„Jestem uległa, nawet bardzo i odkryłam ze lubię a raczej podnieca mnie ból , na początku było to dziwne doświadczenie ale teraz błagam o chłostę… (…) zastanawiam się skąd biorą się takie skłonności masochistyczne , czy są gdzieś ukryte w psychice ? a może zawsze to lubiłam tylko bałam się do tego przyznać bo w jakimś stopniu wstyd dominował moje upodobania (…) Jak uważasz w jaki sposób ból zamienia się w rozkosz która obezwładnia umysł i ciało”
słodkal…
I niby wszystko jasne i klarowne. Zboczenie i tyle. LECZYĆ !!!
Czy jednak aby na pewno?
Jest bowiem takie jedno małe „ale” i nie bez powodu użyłem cudzysłowów powołując się na obowiązujące normy. Bo chociaż preferencja ta znana jest pewnie od zarania ludzkości to jej nazwę ukuł Richard von Krafft-Ebing w 1886 (!!!) wrzucając ją jednocześnie do jednego worka z innymi dewiacjami i zboczeniami. Na wszelki wypadek przypomnę tylko, że musiało minąć jeszcze całkiem sporo czasu nim Freud dał podwaliny pod dzisiejszą psychologie, psychiatrię i seksuologie. Które to dziedziny ewoluują nieustannie, co raz zmieniając swoje podejście tak do zagadnień jak i do ludzi.
Masochizm wpisano w międzyczasie do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 pod numerkiem F65. Przynajmniej na razie jest więc masochizm nadal napiętnowany ale pod wpływem wielu ugrupowań a także psychologów i seksuologów szybko może to ulec zmianie.
Wszystkiemu zaś winne są endorfiny. Przypomnę, że odkryte dopiero w 1975 roku. Nadal nie rozumiemy pełnego ich działania na nasz organizm ale nawet tylko tyle co już na ich temat wiemy, wymusiło zmianę spojrzenia również i na masochizm. Co raz częściej mówi się nie tyle o odczuwaniu rozkoszy seksualnej pod wpływem zadawanego bólu co raczej o preferowaniu aktywności seksualnej związanej ze zniewoleniem, zadawaniem bólu lub upokorzeniem.
Preferencje zaś jak sami przyznacie to już nie to samo co dewiacje. Zwłaszcza, że do tychże preferencji sadomasochistycznych przyznaje się co raz większa grupa ludzi. Przynajmniej w formie „soft”. Badania seksuologa Alfreda Kinseya wykazały na przykład, że aż 55% mężczyzn i 50% reaguje seksualnie na gryzienie. A to też ból jakby na to nie patrzeć :)
Naukowcy naukowcami ale „swoi wiedzą lepiej”. I pewnie nie ma sensu im przypominać, że swoje poglądy opierają na doktrynie „leczącej” wszelką inność za pomocą ognia i takiego asortymentu tortur przy którym wymięka każdy dzisiejszy Domin. A za naukowe autorytety mając nadal tych co masochizm leczyli elektrowstrząsami a homoseksualizm lewatywą. :D
PS: W badaniach prowadzonych przez firmę Durex 16% Polaków przyznało się do używania masek, przepasek na oczy i krępowania ciała podczas aktywności seksualnej, natomiast 3,7% stwierdziło, że stosuje praktyki sadomasochistyczne
Nie jedna partia chciała by mieć takie poparcie? :)))
uważam że od bolu ktory sprawia przyjemnosc mozna sie latwo uzaleznic , gdyz jest to doznanie bardzo intensywne dodajac do tego caly kilmat , wiec tak jak kiedys pisales ze od bdsm latwo sie uzaleznic osobie ktora wchodzi w ten swiat …
na początku uniezależniamy się bardziej od wrażeń jakie niesie ten klimat oraz doznań jakie wywołują w nas hormony. Nad tym można jeszcze panować i traktować to w zakresie naszych preferencji. Pamiętając oczywiście cały czas o zagrożeniu jakie to z sobą niesie. A jest nim właśnie uzależnienie się od bólu lub jego zadawania.
„Magia to po prostu nauka, której jeszcze nie rozumiemy. ”
Christopher Moore – Gryź, mała, gryź
o nie. Od gryzienia to jak już ja jestem a „mała” skończy w „kagańcu”jak zaryzykuje taka niesubordynację :D

No nieźle, takie słabe te gadżety robią, że kulki z nivh wypadają? Ups, zebym takiej kulki podniesionej z podłogi, nie potraktowała jak pluga do męskiej dupci, przez swoja slabą wiedze o bdsm, połączona z duzym zapałem ;)
chyba się pogubiłem… albo Ty. Co do samych gadżetów to faktycznie chińszczyzna nie grzeszy jakością ale chciałbym widzieć jak takie kulki próbujesz podnieść będąc związaną :D
Ból bólowi nie równy. Jego percepcja zmienia się diametralnie pod wpływem m.in. endorfin i oksytocyny uwalnianej podczas podniecenia seksualnego i zażywanej rozkoszy, im więcej przyjemności odczuwa ciało i mózg, tym większą intensywność bólu można znieść, nawet nie zdając sobie sprawy z jego natężenia. W pewnym momencie wygląda to trochę tak, jakby się koło samo nakręcało.. Oczywiście do czasu – i każdy ma swoje progi, często nieprzekraczalne, chociaż przy odpowiednim „haju” granice mogą wydawać się wręcz poza zasięgiem wzroku.Nasuwa mi się pewna analogia do masażu, który zaczyna się wykonywać łagodnie, delikatnie, a dopiero po jakimś czasie jego intensywność można zwiększać. A czy nie jest tak, że również nieco bolesny masaż może relaksować i sprawiać niesamowitą przyjemność? Oczywiście porównanie to jest takie „nie do końca”, ponieważ istotnym czynnikiem jest właśnie stopień intensywności bólu.
masz absolutną rację :)w kolejnym poście staram się trochę nieporadnie to wyjaśnić. chyba z nie z tej strony zabrałem się do tematu.pamiętam jednak jedno z Twoich pierwszych do mnie pytań i zamierzam je bezczelnie wykorzystać :)))
…a ja sie pytam jak znaleźć te 16% …jakieś sugestie? ;]
bardzo często mnie o to pytają … nie mam zielonego pojęcia niestety…
a może i mam i już nawet o tym pisałem ale pruderia i zakłamanie jakie u nas jest powoduje, że łatwiej znaleźć świra mogącego skrzywdzić niż kogoś z kim można szczerze i normalnie o tym chociażby tylko porozmawiać?