męski punkt widzenia…

  

   O ile nieliczną wspólną cechą większości Uległych jest lub też może być chęć i potrzeba przynależności, o tyle u większości facetów będzie to chęć i potrzeba posiadania. Bez względu czy dominujemy czy też nie, mamy naturę łowcy… wypatrzeć… zdobyć… i do garów zapędzić? Zapatrzeni w swój sukces (ale nie w trofeum !!!) szybko spoczywamy na laurach i na kanapie przed telewizorem. Wychodząc z założenia, co raz częściej mylnego, iż co raz zdobyte na zawsze już nam się należy. Choć może jednak nie do końca… im mniej z siebie dajemy tym większy bywa nasz strach, że jednak pojawić się może ktoś inny. I to do tego ktoś od nas lepszy. Lub ( o zgrozo !!! ) lepiej od nas wyposażony. I nawet jeśli tylko nieliczni z nas zasługiwać będą na miano „psa ogrodnika” to jednak sporo z nas będzie się jednak w tej kwestii zachowywać jak szczeniaki? :)))

 

  

   Śmiało więc między bajki można włożyć te wszystkie mity, iż świat BDSM lub to co się pod niego podszywa, pełne jest jakichś orgii, wymiany partnerów czy oddawania Uległej innym do mniej lub bardziej pełnej dyspozycji. Zbyt wielu w tym świadku zwykłych frustratów lub zgoła osób chcących się dowartościować kosztem partnerki aby mieli oni odwagę użyczenia swojej „suni” komuś kto może się okazać od nich lepszym. Na bycie oddawaną nie ma za bardzo więc co i liczyć (niestety?) gdyż temu podołać może tylko ktoś o wysokiej samoocenie własnej. Lub o zdecydowanie nazbyt wybujałym ego. :)))

   Co innego jeśli o chwalenie się miałoby chodzić. W tym to jesteśmy bezkonkurencyjni choć i Uległym też tego odmówić nie można. Zaczynając od wszelkiego typu opowieści jakie o naszych podbojach i zdobyczach w internecie rozpowszechniamy (ile z tego jest prawdą to już inna sprawa i innym to do osądzenia pozostawiam). Poprzez mniej lub bardziej kameralne spotkania w gronie osób z klimatem związanych, gdzie możemy pochwalić się naszą „zaobrożowaną sunią”. Jeszcze bez popisywania się jej umiejętnościami ale delektując się za to zazdrosnymi spojrzeniami  innych samców. I kobiet niekiedy też…

   No chyba, że to nie wystarcza aby zabłysnąć i trzeba się również i wyszkoleniem naszej Uległej podeprzeć… Czegóż to bowiem nie potrafimy wykombinować dla zaspokojenia naszej próżności i chęci zaimponowania innym… od spaceru przez miasto przy boku „super-laski” aż po pokazy dominacji i tresury gdzie nasza „sunia” występować będzie w roli głównej atrakcji.  :)))

 

 
  
   Nazwijmy to rozbieżnością pragnień i potrzeb. Nie jedyną zresztą jaka występuje w relacjach damsko-męskich. Po prostu do wielu spraw zwykliśmy podchodzić zgoła inaczej i większość trzeba nam po prostu bardzo „łopatologicznie” tłumaczyć. I to bez owijania w bawełnę i bez niedomówień. A już chyba najgorszym błędem jaki można popełnić to oczekiwać, iż sami się czegoś domyślimy. W tej czy też innej kwestii lepiej niczego nie pozostawiać przypadkowi ani tym bardziej naszej domyślności i nie dawać nam zbyt wielkiego pola do manewru.

   Tudzież do nadinterpretacji. Wiadomo bowiem czego większość z nas facetów będzie się dopatrywało w nieśmiałych próbach naprowadzenia nas na pomysł o rozszerzenie naszych relacji „na inne osoby”? :)))