiązkowości” stanie się w ich oczach niczym manekin lub raczej dmuchana lala. Sami ją taką stworzą nie dostrzegając objawów nieszczerości albo jeszcze częściej nie mając najmniejszej ochoty i potrzeby ich dostrzegać. Bo i po co skoro jego Uległa jest taka grzeczna i robi wszystko czego on sobie zażyczy? Wypali, zniszczy i wyrzuci.
Trafiając zaś na Pana w pełnym znaczeniu tego słowa… On Was zaakceptuje takimi jakie jesteście więc w czym problem? Nie stracicie za to czasu nim i tak szydło wyjdzie z worka i będzie trzeba zaczynać wszystko lub prawie wszystko od samego początku. I zajmie to jeszcze więcej czasu bo odkręcanie bywa o wiele bardziej pracochłonne.
Jesteście inne. I każda na swój sposób cudowna i niepowtarzalna. Nie bójcie się więc swojego prawdziwego ja. Jeśli on tego nie doceni i nie zaakceptuje to świadczyć to będzie tylko o tym, że po prostu na Was nie zasługiwał. :)))
Skądinąd, może też być to prosty sposób na sprawdzenie na czym tak na prawdę facetowi zależy. Na Uleglej czy tylko na jej ciele i usługach.
Wielu zapomina lub pamiętać po prostu nie chce, że odpowiedzialność powinna być nierozerwalnym elementem BDSM a co równie ważne rozpatrywać by nią trzeba było już na etapie samookreślenia miejsca i roli jaką chcielibyśmy w BDSM zajmować. Czyli na długo nim podejmiemy pierwsze kroki w poszukiwaniu Uleglej.
Nie każdy z nas jest gotowy wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za Uległą będącą przecież nie lada wyzwaniem z którym tylko nieliczni będą potrafili się zmierzyć i jest to jak najbardziej zrozumiale i podyktowane wieloma czynnikami.
Nie chcąc się jednak angażować i relacje D/U rozpatrując tylko i wyłącznie w aspekcie po prostu luźnych i niezobowiązywanych spotkań, miejmy odwagę od samego początku tak właśnie sprawę stawiać. Nie wszystkie Uległe pragną przecież stałego związku i jest całkiem sporo i takich którym zależeć będzie bardziej na profesjonalnie przeprowadzonej sesji co jakiś czas niż budowaniu głębszych relacji. Traktując zaś całą sprawę jak swoistego rodzaju przygodę lub po prostu odskocznie od codzienności od początku traktują też dominującego jako coś tymczasowego.
Problem w tym, że niecierpliwość jest domeną obu stron. Łapiemy więc co popadnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami, które i tak, prędzej czy później dadzą o sobie znać w niedopasowanym związku. Nieszczerze określając swoje własne pragnienia i potrzeby, sami od początku skazujemy się na porażkę i kłopoty. I choć oczywiście większość skupi się niestety na Uległej zbyt pochopnie wziętej pod nasze skrzydła wbrew naszym rzeczywistym potrzebom i możliwościom, to również samym sobie zafundujemy zmartwień i problemów. Nieproporcjonalnie małych w stosunku do czyjegoś złamanego serca ale…tylko przyspieszających nieuchronnie złe zakończenie.
Większości z nas, facetów wystarcza zaś po prostu seks na przez nas określanych warunkach i jest głównym czynnikiem jaki wielu do BDSM przyciąga. Nie ma co ściemniać. I to seks bez bólu głowy czy innych wymówek. Tak jak my chcemy, kiedy my chcemy i tam gdzie MY chcemy. Taki był i nadal jest obiegowy wizerunek BDSM i zmienia się to bardzo powoli.
Prawda zaś jest oczywiście taka, że poza czystymi relacjami S/M to jednak ten „łatwy” seks rzeczywiście bywa motywacją dla mniej lub bardziej dominujących i to się dla nich najbardziej liczy. Spora ich cześć na tym etapie się zatrzymuje i nie dostrzeże głębszej treści kryjącej się w BDSM. Będą też tacy, choć nieliczni, którzy znajdą w sobie odwagę aby się do tego przyznać i szukać Uleglej wśród kobiet które będzie interesował też tylko „urozmaicony seks” bez żadnych tam głębszych relacji czy perspektyw… a wręcz ich unikających.
Wielu też będzie niestety myliło odpowiedzialność za swoja Uległą z jej tresurą, no bo przecież nie raz może słyszeli albo i czytali ze „Pan” jest odpowiedzialny za rozwój swojej Uległej. Zapominając, lub zgoła nie zdając sobie sprawy, że ten… hmm.. techniczny rozwój bywa sprawą przynajmniej drugorzędną. Wytresować można i małpkę a raczej TYLKO małpkę. Prawdziwa Uległość tworzy się zaś poznaniem, zrozumieniem i ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ.
Odpowiedzialnością mająca do tego wiele obliczy.
Nie ma, a raczej nie powinno więc być w BDSM czegoś takiego jak seks gdy JA chce i jak JA chce. Biorąc bowiem sobie Uległą, chcąc czy nie chcąc, bierzemy za nią pełną odpowiedzialność. Również odpowiedzialność za to, że każda sesja, każde spotkanie będzie dla niej budujące i stymulujące. Oczywiście dobrze „ułożona” Uległa i podczas migreny zazwyczaj nie odmówi swojemu Panu na prośbie o zaniechanie poprzestając, ale… Wymuszanie współżycia choć będące jednym z często stosowanych elementów ma prawo następować tylko i wyłącznie w przypadku gdy to Uległej, a nawet głównie Uległej przyniesie i rozkosz i spełnienie. Z bólem głowy zaś… cóż… niewiele będziemy się różnić od zapijaczonego „mężusia” który po powrocie z knajpy ulży sobie w „ślubnej”. No bo przecież i on też ma do tego „prawo”, no nie?
Odpowiedzialność za Uległą to też odpowiedzialność za jej rozwój w całym znaczeniu tego słowa a nie tylko w odniesieniu do tych czy innych praktyk, do tego jeszcze równie często mylone z „motywowaniem” jej do przekraczania kolejnych granic. Ważniejsze jest budowanie jej własnego wizerunku również w każdym innym aspekcie jej życia. Nawet i najważniejsze. Podniesienie jej samooceny i wygnanie demona kompleksów, jest według mnie głównym zadaniem Pana. A przy okazji i najskuteczniejszą, choć może nie najprostszą metodą na przekraczanie kolejnych granic i to również i takich, które zdawały się nie do przekroczenia. W pełni podbudowana Uległa jest po prostu gotowa na o wiele więcej. I o wiele chętniej a do tego bardziej szczerze i ŚWIADOMIE poddawać się będzie rozwojowi na polu już czysto BDSM-owym.
Ale i o tym też już sporo pisano jak również i o tym aby nie skrzywdzić jej czysto fizycznie przez niedopatrzenie lub nieznajomość tej czy innej techniki. Co nie znaczy, że nie należy o tym ciągle przypominać.
Niezmiernie rzadko jednak pojawia się jeszcze jeden, bardzo istotny element odpowiedzialności wobec Uleglej.
BDSM a zwłaszcza emocje i relacje w nim panujące, to co Uległa doświadczyć może pod okiem swojego Pana jest niczym trawiący ją ogień. Raz rozpalony, zazwyczaj będzie w niej już na zawsze, choć rozstania i inne niepowodzenia mogą go na czas dłuższy nawet przygasić. Od początku i aż do końca, będzie jednak jak to ogień, żywiołem. Pięknym ale i niosącym z sobą niebezpieczeństwo, że można się boleśnie sparzyć gdy źle się ulokuje swoje nadzieje i pragnienia. Może też Uległą aż spopielić jeśli dostanie się w nieodpowiedzialne ręce.
Odpowiedzialnością Pana jest bowiem również i to aby ten płomień raz w niej rozpalony nie rozbuchał się za nadto. To on winien pilnować aby cały proces wprowadzania Uleglej w kolejne tajniki i techniki BDSM nie przebiegał zbyt gwałtownie i współgrał z ogólnym rozwojem jej samooceny i najogólniej pojętego rozwoju, bo zamiast budować, może nieodwracalnie zniszczyć jej psychikę i zamiast wspanialej Uległej, pięknej swym oddaniem otrzymamy osobę zwichniętą emocjonalnie potrzebującą co raz to silniejszych wrażeń aby po prostu coś poczuć. Niczym narkoman co raz potrzebujący większej dawki, niszczącej jeszcze bardziej ją samą.
Niekiedy więc trzeba przystopować. Nie bać się powiedzieć, i jej i samemu sobie, że jeszcze jest na to nie gotowa. Umiejętnie racjonować doznania. Nauczyć ją rozkoszowania się i jak najpełniejszego przyjmowania każdej nowości. Wprowadzać nowe i cofać się niekiedy o krok a nawet i dwa. Budując przy tym jej samoocenę i samokontrole. Pozwólmy jej dorastać i to na każdym polu. Systematycznie ale i bez zbędnego pospiechu.
Raz, że wyrośnie nam piękniej a co równie ważne nie będziemy tym samym ryzykować, że kiedyś nam się pomysły skończą :D
Kolejny mały WIELKI dramat… kolejnej Uległej życie przewróciło się do góry nogami w jednej chwili choć dzień wcześniej nic na taki koniec nie wskazywało. Po raz kolejny możemy być świadkami jak pełnia szczęścia nagle okazuje się złudzeniem. Upadek jest zaś tym boleśniejszy im bardziej jej uległość i oddanie zostały wcześniej wyniesione na wyżyny i im więcej z siebie dala swojemu Panu…
Nie pierwszy to raz i niestety nie ostatni… nie raz przy takiej okazji odzywały się głosy, że sama jest sobie winna… że była naiwna… głupia? Jakiekolwiek oceny są jednak takie uprzedmiotowiające a nie zapominajmy, że za tą tragedią stoi kobieta ze złamanym sercem. Kobieta niejednokrotnie ponadprzeciętnie wrażliwa… zbyt często w sobie samej dopatrująca się winy.
Prawda jest zaś taka zazwyczaj, że to my faceci po prostu nie potrafimy stanąć na wysokości zadania lub po prostu przerasta nas sytuacja. Zapatrzeni w terminy, praktyki i rytuały, uprzedmiotowiając Uległą w czasie sesji, decydując za nią i o niej, przenosimy to później na całokształt związku. Również na jego zakończenie. I oczywiście robimy to wszystko „dla jej dobra”…z rozstaniem włącznie.
Smutne to ale niestety prawdziwe.
Zgodzę się, ze stwierdzeniem Su, że polskie BDSM jest w powijakach. Wiele przed nim jeszcze „błędów i wypaczeń” a ogólne zakłamanie, nietolerancja i fałszywa pruderia tylko potęgują problemy w stworzeniu jakiejś typowo naszej jego formy a nawet też i tylko zaczerpnięcia wzorców ze społeczeństw w których BDSM funkcjonuje w miarę normalnie a przede wszystkim nie dało się zepchnąć do wizerunku sekciarstwa czy zboczenia. Ale i tam potrzebowano na to całych pokoleń…
Zainteresowanie i rozwój BDSM następowało tam wręcz dziesięcioleciami a każde pokolenie wnosiło do BDSM coś nowego a także zwiększającego jego atrakcyjność. Również poprzez propagowanie wartości niesionych z sobą przez BDSM i odżegnywania się od łatki zboczenia jakie mimo wszystko nadal często jest nam przypinane.
W Polsce zaś wybuchła po prostu moda na BDSM. Za szybko i za gwałtownie. Bez przygotowania merytorycznego. Dominowała i nadal zresztą dominuje afirmacja doznań tak cudownych i tak odmiennych dla wielu będącą motywacją do poszukiwań w tym kierunku tylko czegoś innego i bardziej emocjonującego czy wręcz podniecającego. Zabrakło zaś, zwłaszcza na początku rzeczowości i podmiotowości.
Moda na BDSM spowodowała, że plakietkę BDSM zaczęło przypinać sobie zbyt wiele osób. Bardzo często nieodpowiednich. Egocentryków, oszołomów czy najzwyklejszych popaprańców szukających tu łatwego seksu lub odreagowania własnych fobii i kompleksów. Od nich stanowczo powinniśmy się odcinać i piętnować takie zachowanie.
Najlepszą wobec nich bronią jest oczywiście budowanie świadomości BDSM oraz jego praw i zasad nim rządzących tak aby każdy, zwłaszcza świeżo tym tematem zainteresowany miał jak najbardziej klarowny obraz i łatwo mógł rozpoznać kto jest kto. Budowanie tej świadomości, zwłaszcza wśród Uległych doprowadzi w końcu do tego, że większość oszołomów chcących żerować na ich uległości a również i niekiedy na naiwności, sama się w dużej mierze wykruszy zniechęcona brakiem łatwej zwierzyny. Zaś co do bardziej zatwardziałych będzie trzeba, prędzej czy później, wytoczyć cięższe działo i nie cofać się nawet przed upublicznianiem ich wizerunków.. Dla osób wykorzystujących Uległe w sposób niedopuszczalny, wręcz niszczący, nie ma po prostu miejsca nie tylko w BDSM zresztą. PRZEDE WSZYSTKIM W BDSM !!!
Zwłaszcza, że ofiar nigdy im tak do końca nie zabraknie choćbyśmy się nie wiem jak starali unormalniać i edukować. BDSM niesie z sobą zbyt wiele doznań i wartości bardzo atrakcyjnych dla kobiet i to niekoniecznie o uleglej naturze. Świadomie czy też nie ale kusicie je zresztą same na swoich blogach opisując niekiedy wręcz nieziemskie doznania. I bynajmniej nie te czysto seksualne mam teraz na myśli choć oczywiście i one będą dla niektórych lepem. Tak piętnowani przez „ogół” to jednak my propagujemy przecież pełny szacunek dla kobiety i co równie ważne dla jej potrzeb, zrozumienie, zaufanie i jeszcze wiele innych których na próżno szukać w „normalnych” związkach. Dajemy też kobiecie zainteresowanie i świadomość bycia ważną nie tylko podczas „15 min małżeńskiego seksu” ale tak i przed jak i po.
To jednak już bajka na inny post może…
Wiele więc kobiet, niekiedy o znikomym stopniu uległości może się odnaleźć i spełniać w BDSM. I każda z nich ma prawo nie tylko do bezpieczeństwa ale również do czerpania z BDSM tych praktyk które jej i jej partnerowi będą niosły możliwie najpełniejsze spełnienie.
Daleki byłbym więc od piętnowania czy choćby naśmiewania się z „Uległych Księżniczek” dla których BDSM będzie tylko obrożą, kilkoma klapsami i jakimiś tam sznurkami. Nie ma w tym nic złego nawet jeśli na tym etapie miałyby się zatrzymać i żadnej innej granicy nie przekraczać. Być może to właśnie im w zupełności wystarcza. Być może ciężej im niż innych te kolejne granice przełamywać. Być może nie trafiły na partnera potrafiącego w pełni je zgłębić, odkryć ich ukryte ja i poprowadzić dalej drogą do pełniejszej uległości?
Na własny użytek określam to jako „bedroom bondage” i choć jestem zwolennikiem bardziej wyszukanych praktyk to jednak i od tych soft nie uciekam. Niekiedy po prostu trzeba od czegoś zacząć. Niekiedy zaś nawet bardzo uległej taki soft tego dnia akurat większe przynieść może spełnienie niż hardcorowa chłosta czy inne tortury. Tego dnia może właśnie potrzebować tylko kilku klapsów i noszenia na rękach. A jeśli u innych nie jest to tylko potrzebą chwili a stan permanentny w którym oboje się najlepiej odnajdują? Oby żyli długo i szczęśliwie w tym stanie. :)
Choć ponad dwa lata minęły jak się na necie w klimatach nie udzielałem to jednak nadal mam dość dobre rozeznanie co się w polskim światku dzieje. 10 lat poza granicami kraju daje też mi dużo lepszą być może perspektywę na to co w polskim BDSM kuleje i co jest na pewno większym problemem niż to czy jest jeszcze w powijakach.
Bo czym tak naprawdę jest to polskie BDSM ?
Z jednej strony nadal mamy żerowanie na uległości i naiwności. Z drugiej jednak… cóż…”dialog” oparty na złośliwościach a nie konstruktywnej krytyce, plotki i wieczne „kto z kim śpi”, obgadywania i wręcz wredne złośliwości, moralizatorstwo często w obłudę aż popadające, kluby wzajemnej adoracji, mniej lub bardziej prywatne przepychanki, kaptowanie stronników i stronniczek do własnych wojen, nieszczerość i kłamstwa, podbieranie partnerów, nietolerancja dla rzeczy wręcz nieistotnych a co bardziej przykre do czyjejś odmienności a nawet szyderstwa i kpiny, brak poszanowania zwykłej godności osobistej… itd. itp…
JAKIEŻ TO POLSKIE WŁAŚNIE !!!