domin pantoflarzem?

  

   W swoim ostatnim poście Docile poruszyła dwa dość ważne tematy. Ważniejszym dużo jest ten o przyjaźni jaka powinna być tworzona w relacjach D/U. Ale o tym już przecież pisałem i choć pewnikiem do tego jeszcze nie raz będę musiał powrócić, to dziś jednak „przyczepie” się do innej sprawy…

   Czy Domini pozostający w stałych związkach, wobec swoich żon rzeczywiście bywają takimi „pantoflarzami”? Uległy wobec żony a przynajmniej wobec niej spolegliwy, czy nie szuka więc tylko wyżycia się na innej kobiecie? Może więc raczej szuka odreagowania stresu, że ze ślubną nie może tak jakby chciał i na domiar złego nie miał nawet odwagi wspomnieć jej o swoich preferencjach? Czy nie jest to dla niego więc tylko łatwy seks z pikantnymi szczegółami? A może potrzebuje poczuć się kimś wyjątkowym w oczach kobiety? Kimś, kim już dawno przestał być w oczach swojej żony a frustracja narastająca w nim z tego powodu niekiedy przez lata sprawiła, że to pragnienie stało się przewodnim i już nie wystarcza mu „zwykła miłość” ale właśnie takiego wręcz zaślepienia sobą potrzebować będzie a to przecież najprościej znaleźć właśnie u Uleglej? Bo przecież gdyby był rzeczywiście dominującym facetem to byłby nim od początku także i wobec swojej żony a skoro nad ślubną nie potrafił zapanować i jej zdominować, to co? Znalazł po prostu głupszą, która się na jego niby dominacje dala nabrać bo jeszcze go poznać nie zdołała?

   Wielu facetów nadal myli i mylić będzie dominowanie nad kobietą ze zwykłym się nad nią znęcaniem. Będą u Uległych szukać odreagowania swoich problemów nie tylko z małżonką ale i wszelakich innych. Taki model, gdzie Uległa jest w sumie ofiarą nie jest bynajmniej zarezerwowany dla facetów pozostających w stałych związkach. Wiele innych frustracji mogą oni zechcieć na Uleglej wyładować choć zazwyczaj tylko wobec Uległych są takimi „macho” a w życiu codziennym ta ich „siła i dominacja” jest jak bańka mydlana… Najprościej rzecz ujmując… czując się nieudacznikami w życiu codziennym będą się chcieli dowartościować kosztem Uległej. Będą więc na jej uległości i oddaniu żerować i się nim tuczyć. Sami swoje ego podbudowywać, nic w zamian tak na prawdę Uległej nie dając. Choćby tylko dlatego, że będą od początku do końca przeświadczeni, że Uległa potrzebuje do szczęścia takiego a nie innego traktowania. Nie będą więc w niej widzieć drugiego człowieka którego trzeba budować a tylko obiekt seksualny do spełniania swoich zachcianek i do podbudowywania swojego ego… Są więc niczym jak pijawka wysysająca to co w Uległej najpiękniejsze…

   Nie zawsze jednak musi być aż tak bo jest i inna strona medalu. Nie ma się co okłamywać i większość z nas do BDSM przyciągnął łatwy seks, chęć dowartościowania się, chęć spełnienia swoich perwersyjnych nawet zachcianek lub po prostu czysta ciekawość jak to jest „poczuć się Panem i Władcą Absolutnym”. Nie ma w tym nic złego o ile tylko oczywiście nauczymy się dostrzegać w Uległej kobietę… osobę, która ma swoje prawa a jednym z nich jest prawo do szacunku. Gdy oprócz „Ja” zaczynamy dostrzegać też i Uległą, jej potrzeby, jej uczucia i jej pragnienia.

   I jeśli tego „czegoś”, opartego na szacunku do Uległej zabraknie niczym nie będziemy się różnić od tej całej masy pseudo dominów. A różnić się warto. Nie dla samej świadomości, że jednak tworzymy a nie, że jesteśmy tylko oszołomami żerującymi na naiwności, niewiedzy i potrzebach innych. Tworząc… budując… otrzymujemy przecież w zamian coś o czym taki oszołom, frustrat czy inny „macho” nawet nie będzie mógł marzyć…

 

59 thoughts on “domin pantoflarzem?

  1. Swieta racja Mistrzu. Szkoda tylko, ze tylko nieliczni maja takie przekonania jak Ty… Chyba, ze to tylko ja zle trafiam…

    1. ani ja taki wyjątkowy ani mam wielka nadzieje Ty nie jesteś taka pechowa i znajdzie się i dla Ciebie Pan z prawdziwego zdarzenia za co oczywiście kciuki trzymam. teraz już zresztą wiesz czego się wystrzegać :)))

  2. tak jak napisałeś… liczy sie szacunek do Uległej i to „cos”, co ich łaczy…bez wzgledu czy jest to „tylko” przyjaźń czy cos wiecej…

    1. nie w każdej relacji D/U przyjaźń musi występować lecz o ile tylko spraw i relacji by nie komplikowała to według mnie warto jeśli by była. w oparciu o przyjaźń i zaufanie można stworzyć coś na prawdę pięknego. czasami są to podstawy na których dłużej związek przetrwa niż tylko na samej miłości bądź zauroczeniu zbudowany?

  3. co prawda narażę się iż jestem uprzedzona i złośliwa ale, byłam czytałam i dla mnie Master co tylko rządzi to dooopa nie Master.. zupełnie się nie zgadzam, a ktoś chyba pantoflarza nie widział skoro widział dwa w jednym, czyli pantoflarza bywającego masterem… wiesz bycie empatycznym i ugodowym nie oznacza pantoflarstwa, pantoflarz to człowiek skrajnie uległy i strachliwy.. p.s. nie jestem złośliwa serio, serio :)

    1. bycie empatycznym i ugodowym oczywiście nie oznacza od razu pantoflarstwa niemniej jednak dla wielu właśnie przejawem pantoflarstwa będzie. zwłaszcza jeśli o dominujących mowa… zestawienie „jedna dominuje…przed druga łagodnieje” jest rzeczywiście wielce rażące sporą cześć ludzi. Docile napisała cześć … o tych co w sumie niekoniecznie pantoflarzami być muszą… ja zaś nieco konkretniej o tych wspomniałem co rzeczywiście pantoflarzami być mogą a u uleglej odreagowania stresu czy innych fobii szukają? sama przyznasz ze całkiem sporo ich znaleźć można…

      1. widzisz jak się ładnie zgadzamy??:))) tylko to są frustraci – ludzie, którzy bardzo by chcieli ale mają tchórza pod skórą, usiłują coś zrobic ale słabo :) dopiero jak znajdą sobie „ofiarę” to mają ujście:) nic wspólnego z pantoflarzami:))

        1. granica pomiędzy empatia i ugodowością a pantoflarstwem jest oczywiście bardzo płynna i w dużej mierze zależy od oceniającego. czasami na wyrost pantoflarzem nazywającego kogoś kto może nie do końca na to zasługuje. prawda jest jednak taka , ze wielu frustratów rzeczywiście na uległości będzie chciało się wyżyć tylko i na niej żerować. sporo wśród nich i takich co na co dzień pantoflarzami są lub na pantoflarzy tylko wyglądają…

      2. Nie ma co… Faceci przez nas cierpią, na początku super love story niczym z komedii romantycznej, a później szukają pocieszenia u Uległej… Kobieta „doskonała” winna pamiętać o tym, że może i jesteśmy piękne, możemy mieć”każdego” ale o faceta trzeba dbać i nie dawać mu odczuć, że „takich jak on mam na pęczki”… Chcesz mieć chłopa w domu chyba co? Nie śpisz samotnie, masz do kogo się odezwać, kogo przytulić, ma kto wyrzucić śmieci i przybić gwoździa… Więc nie zatracajmy się w tym z myślą „jestem panią, mogę wszystko bo mam pantofla”… To bardzo nie fair w stosunku do niego, owszem ja też lubię sobie po dominować… ale łózko zostawiam mojemu mężczyźnie i choć często nie mam ochoty, najzwyczajniej w świecie mi się nie chce i nie popieram jego wszystkich zachcianek .. robię to, a on wie, że żadna Uległa nie da mu nic lepszego niż ja;] a on z radością za dnia robi za „pantofla”, będąc na każde zawołanie, bo wie… Że wieczorem znów sobie porządzi i zrobi ze mnie niewolnice… Choć nie powiem, bo mi się to nawet podoba..:))

        1. witam u siebie i dziękuje za komentarz kobiety która najwyraźniej znalazła swoja drogę i co najważniejsze się na niej odnajduje wraz z partnerem… :))piszesz bardziej o takim podejściu do sprawy o którym Dolice wspominała i Su a ja czarna stronę tego zagadnienia raczej starałem się pokazać choć oczywiście zdaje sobie sprawę ze to tylko jedna strona medalu a przyczyn może być wiele. w każdym bądź razie według mnie najważniejsze w każdym związku jest jednak to aby nie robić niczego na sile. i wiele kobiet nie czujących w sobie uległości nie będzie na sile uległymi w łózko dla swojego faceta i nie powinno się ich zresztą do tego przymuszać. jest również często i tak, ze marzenia erotyczne mężczyźni spełniać pragną nie z zona właśnie bo ogranicza ich kompleks Madonny?

    2. Pantoflarza widziałam nie raz i nie dwa,więc potrafię rozróżnić ,czy nim jest czy nie.Owszem wiem ,że wielu mężczyzn woli ustępować swoim żonom ,dla świętego spokoju,bo tak łatwiej i kłótni nie ma i żona o zdradę nie posądzi…To ich wybór,ja ich za to nie krytykuję a jedynie pokazuję,że domin to też człowiek ma swoje zalety i wady.Często też jest ciepłym misiem w obejściu,a gdy przekracza pewną linię staje się dominem i to uważam za coś wspaniałego…

      1. wielu z nas inna postawę przybiera wobec rodziny…inna wobec znajomych…. a jeszcze inna wobec uleglej lub dominującego… bywa, ze odnajdujemy się w obu tych rolach będąc w nich jak najbardziej szczerymi…bywa, ze w byciu dominującym lub byciu uległą odnajdujemy prawdziwych siebie… bywa jednak i tak i na tym starałem się skupić, ze bycie dominującym bywa odreagowaniem życia codziennego co według mnie bywa bardzo niebezpieczne a nawet karygodne…

        1. i nikt nigdy nie powinien Ciebie do tego namawiać skoro nie czujesz w sobie tej potrzeby. jest wiele dróg do samospełnienia się i do szczęścia jakimi kobieta podążyć może i nigdy nie twierdziłem, ze droga uległości jest ta jedyna lub przynajmniej najlepsza. może być piękna ale tylko dla nielicznych i co najważniejsze musi to być jej świadomy wybór i tylko wtedy piękno swoje w tym odnajdzie gdy w odpowiedzialnych rekach się znajdzie.

  4. Uważam, że nie ma nic dziwnego w takim rozdwojeniu. Z kilku powodów. Po pierwsze każdy z nas przybiera różne postawy wobec różnych osób i sytuacji. I tak na przykład moja rodzina określa mnie mianem milkliwej i bardzo flegmatycznej, za to wśród współpracowników i dalszych znajomych uchodzę za wcielenie energii i gadatliwości. Czy w którymś przypadku jestem fałszywa, skoro drugi jest tak odmienny? Chyba nie. Po drugie po raz pierwszy wchodząc w relacje D/U, nigdy nie wiadomo, jak się człowiek w tym sprawdzi (bez znaczenia też po której stronie), jak to na niego wpłynie i wydaje mi się dość oczywiste, że mało kto chce ryzykować w małżeństwie/stałym związku; zwłaszcza że współmałżonek czy partner wcale nie musi podzielać zainteresowań, a wręcz uznać, że „o nie, taki mężczyzna/taka kobieta nie będzie wychowywać moich dzieci!”. Sądzę również, że twierdzenie, iż skoro mężczyzna nie potrafi zapanować nad swoją żoną i zdominować jej od początku, to jaki to z niego Domin – jest z założenia nie trafione, gdyż należy wziąć pod uwagę, że może wcale nie chce? Może to jego świadomy wybór? Może potrafiłby, ale nie jest mu to w tym konkretnym związku potrzebne? Wobec różnych osób wchodzimy w różne role, ot, cała filozofia.

    1. masz racje i o tym mniej więcej był post Docile. ja skoncentrowałem się za to na takich co rzeczywiście niewiele z bdsm wspólnego maja a szukają tu wyżycia się i odreagowania. nadal za wielu ich na ulegle poluje…

  5. napisze o sobie bo mysle ze to moze pokazac sprawe w innym swietle.kobieta z ktora zyje jest z charakteru urodzonym dyrektorem. w codziennych ukladach mialem zwyczaj przez lata ustepowac ..dla swietego spokoju i z lenistwa ;). mimo to na codzien jestesmy zwiazkiem partnerskim. w sypialni jest inna sprawa , dominuje nad nia a ona grzecznie spelnia swoje obowiazki.Co jakis czas jednak korci mnie inna Sunia. Czemu, niby mam jedna. ano dla tego ze moja dosc jest ulegla ale nie wystarczajaco. wyznaje zasade ze BDSM jest tym czym powinno byc jezeli obie strony czerpia z tego satysfakcje. w Jej przypadku tolerancja jest nazwijmy to mila ale… dosc szybko mowi „bezpieczne slowo”tak poszukuje czegos wiecej, mocniej ale jakos (pomimo propozycji) nie moge sie przelamac bo nie bardzo wyobrazam sobie BDSM z obca osoba. pierw powinien byc jakis zwiazek zrozumienie a dopiero potem sesje BDSM. i moze fakt ze BDSM nie istnieje dla mnie bez sexu , brzmi to moze dziwnie ale spotkalem sie z sesjami gdzie master zabawial sie Suczka bez zaspokojenia jej czy siebie – to zalatuje mi czystym sadyzmem ale to moje zdanie

    1. witam…rzeczywiscie czesto przybieramy inne postawy do roznych osob, to prawda…poruszasz sprawę wcześniejszego poznania się i wytworzenia jakieś namiastki zrozumienia i związku przed przejściem do „następnego etapu”. rzadko się o tym pisze ale w sumie nie jest to takie rzadkie nawet w przypadku dominujących. nie każdy z nas jest frustratem rzucającym sie na pierwsza lepsza i nie każdemu z nas tylko o seks z pierwsza lepsza chodzi… wynikałoby z Twojej wypowiedzi , ze szukasz kochanki która byłaby bardziej uległa niż Twoja zona, czy tak?a sesje bez seksu… to już w dużej mierze zależeć będzie i od upodobań byleby by były to upodobania i potrzeby obu stron… czasami zaś po prostu trzeba suni tego odmówić? :)))

      1. czego szukam… moze nie tyle bardziej uleglej co realnej Suczki. moja zona lubi bardzo pikantny sex ale ciężko realnie nazwać ja ulegla. Nie podnieca jej niewygoda, poważne zniewolenie czy nawet niewielki bol (nie mowie o klapsie w tylek).wiem, ze moglbym na niej to wymusic i ze pewnie gdybym mocno nacisnol zrobilaby to dla mnie, ale bylo by to przykre dla niej doswiadczenie a to calkowiecie kluci sie z moim pojeciem takich zabawSzukam Suczki dla ktorej zniewolenie i dominacja BDSM jest obiektem pozadaniaco do Seksu w trakcie sesji… tak jak pisalem dla mnie to praktycznie nierozerwalne i stawiam sprawe jasno od poczatku. oczywiscie czasami trzeba sie powstrzymac w celach „wychowawczych”. odrobina postu doda pikanterii spelnienu :)I tak uwazam ze trzeba nawiazac jakas nic porozumienia, poznac sie. Dla mnie prawdziwe! Suczki to kobiety szczególne i niezwykle. taki skarb dla dominujacych mezczyzn. Chce pierw ja ciut poznac zanim stanie sie moja niewolnica

        1. Ulegle to szczególne i niezwykle kobiety wiec takiemu Twojemu podejściu z chęcią przyklasnę. tak samo jeśli chodzi o przymuszanie tak często niestety nawet wobec uległych stosowane a tym bardziej do kobiet lubiących bardziej ostry seks ale nie będących uległymi. do niczego dobrego to nie prowadzi. nie w tym rzec aby kobieta to dla nas robiła z poczucia obowiązku czy to jako zona czy uległa a ze szczerej chęci dla nas tego robienia i odnajdywania się w tym czyż nie? rola uleglej jest niby służyć swojemu panu cala sobie itd ale nie okłamujmy się.. dopiero w momencie gdy będzie tego szczerze pragnęła, będzie nam się w stanie w pełni oddać. tym samym wiec przyjemność i spełnienie się obu stron pełniejszym będzie? przyjaźń zaś zbudowana w trakcie tego może niejedna miłość nawet w kat zapędzić wiec tym ważniejsze jest stworzenie takiej nici porozumienia?jeśli byś mógł to odezwij się na priv…

          1. Totalne nieporozumienie … byłam ULEGŁA – taka o jakiej piszecie , … tragedia … jaka niezwykła … chyba zmanipulowana z popierdo*oną psychiką … teraz zaczynam żyć i myśleć , bo on odszedł do innej … co za ulga … Co do tego doprowadziło ? Nie wiem …nigdy nie był pantoflarzem, ale był zakłamanym, zakompleksionym nieudacznikem życiowym. W domu gehenna – agresja i obwinanie mnie za wszystkie porażki. Moim kosztem, leczył swoje kompleksy. Miał zawsze mnóstwo koleżanek, więcej niż ja, bo tylko im mógł jeszcze czymś imponować … nie miał kolegów, bo czym mógł zaimonować innemu facetowi – swoim nieudacznictwem? Teraz jest z inną, co za szczęście, ale i tak codziennie reperuje sobie moim kosztem swoje ego, np. CUDNIE mnie wyzywając, grożąc mi, nagrywając na dyktafon, doprowadzając mnie do histerii … coraz rzadziej, ale jednak … myślę, że na razie „kryje się” przed nową …. bo jeszcze ja daję mu się sprowokawć. Nic nie dociera do tego człowieka. NIC !!!!

            1. byłaś nie tyle wiec uległa co ofiara a to kolosalna różnica i szczerze Tobie współczuje. tylko w odpowiedzialnych rekach kobieta może poczuć czym jest prawdziwa uległość. a nie jest nią to co Ty tu opisujesz. to rzeczywiście na gehennę raczej wygląda wiec i nie dziwie się i Twojemu zadowoleniu, ze sobie inna znalazł i sceptycznemu podejściu do samej uległości. nadal niestety zbyt wielu myli dominowanie ze zwykłym znęcaniem się nad kobieta w ramach leczenia swoich kompleksów lub jako dowartościowanie się. uległą się buduje a nie nią manipuluje…

  6. Racja Mistrzu. Choć nie wiem do końca jak to jest, mój Pan jestem moim mężem więc mam o tyle łatwiej lub trudniej, nie wiem. Ale jest mi z tym dobrze i przy Nim czuje się sobą. Właśnie ciekawe jak jest lepiej? Mieć Pana cały czas przy sobie, mieszkać z nim itd. czy mieć wlaśnie takiego z którym się spotyka co jakiś czas? Zauwazylam że chyba mniej jest małżeństw takich D/u. Większość ludzi prowadzi normalne życie i ma drugie życie-bdsm. To chyba trudne. Chociaż jak bym miala zwyklego męża to też pewnie bym miala drugie życie. Ale tak się mi poszczęściło że moja druga połówka jest Dominująca i jest nam dobrze.

    1. witam i u mnie droga Sze…masz racje ze niewiele jest małżeństw czy nawet par bdsm-owych. kilkoma czynnikami jest to spowodowane o których we wcześniejszych postach już pisałem. nie każdemu tez będzie tak do końca odpowiadał stały związek w oparciu o bdsm ale ważne , ze wy się w nim odnajdujecie…:)))życie dwoma życiami bywa trudne bez względu na to czy tym drugim jest bdsm czy cokolwiek innego ale dla niektórych to dodaje pikanterii lub jest dodatkowa podnieta… lub, co najczęstsze chyba, nie widza innej możliwości lub na inna możliwość nie chcą lub nie mogą sobie pozwolić?

  7. Jak to dobrze że mój Mąż jest jednocześnie moim Panem :))) tylu kłopotów można uniknąć. Ale fakt od samego początku nie kryliśmy przed sobą swoich preferencji. Pozdrawiam :)

    1. Widzę jednak że jest jeszcze ktoś kto ma męża-Pana :) Faktycznie chyba można uniknąć dzięki temu wiele problemów.

      1. par które w swoich związkach mniej lub bardziej konkretne relacje bdsmowe stosują jest na pewno dużo więcej. sporo z nich po prostu wstydzić się będzie o tym mówić a jeszcze inne będą uważać to za coś wyłącznie swojego co ich związek cementuje i co nie podlega dyskusji. zwłaszcza na forum publicznym…

  8. BDSM czym jest a czym byc powinno. Gratuluje problemow. Trzeba miec naprawde duzo czasu, zeby jak jakis ciotomas zglebiac psychike jakiegos mezczyzny zeby poderwac kobiete..hehehe. BDSM, nie, dziekuje

    1. ktoś za kogoś nagrodę wyznaczył jak faceta usidlić z jakąś kobietą???Oby pod kontrolą????

      1. a tak konkretnie to o co chodzi? mógłby mi ktoś to przetłumaczyć bo w ząb nie zrozumiałem do czego drodzy panowie pijecie?

  9. Ale pitolenie i usprawiedliwianie chorej wyobraźni. Ofiarami takich dewiantów padają, niestety słabe i niepewne siebie kobiety, którym brak po prostu asertywności.To wynik złego wychowania dziewczynek, którym wmawia się że muszą być grzeczne, posłuszne i miłe dla każdego, a pomijać swoje oczekiwania, potrzeby i dobro. I później rosną takie mimozy, które dewiant niby dowartościowywuje seksem wygodnym tylko dla siebie. Ja tam kocham się ze swoją kobietą tak aby przede wszystkim Ona miała satysfakcję i zadowolenie. Nie wiąże jej i nie poniżam, to równoprawna ze mną osoba w seksie. Nie muszę nikogo zdominować aby odczuł orgazm wspólnie ze mną. BDSM jest po prostu forma dominacji, przemocy wobec drugiego człowieka. Tyle koleś mistrzunio hahahahaha

    1. zdziwiłbyś się tak jak i ja kiedyś się zdziwiłem jak wiele kobiet silnych i pewnych siebie właśnie w uległości potrafi się odnaleźć. chwała Tobie ze tak o swoja kobietę dbasz lecz widzisz tylko patologie jaka wokół BDSM narasta a nic wspólnego z prawdziwa dominacja nie ma. bo dominowanie to przede wszystkim może właśnie dbanie o potrzeby i zaspokojenie partnerki. Twojej do tego zaspokojenia po prostu nie potrzeba bycia zdominowana ani więzy czy ból. tak sprawę stawiając odmawiasz jednak spełnienia kobietom dla których jednak bycie związaną sprawia przyjemność a niekiedy nawet, choć według mnie to już za dużo, gdy to bycie związaną jest konieczne do przeżycia orgazmu.prawda zaś jest taka , ze dominowanie nie ma nic wspólnego z przemocą nad drugim człowiekiem. przynajmniej nic wspólnego mieć nie powinno choć niestety tu muszę przyznać ze jednak za często ma na co szczególny nacisk w swoich postach kładę aby to piętnować

  10. Od zawsze tak było i bedzie .Kobieta ma stać przy boku Mężczyzny.A nie odwrotnie.I wtedy bedzie dobrze. Niestety dzisiejsze czasy rządzą kobietami ,myslac że „one ” kontrolują je .A wy juz wiecie o czym mówie.

    1. trochę to męskim szowinizmem zalatuje choć może rzeczywiście masz racje. o tyle, o ile obie strony w takim związku będą się oczywiście odnajdywać

  11. Mój Master powiedział mi dawno temu na początku naszej drogi, że według Niego BDSM to przede wszystkim opieka i odpowiedzialność za drugą osobę. Jest wspaniałym człowiekiem, ufam mu bezgranicznie i czuję się bezpieczna. Nigdy nie zrobił nic, czego bym nie chciała.Może właśnie dlatego tak się dzieje, że jest na co dzień bardzo zdecydowanym i dominującym człowiekiem i nie gra żadnej roli. Relacja D/u to nie sesja na godziny… a wielu niedzielnych masterów tak właśnie wyobraża sobie dominację.W pseudodominujących mężczyznach przeraża mnie owo udawanie, zmiana ról na zasadzie – a teraz sobie trochę podominuję podobnie jak u kobiet – a teraz sobie trochę poulegam.A MY nie udajemy niczego i jest nam ze sobą bardzo dobrze.

    1. witam u mnie.tak. opieka i odpowiedzialność za drugą osobę powinny być jedna z podstaw dominowania. tak w przypadku stałego związku na BDSM opartego jak i takiego tylko „na godziny” tym bardziej może nawet. udawanie nie jest może złe choć nie wszystkim z nim będzie do twarzy. będą jednak i tacy którzy swoja aurę, ze tak powiem posiadają a co za tym idzie ich dominowanie jest cały czas wyczuwalne nawet gdy są empatyczni i ugodowi, czyż nie?

      1. Oczywiście, że są takie osoby i dobrze jest na swojej drodze spotkać kogoś, kto takie cechy posiada. W połączeniu z dominującą osobowością są to raczej rzadkość. Nie jest niczym złym wcielanie się w odpowiednie role chociażby na kilka godzin, ale prawdziwy związek Dominujący-uległa moim zdaniem ma sens wtedy, gdy taka relacja nie jest tylko zabawą na godziny, ale fundamentem bycia razem. Gdy kobieta pisze „bawię się w bdsm”, a na nieco szokujących zdjęciach widać poranione ciało, to ja widzę w niej raczej skrajną masochistkę, a nie dziewczynę o uległej duszy poszukującej swojego przeznaczenia… To raczej zabawka dla sadystów, niż uległa su dla swojego Mastera. Fakt – BDSM ma różne oblicza, jedni preferują związek oparty na głębokiej więzi emocjonalnej, inni oczekują przemocy, bólu i pokonywania kolejnych progów własnych możliwości.Patrząc z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że Los zrobił mi wspaniały prezent i za to nieustająco mu dziękuję. Jest w tym coś z przeznaczenia, bo nie tylko spotkaliśmy siebie, ale i potrafiliśmy nawzajem dostrzec i docenić swoje pragnienia.

        1. fakt. bycie dominującym często przemienia się w despotyzm jeśli się nie ma do tego pewnego dystansu… :)))prawdziwy związek d/u jest wtedy zaś gdy w poszanowaniu podstaw bdsm obie strony w takim a nie innym jego wymiarze się odnajdują wiec i tylko na godziny liczony również może być pięknym i pełnym.w BDSM to jest również piękne ze każdy może znaleźć dla siebie to czego tak na prawdę pragnie i na tym swoje szczęście budować. jest wiec w nim miejsce i dla masochistek i dla szukających tylko przygody i dla sadystów. byleby to się tylko kosztem drugiej osoby nie odbywało to w tych granicach wszystko jest dozwolone i tym samym daleki jestem od oceniania który wzór jest poprawniejszy. najlepszy jest bowiem ten który obu stronom równie doznań zapewnia i do tego się właśnie powinno dążyć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *