Pan ma prawo do szczęścia i zaspokojenia potrzeb swojej Uleglej i… hmm to już chyba wszystko? :)
Z wszelkimi prawami i przywilejami jest bowiem już tak, że najpierw trzeba sobie na nie zasłużyć. Dotyczy to tak samo strony dominującej jak i uleglej. Z tym małym zastrzeżeniem, że strona uległa ma na tym polu fory. Pewne prawa i przywileje przysługiwać jej powinny już na starcie a ceną za nie jest tylko szczerość. Strona dominująca zaś prawie na wszystko musi sobie zasłużyć. Od szczerości również zaczynając.
Osoby z poza klimatu oczywiście kompletnie tego nie zrozumieją. Nawet i głębiej zapoznani z tematyka też będą mieli odmienne zdanie. Według mnie jednak, jakże przewrotnie, to nie Uległa służy swojemu Panu a raczej to Pan służy jej.
Brzmi to może wręcz jak herezja? Poniekąd. Oczywiście w czasie sesji to Pan jest władcą absolutnym i wykorzystując to decyduje o każdym aspekcie sesji i może zrobić z Uległą „wszystko”. Nie zapominajmy jednak, że wszystko to co się w czasie sesji dzieje powinno być tylko skonsumowaniem umowy pomiędzy dwiema stronami. Nic wiec nie powinno przekraczać akceptowalnych praktyk i zachowań określanych PRZEZ STRONĘ ULEGŁĄ !!! To do jej potrzeb a także MOŻLIWOŚCI powinno być wszystko dopasowane. Uległość w każdej postaci i w każdym jej elemencie musi być spontaniczna i oparta na szczerej chęci . Im więcej wiec Pan da swojej Uległej poznania i zrozumienia oraz akceptacji, tym więcej owej spontanicznej i szczerej chęci oddania się otrzyma w zamian.
Zdaje sobie jednak sprawę, że niestety najczęściej spotykanym modelem jest urabianie Uległej na swoje upodobanie. I tresura pod kątem własnych pragnień. Bardzo to krótkowzroczne i gwałcące główne zasady poszanowania jakimi kieruje się BDSM. Najkrótsza tędy droga do wypalenia Uległej o której niedawno pisałem. Niebezpieczna, egoistyczna i mogąca mieć tylko jedno przykre lub wręcz tragiczne zakończenie.
Daleki od reklamowania czystego S/M pozwolę sobie jednak nawiązać do panujących tam reguł. W S/M widać chyba najwyraźniej jak dominującą rolę powinny mieć preferencje i potrzeby strony uległej. Cala sesja jest w stu procentach na to nastawiona. A poznanie tychże potrzeb i możliwości jest sprawą pierwszorzędną. Nie tylko dlatego, ze łatwiej skrzywdzić. Często tam spotykany brak głębszych relacji uczuciowych nie pozostawia po prostu Masterowi miejsca na naginanie woli Uleglej. Liczy się tylko jego profesjonalizm i pełne zaspokojenie Uległej. Seks jest tam rzadkością a choć jest stosowany, to też służy tylko zaspokojeniu strony Uleglej. Master decyduje w sumie tylko o tym „jak” a nie „co”. Owo „co” określa jednoznacznie strona Uległa.
Problem więc zaczyna się w chwili pojawienia się uczuć, że tak powiem głębszych. Nimi to można łatwiej manipulować. Osaczać ofiarę i dzięki temu kształtować ją na swój gust i wedle własnych upodobań. Stosując przy tym mniej lub bardziej wyrachowany szantaż moralny i emocjonalny. Zaczynając niejednokrotnie od „mało znaczących” kompromisów.
Prawda zaś jest taka, że nie ma czegoś takiego jak „mało znaczący” kompromis. Każdy kompromis jest bowiem rezygnacją z pewnej części siebie. Jest bardzo płynna granica pomiędzy kompromisem powodowanym akceptacją a zaprzedaniem samego siebie i każdy sam będzie musiał ją sobie określić. Osobiście więc bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich kompromisów i bardzo się im uważnie przyglądam nim podejmę ostateczna decyzje.
No ale ja cokolwiek paranoikiem jestem :)))
Od urabiania Uległej na swoją modłę zdecydowanie wole budowanie jej świadomości a zwłaszcza samookreślenia jej prawdziwych potrzeb i pragnień. Zgodzę się bowiem z Su, że wiele z nich ma błędne pojęcie w niektórych sprawach i potem bierze się to „no, ale ja myślałam, że będzie inaczej”. Odpowiednio Uległą manipulując można ją zmusić w sumie do wszystkiego jeśli nie posiada ona tej świadomości i samookreślenia . Osobiście jednak nad „gumowe lalki” przedkładam świadomą Uległą, która to z własnej i nie przymuszonej niczym woli otwiera się na mnie co raz bardziej. Gdy świadomie i ze szczerych chęci pokonuje kolejne bariery i opory. I to nie tyle dla mnie a dla samej siebie. Nie z obowiązku bycia grzeczną i posłuszną a z prawdziwego pragnienia bycia co raz bardziej doskonalą.
I takich właśnie Uległych życzę wszystkim Panom. Mamy do tego prawo. Nasze jedyne prawo.
O ILE OCZYWIŚCIE NAJPIERW SOBIE NA NIE ZASŁUŻYMY :)))
Witaj M i O:)Szacun. Normalnie jestes wielki. I wiem, ze to słychac jak pianie, ale nim nie jest. Ukłon w stronę Twojego wyczucia:) Serio…Nie masz pojecia jak cudownie jest słyszec takie słowa z ust faceta, który to czuje sobą. Z Twoich. Nie dośc, ze masz swiadomosc, to jeszcze masz w sobie to cos, co determinuje Ciebie jako kogos wyjatkowego. Masz w sobie zmysł pasji. A to cenniejsze niz złoto.W tej notce nie ma ani jednego zbędne go słowa.Zresztą w innych też:)Dziekuję za to, co i w jaki sposób piszesz….
no, ba… trzy godziny sie nad tym meczylem. i nawet nad skladnia popracowalem tym razem :)
I juz Cie uwielbiam za To, ze sie Tobie chce… Ze umiesz korzystać ze swojego potencjału..:) Twoje teksty sycą mój umysł….Wiem, jestem okropna:), ale szczera….
tylko nie mow ze dzalaja jak narkotyk bo jeszcze gotowym pomyslec o wystawieniu Tobie rachunku :)))
Alez proszę bardzo. Ja sie nie boje zadnych wyzwań:)A czy działają jak narkotyk? hmmm. Jak narkotyk to na mnie działa namietnosc, magia i Władza. A słowa sycą zwyczajnie lub nie zgłodniałą duszę i umysł. Ludzie maja problem z głebia, a raczej nie wiedza co to jest. Dlatego Twoje słowa są jak 'najwytrawniejsza’ potrawa:), którą w dodatku spozywam powoli, delektując sie nią…Chociaz biorac pod uwage słowa madrego człowieka, ze jestem uzalezniona od inteligentnych facetów, to moze i działasz jak narkotyk… Ale ja uwielbiam ten gatunek heroiny:) Wiec mozesz zwiększac dawki:)
I wiesz za co Ci dziekuję jeszcze.:)Ze masz odwagę otwierać tajniki świata, do którego trzeba dorosnąć, a który jest w mojej ocenia najbardziej wyrazistym rodzajem uczuć pomiedzy dwojgiem ludzi…Choc równiez najbardziej wymagającym. (i to komentarz do wszystkich notek)do….
Pobożne życzenia, z rzeczywistością niewiele wspólne, ot taka bajeczka, jakie to wszystko ładne i cacy… Tyle tu o szlachetności, wielkoduszności i zrozumieniu, że aż dziw, że BDSM postrzegane jest inaczej… Takie to wszystko przesłodzone, że aż niestrawne, za dużo miodu, który wszystko oblepia. a może to nie miód, tylko lukier, co to przy pierwszym kęsie ( czyli w zderzeniu z rzeczywistością ) odpada płatami ?
a życie to nie bajka. wiem… niestety… tylko czy z tego powodu mamy rezygnować do dążenia aby bajką się nie stało?