Ci inni…

 

   Żyjąc w świecie tak zróżnicowanym a jednocześnie tak nadal nie tolerancyjnym, skazani jesteśmy na życie w ukryciu a wręcz w getcie niezrozumienia. Wśród tych innych. Zabrzmi to poniekąd patetycznie ale nawet jeśli nie mamy wpływu na nasze życie to zawsze pozostaje nam wpływ na to JAK je przeżyjemy. Ja na pewno nie dam się zamknąć w żadnym getcie a nawet i zaszufladkować… :)

   Oczywiście nigdy nie zabraknie zwykłych „chamów” pragnących dowartościować się wyżywając się na kim popadnie… Pomijam też fakt istnienia osób pragnących stłamsić każdą inność, zwłaszcza tą choćby trącającą samodzielnym myśleniem i odwagą dokonywania wyborów innych niż te jedynie „właściwe”. Są też ludzie zawsze będący postrzegać otaczającą ich rzeczywistość przez pryzmat swoich własnych wartości lub „wartości” i atakujący wszystkich innych choćby tylko ze strachu, że gdy te ich wartości upadną to znajda się po prostu w próżni.

   Będą też tacy, którzy zechcą sobie zadać trud poznania a nawet i zrozumienia. Chwała im za to oczywiście…

   Tylko co będą mogli poznać? W jakim świetle ujrzą te „nasze” BDSM ? Samo mówienie czy pisanie o seksie jest nadal wielkim tabu. Nadal nie umiemy o tym pisać i rozmawiać. A już tym bardziej gdy chodzi o tak niekonwencjonalny seks…

   BDSM to nie seks powiecie? I tak i nie. Najwłaściwszym może wyjaśnieniem byłoby stwierdzenie, że BDSM to sfera emocjonalna będąca swoistym sposobem na życie, nierozerwalnie związanym z seksualnością a nie seksem samym w sobie…

   Tylko, że o tym, iż BDSM to nie seks sam w sobie a przynajmniej nie sam seks jest tu najważniejszy zapominają nie tylko Ci „Inni” ale tez i niestety wielu „panów” zwłaszcza. Przyklejając sobie plakietkę BDSM podszywają się pod nas wykorzystując tak ludzką niewiedze jak i naiwność ludzi a zwłaszcza kobiet, dopiero wkraczających w ten nasz mały ale jakże piękny świat?

   Oni też są inni. I nawet o wiele groźniejsi niż ci niezorientowani lub zwykli dyletanci. Niezorientowanych można przekonać wyjaśnieniami i przykładem. Owi zaś pseudobdsmowcy robią nam nie tylko krecią robotę wypaczając wręcz chorobliwie wizerunek BDSM to na domiar złego żerują na naiwności Uległych jakże często raniąc tak ciało jak i dusze Uległej. Często bezpowrotnie niszcząc to piękno uległości jakie w niej tkwiło.

   Tak. Mówię tu o wszelkiej maści sadystach dla których nie ma miejsca w BDSM bo choć NIBY sadyzm jest jedną ze składowych BDSM to jednak nie w chorobliwej i patologicznej wersji. Bywa dodatkiem a nie kwintesencją relacji w BDSM mających prawdziwe znaczenie, czyż nie?

   Warto by się było oczywiście zastanowić gdzie leży granica pomiędzy patologią i chorobą a… no właśnie czym? Dominacją? Wam zostawię nazwanie tego po imieniu.

   Według mnie tam gdzie kończy się szacunek do Uległej jako kobiety a zwłaszcza poszanowanie jej godności, pragnień i potrzeb a górę bierze zaspokajanie własnych potrzeb jej kosztem, wypadało by się zacząć zastanawiać nad samym sobą. A nawet zacząć się leczyć :)

   Niestety z chorobami, zwłaszcza takimi jest tak, że najbardziej pomocy potrzebujący są przekonani o tym, że kto jak kto, ale Oni są cacy, nic im nie dolega i niech wszyscy idą w diabły…

   Nie pozostaje chyba nic innego jak nie chować głowy w piasek i nazywać rzeczy po imieniu. Tych „innych” dostrzegać i na nich uważać.

   I co najważniejsze, uważać na samego siebie. :)))

 

Od czegoś trzeba zacząć…

    
   Nie zarzucając jeszcze tak do końca idei własnej strony o tematyce BDSM poddałem się jednak presji przyjaciół i w ramach przedbiegów sprawdzimy czy również dla innych jestem do przełknięcia…
 
   Powodów do wypłynięcia po kilku latach nieobecności było oczywiście dużo więcej. Cześć z nich zdradzę w innych postach…
 
   Z całą pewnością nie jest to poddanie się zauważalnej modzie na blogi o tematyce nie ukrywajmy tego, że trudnej i niezrozumiałej przez tak zwany ogół. Ostatnimi czasy zamknięto lub zawieszono kilka blogów i to z tych , moim zdaniem, jednych z najważniejszych w propagowaniu piękna i normalności BDSM jako takiego a piękna uległości w szczególności. Być może więc uda się moim blogiem tą właśnie lukę zapełnić a przy okazji pokazać temuż „ogółowi” kim na prawdę jesteśmy…
 
o ile oczywiście zechcą tą prawdę poznać :)

   Blog ten chce dedykować wszystkim oczywiście, zwłaszcza tym którzy/które wnoszą świeżość do moich myśli i postrzegania świata, ale w szczególności człowiekowi, który przez cale lata był dla mnie nauczycielem i mentorem a choć nasze drogi tak bardzo się różniły to jego nauki zawsze będą wytyczały mi drogę…

   Pawle… brakuje mi naszych polemik. Spoczywaj w pokoju.

W BDSM-owym raju oczywiście… :)