w Sieci… zawsze znaleźć się może pająk…

  

   Prawdą jest, że nie powinno zaczynać się od tyłu jak to ujął Nemo. Jeszcze kilka lat temu nie widziałbym ku temu przeciwwskazań a może nawet i radziłbym początkującym Uległym najpierw wypróbować swoje oddanie w uległości wirtualnej.

   Przez te kilka lat namnożyło się jednak tak wielu oszołomów żerujących właśnie na początkujących, że dziś stanowczo to jednak odradzam. I nie tyle chodzi tu o naiwność być może choć i niekiedy ona właśnie jest powodem, co o nieprzepartą potrzebę uległości i przynależności , która to niekiedy zagłusza niestety zdrowy rozsądek. Nie zapominajmy też o tym, że choć nazywam ich tu oszołomami, to bardzo często nie są to bynajmniej głupi faceci i do perfekcji opanowali manipulowanie słowem… Mamią więc Uległą wykorzystując tak jej skłonność do uległości jak i również wykorzystując niewiedzę lub błędne stereotypy, których tak wiele można znaleźć w necie o BDSM. I zanim ofiara spostrzeże się w ogóle, że jest ofiarą… wpada w ich sidła i nawet zdrowy rozsadek nie na wiele już się jej zdaje…

 

 

 

   Niestety, jak w przypadku wielu innych popularnych i pociągających spraw, tak i wokół BDSM namnożyło się masę patologii z którymi zdecydowanie trzeba walczyć. Piętnować i ostrzegać aby takiego piękna jakie w uległości i oddaniu kobieta może odnaleźć nie zamieniły do końca w jeden wielki śmietnik.

   Nie tylko zresztą kobiety narażone są na ryzyko w wirtualnym świecie. Oczywiście nie można porównać ośmieszenia jakiego my możemy doznać, gdy okazuje się, iż napaliliśmy się na uległą będącą w rzeczywistości jakimś dowcipnisiem… z bólem oszukania, wykorzystania i porzucenia jakie może spotkać Uległą. Nam wystarczy udawanie, że się też dobrze bawiliśmy i tyle. Na zdrowym rozsądku zaś opierajmy całą resztę bo i dziewczyny też się zdążają niegrzeczne a i zwykłych naciągaczek też całkiem sporo możemy spotkać na swojej drodze…

   Niestety wiele osób myli anonimowość z przyzwoleniem na wszystko. A także i z bezkarnością. Krótkowzroczne to ale niestety nim się prawda wyda zdążą już zniszczyć niejedno życie lub zabić w kimś jej piękno. Nie zmieni się to jednak, jeśli my sami się najpierw nie zmienimy. Nie namawiając do całkowitego braku zaufania i nieufności do każdego nowo poznawanego w sieci… nie oddawajmy mu jednak tego co w nas być może najcenniejsze. A już na pewno nie tak bezkrytycznie… Traktujmy to wirtualne życie jak dodatek i uzupełnienie a nie jako środek na spełnienie…

   I choć na szczęście zdarzają się jednak wyjątki to jednak wirtualnej tresurze i dominacji, poddawajcie się drogie Uległe dopiero po realnym poznaniu i upewnieniu się co do intencji faceta które zazwyczaj są wiadome. Pamiętając też, że zazwyczaj raptem połowa z tego co mówi jest prawdą?