kobiecy wytrysk…

 

…czyli jak się Sunia z rozkoszy „posiusiała”…

     
   Nie będąc zwolennikiem pornografii a już na pewno nie będąc za wystawianiem kogoś na jej wpływ bez jego wiedzy i zgody, zwłaszcza osób nieletnich, z przykrością muszę stwierdzić, ze niestety periodyki mniej lub bardziej o pornografie trącające są dla wielu osób nadal jedynym a w każdym bądź razie jednym z pierwszych często źródeł, gdzie mogą one znaleźć jakieś tam wiadomości o sferze seksualności. I chociaż pornografia spłyca i uprzedmiotawia seks sprowadzając go do zwierzęcej wręcz wymiany płynów, to jednak pokazuje również, że seks i cielesność wybiega i to bardzo poza podręcznikowy obraz. I to ten obraz z lekcji biologii bo pewnie jeszcze długo przyjdzie nam czekać na wprowadzenie do szkół przynajmniej podstaw seksuologii… coś w ogóle z seksuologia mających tak na prawdę wspólnego.

    Nic wiec dziwnego, że spora cześć z nas o swoim ciele, zwłaszcza w aspekcie jego seksualności, wie tyle co nic. Przynajmniej do czasu, gdy to i owo zaczyna uwierać, tamto i siamto nie pasować… i zaczynamy szukać odpowiedzi na dręczące nas pytania… rodzące się w nas same z siebie lub powstałe pod wpływem zaistniałych niespodziewanie doznań lub, nie oszukujmy się, w wielu przypadkach po obejrzeniu jakiegoś filmiku, mniej lub bardziej pornograficznego…

   Nie dziwi mnie więc zażenowanie z jakim kobiety o ten konkretny problem mnie pytają. O ile w ogóle zebrały się oczywiście na odwagę… nie dziwi mnie tym bardziej zażenowanie kobiety, nieświadomej istnienia kobiecego wytrysku, gdy tego u mnie zaznała, choć w tym akurat przypadku ma to całkiem miły podtekst i jeszcze milsze zazwyczaj rozwiniecie… od chęci zapadnięcia się pod ziemie poczynając bo najczęściej możliwości ucieczki nie mają… po późniejszą dumę nawet i samozadowolenie z tak silnego orgazmu. A zażenowanie i tak pozostaje więc nawet wiedząc już co zaszło, przy kolejnej takiej okazji i tak przynajmniej za firankami powiek skryć się muszą… :)))

   A temat przecież nie jest nowy bo już Arystoteles pisał o kobiecej ejakulacji a rzymski lekarz Gallen w II wieku n.e. opisywał „żeńską prostatę” dzięki której ten „ewenement” jest możliwy. Na przestrzeni wieków jeszcze kilka razy do tematu się odnoszono, choć prawdziwy bum zainteresowania nastąpił w latach 80-tych ubiegłego wieku po opublikowaniu przez Ladasa, Whipple i Perry’ego ich książki „Punkt G”. Nadal wielce kontrowersyjnej, nadal podważanej, w odniesieniu co do istnienia tego już osławionego i wielce poszukiwanego punktu… co w niczym nie zmienia faktu, że kobieca ejakulacja mitem nie jest.

     Właśnie z niewiedzy i przekłamania z tych czy innych przyczyn wynikającego, bierze się w dużej mierze to kobiece zażenowanie. Kobiecy wytrysk nie jest jednak niekontrolowanym oddaniem moczu wynikłym na skutek silnego podniecenia. Wydalany płyn nie jest bowiem moczem co łatwo sprawdzić, choćby tylko wąchając go po kilku minutach. Nie poczujemy ostrego zapachu amoniaku zawartego w moczu. Sam płyn ma zaś odczyn zasadowy wiec i nie będzie barwił na żółto pościeli…

     Jest to po prostu naturalny, choć nie często spotykany objaw bardzo silnego podniecenia u kobiety. Najnowsze badania zaś wykazują, że jest on możliwy u każdej praktycznie kobiety, choć oczywiście tylko nieliczne tego będą w stanie doświadczyć, na co składa się wiele czynników o których to może innym razem…

   …a może i nie?… na zachodzie… rozdmuchanie tematu spowodowało bowiem wręcz pogoń za wywoływaniem kobiecego orgazmu. Czemu w sumie nie ma się niby co dziwić bo raz, że jest niekłamanym objawem kobiecego podniecenia i takowego orgazmu nie można udawać bez wprowadzenia jakiejś cieczy do cewki moczowej tuż przed jak to robią gwiazdki porno. Z partnerem to oczywiście nie przejdzie bo prędzej czy później zacząłby mieć podejrzenia co do wizyt partnerki w kibelku tuż przed orgazmem. Zwłaszcza gdy świadomie go próbuję wywoływać. Znacie facetów… nic tak na ich ego nie działa jak potwierdzenie ich miłosnych umiejętności… a, że wytrysk u kobiety jest tego najpełniejszym przykładem, bo niekłamanym i tylko bardzo silnemu podnieceniu towarzyszącym… to i rzucili się faceci na poradniki wszelkiego typu, aby się w ten sposób podbudowywać…

   I po raz kolejny to co piękne przez to również, że tak rzadkie a co najważniejsze SPONTANICZNE… zamienione zostało w zwykle łóżkowe rzemiosło. Przy okazji wpędzające niejednokrotnie kobiety w kolejne kompleksy. Bo choć każda kobieta anatomicznie jest do tego zdolna, to nie każda tego doświadczy. Choćby tylko z powodu mentalnego nie przygotowania czy wręcz niechęci. No i jeszcze to, że kilka kropelek które może się im i wcześniej zdarzały a po prostu umykały uwadze może być za małym „dowodem” i facet będzie nagle pełnej szklanki żądał?

     …to już chyba lepiej jak resztę przemilczę i tylko szczerze zainteresowanym tego typu doznaniami kobietom, na priv szczegóły będę zdradzał… :)))

     Bo kobiecy wytrysk mitem nie jest… po prostu nim być nie może… choćby dlatego, że sam miałem okazje go kilkakrotnie już zaobserwować. Nie chwaląc się… nie dalej jak w zeszłym tygodniu, Sunie aż do „posiusiania” się z rozkoszy doprowadziłem :)))