Nie jestem tak do końca przeciwnikiem dominacji wirtualnej. Sam jej zresztą też nie unikam ale zdecydowanie inaczej rozumiem czym być powinna. A według mnie powinna być dopełnieniem a nie sposobem na dominowanie samym w sobie. Sposobem na bycie z drugą osobą pomiędzy spotkaniami. Rodzaj zaś i intensywność praktyk jakie zechcemy stosować powinniśmy dostosowywać do potrzeb i co najważniejsze chęci naszej Uległej. Nie każda zaś Uległa będzie tym zainteresowana i nie każda będzie się potrafiła w tym po prostu odnaleźć.
Na początku swojej drogi w BDSM uważałem wirtualną dominacje za być może najlepszy sposób na sprawdzenie czy się jest w ogóle dominującym lub uległym. Dawało mi to wyobrażenie bezpieczeństwa zwłaszcza dla strony uleglej. Jaki głupi i naiwny bylem…
Szybko zacząłem odradzać takie właśnie postępowanie. Rana zadana batem prowadzonym przez nieodpowiedzialną rękę goi się szybciej niż rana zadana na duszy. Wypaczyć i zniszczyć można zaś równie łatwo wirtualnie jak i realnie. Niestety, co raz więcej pojawia się zaś oszołomów żerujących na naiwności i niedoświadczeniu początkujących kobiet. Sporo zaś z nich wyspecjalizowało się w wykorzystywaniu dominacji wirtualnej wmawiając swoim ofiarom, że to przecież dla ich bezpieczeństwa. Dla ich dobra… że najpierw trzeba sprawdzić się wirtualnie aby móc zaufać, móc zrozumieć … zdobyć pewność , że to jest właśnie to i , że to on jest właśnie tym…
Bardzo logiczne i prawdziwe, nie uważacie? Sam tak też kiedyś niestety myślałem. Tyle, że ja traktowałem to jako szczerą chęć poznania i jako sposób na poznawanie. Często dość spora odległość od Uległej nie pozostawiała mi zresztą zbyt wielkiego wyboru. Przestałem jednak i to nawet robić aby uniknąć najmniejszych nawet porównań i insynuacji.
Prawda zaś jest taka, że co raz częściej początkujące Uległe są w ten sposób jedynie wykorzystywane. Jest co raz więcej oszołomów wykorzystujących wirtualną dominacje jako sposób na rozładowanie swoich i tylko swoich potrzeb. Bawią się Uległymi nakłaniając je do kolejnych wyczynów przed kamerką, dobrze się przy tym bawiąc a ją mamiąc słowami i zapewnieniami o rychłym spotkaniu.
Do którego zapewne nigdy nie dojdzie. Bo ich nie interesuje znajomość realna niosąca za sobą tyleż piękna co jeszcze więcej odpowiedzialności za Uległą. Im wystarczy zwalenie konia przed ekranem a kobietę która im zaufa traktują jak jedną z wielu aktoreczek porno. Tym atrakcyjniejszą, że odgrywa ona pod ich dyktando rolę przez nich dla niej napisaną…
Jeśli dodać do tego fakt, że z kamerki dość łatwo taki filmik sobie na „zaś” nagrać, mała bieda jeśli tylko na oszusta one trafią, który po znudzeniu się nimi lub gdy zaczną za bardzo napraszać się o spotkanie, znajdzie pretekst aby się ich pozbyć. Dla ich własnego dobra oczywiście, lub z jej winy bo nie nadaję się na sukę. Bolesne jak cholera ale może być jeszcze gorzej. Ktoś po drugiej stronie może Was nie tylko nagrać ale nawet potem szantażować.
Nie dajcie się więc zwieść zapewnieniom, że to dla Waszego bezpieczeństwa i dla Waszego dobra. Poznanie Was przed pierwszym spotkaniem jest koniecznością i kto tego nie robi nie powinien zasługiwać na Wasze zaufanie. Ale jest wiele innych sposobów aby poznać Was i Wasze predyspozycje a kamerka internetowa nie powinna do nich należeć. A przynajmniej nie powinna być wstępem do dominacji nad Wami a jak już to tylko dopełnieniem.
Kto zresztą tak na prawdę mogąc i chcąc się Wami zając przedkłada kamerkę nad realne spotkania? No chyba, że więcej i realnie nie możecie siebie ofiarować i w grę wchodzić może w Waszym wypadku tylko wirtualna tresura. Nawet wtedy jednak miejcie świadomość, że osoba po drugiej stronie, może w Was widzieć tylko zabawkę lub ofiarę a nie Uległą szukającą spełnienia siebie i swoich pragnień.