słowo o SŁOWIE

 

SAFEWORD

     SŁOWO BEZPIECZEŃSTWA jest traktowane jako jeden z ważniejszych aspektów BDSM odróżniających BDSM od zwykłego molestowania czy wykorzystywania seksualnego i kto go nie stosuje albo co gorsza nie respektuje, ten w ogóle nie powinien być uważany za „Pana” i omijany szerokim łukiem a nawet według wielu, wręcz publicznie napiętnowany aby nie krzywdził innych… to, że Uległa pragnie zostać „wykorzystana” i „skrzywdzona” w niczym nie zmienia faktu, że ma to się odbywać na bazie jej przyzwolenia na to. I tylko tak ma to sens zresztą. Nie dziwi mnie więc podejście kilku grup miłośników BDSM które niestosowanie się do SŁOWA a nawet jego nie stosowanie starają się zakwalifikować wprost jako przestępstwo w myśl prawa.
   
   Uległa bowiem nie tylko ma prawo do określenia, przynajmniej wstępnego jakim praktykom chce i jest się w stanie poddać, co następuje na etapie poznawania się, ale ma też prawo móc wycofać się w każdym momencie. Tak z konkretnej praktyki, jak i z całej sesji. Mając PRAWO zdanie zmienić tak z powodu zbytniego dyskomfortu, jak i z powodu bólu który przerósł po prostu jej oczekiwania i możliwości… czy też z prozaicznego rozwiania się magii tak samej sesji jak i dominującego…

    Bez względu zaś na powody jakimi by to mogło by nie być spowodowane, po prostu MUSI mieć ona możliwość wycofania się i w tym celu dysponuje… dysponować powinna SŁOWEM bezpieczeństwa a do tego też jeszcze i GESTEM bezpieczeństwa w sytuacjach gdy powiedzenie czegoś byłoby nie możliwe… i to nawet w przypadku jej zarzekania się, że wszystko grzecznie i dzielnie znieść potrafi.

   Pomimo dość zdecydowanej postawy wobec tych, którzy SŁOWA nie stosują, są jednak różnice w podejściu do stosowania samego SŁOWA i tu można wyróżnić dwie główne szkoły postępowania. Pierwsza z nich podchodzi do samego SŁOWA jak do świętości i jednoznacznie rozumie je jako NAKAZ do natychmiastowego zakończenia sesji. Inna z nich radzi/zaleca stosowanie dwóch rożnych słów bezpieczeństwa. Pierwsze z nich miało by być kategorycznym NAKAZEM do zaprzestania sesji więc w sumie tłumaczyć trzeba było by je jako zdecydowane „wystarczy-koniec” a drugie, inne słowo ma być tłumaczone jako „nie tak mocno”, czyli samo w sobie sesji nie odwołujące ale ma być znakiem dla dominującego, że zadawany ból lub przeżywana rozkosz jest już na granicy wytrzymałości Uległej i kontynuacja mogłaby tą granice przekroczyć i całą sesje szlag by mógł trafić…

    Biorąc jednak pod uwagę, że i z zapamiętaniem jednego SŁOWA Uległe w trakcie sesji czasami mają problem, stosowanie dwóch jeszcze tym bardziej sprawę może niepotrzebnie skomplikować. Bywają też sytuacje, że nadmiar bólu i rozkoszy spowoduje wypowiedzenie przez Uległą SŁOWA w kontekście potrzeby przerwy a nie przerwania całej sesji. Co raz częściej więc SŁOWO stosuje się w takim właśnie jego rozumieniu, że Uległa domaga się przerwy. To czemu jest w danej chwili poddawana musi być oczywiście natychmiast zaprzestane a jeśli jest związana to więzy muszą być przynajmniej poluzowane aby mogła się też znaleźć w bardziej komfortowej pozycji. Nie powinno to wiec jednak kończyć samej sesji w sposób jednoznaczny i kategoryczny a dać Uleglej czas na odetchniecie i podjecie ostatecznej decyzji czy chce kontynuować czy rzeczywiście chce przerwania sesji.

    Nasze podejście do SŁOWA powinno więc być z Uległą przedyskutowane aby w tej kwestii nie było najmniejszych nawet wątpliwości. Co dotyczy też również samego wyboru SŁOWA bezpieczeństwa tak aby dając ono Uleglej możliwość kontrolowania naszych działań oraz ich przerwania gdybyśmy się zagalopowali to jednak nie wprowadzało zamieszania w samą sesje. Nie może być więc to wybrane przez Uległą SŁOWO w żaden sposób kojarzące się z odmową. Nie powinny to być więc słowa typu „koniec”, „nie chce”, „przestań” bo siłą rzeczy uniemożliwiałyby chociażby tylko przeprowadzenie sesji/spotkania na bazie gwałtu czy też gdy Uległą podnieca to, że jest przez dominującego wykorzystywana właśnie POMIMO jej sprzeciwów i błagań aby tego nie robił. SŁOWO więc powinno być jak najbardziej neutralne a zarazem łatwe do zapamiętania. Często jest więc radzone aby słowem bezpieczeństwa było na przykład imię dominującego. A przy stosowaniu dwóch SŁÓW aby wykorzystać kolory gdzie „żółty” to przerwa a „czerwony” to koniec i kropka.

   Jakiekolwiek by jednak ono nie było, i bez względu jak do niego byśmy podchodzić się zdecydowali, nie podlega najmniejszej dyskusji, że SŁOWO ustalone być musi a nie stosowanie się do niego jest według mnie rzeczywiście przestępstwem. Nie w myśl prawa niestety ale jest przestępstwem przeciwko zaufaniu jakim nas obdarzono i przeciwko zdrowemu rozsądkowi bo przecież żaden z nas nie jest nieomylny i choćbyśmy nie wiem jak uważali zawsze może się zdarzyć, że ten jakiś jeden malutki szczególik może niestety umknąć naszej uwadze…

   A to czy Uległa chce posiadać takie słowo bezpieczeństwa i czy w ogóle będzie chciała je stosować/wykorzystywać to już zupełnie inna bajka :D