Ból to ból. Zawsze…
Ta prosta prawda jest jedną z głównych przyczyn niezrozumienia osób, które potrafią odnaleźć się w bólu lub co gorsza nawet się w nim rozkoszować. Od zarania wieków było zaś zawsze tak, iż to co niezrozumiałe budziło w nas strach, niechęć a nawet i agresje. Pod tym względem nic się nie zmieniło i w dzisiejszych czasach.
Przymykamy jeszcze oko na ludzi, którzy potrafią obrócić ból na swoją korzyść. Sportowców chociażby oraz tych, którzy znaleźli się w ekstremalnych sytuacjach. Dla nich ból jest niewątpliwie sprzymierzeńcem a także ceną za osiągnięty sukces lub za uratowanie skóry. Gdy jednak chodzi o odczuwanie rozkoszy pod wpływem otrzymywanego bólu… tu już zaczynają się schody.
To już wykracza poza granice zrozumienia a tym samym i akceptacji większości osób. Od dziecka uczono nas przecież, że ból to coś złego. Siłą rzeczy, lub takiego właśnie toku rozumowania naturalnym jest postrzeganie odczuwanie przyjemności z/w bólu jako coś złego. Niejako sprzecznego z naturą. Zboczonego. No i oczywiście sprzecznego z naukami kościoła. Kościoła, który to przez długi czas propagował wręcz biczowanie się. Oczywiście tylko jako formę pokuty :D
Nic więc dziwnego, iż większość ludzi ma wyrobione takie a nie inne zdanie na temat masochizmu. Mniej lub bardziej negatywne oczywiście.
Wiele Uległych również ma z tym problem. Naleciałości kulturowe i społeczne robią swoje. Pomimo chęci i fantazji pojawia się jakże często zdziwienie a nawet także i przerażenie gdy odkrywają, iż ból je podnieca. Stymuluje a nawet spełnia. Nie rzadko jest to dla nich na tyle stresującą sytuacją, iż pomimo wszystkich chęci i pragnień nie potrafią się odnaleźć w tych swoich pragnieniach. O ile jeszcze „w trakcie” jest im cudownie to „po” mogą byś poważnie zdołowane. Doznania jakie tylko co były ich udziałem mogą byś niezaprzeczalnie „nieziemskie” ale nie łatwo pogodzić się z łatka zboczeńca, czyż nie?
Większość nie zdaje sobie po prostu sprawy, że ból to jednak tylko ból. Nie jest a nawet nie powinien być traktowany jako cel sam jako taki, bo tylko dla nielicznych będzie spełnieniem sam w sobie. Ból jest bowiem TYLKO narzędziem i sposobem na wpompowanie do obiegu jeszcze większej dawki endorfin.
Podniecenie powoduje podanie nam pierwszej dawki endorfin do krwioobiegu. To sprawia, iż przysłowiowy klaps nie jest już tak bolesny jakby był „na sucho”. Niemniej jednak organizm bronić nas będzie przed tym bólem wpompowując do krwi kolejną dawkę endorfin. Co z kolei może wzmagać nasze podniecenie a konkretnie nasz stan euforii wywołany wysokim stężeniem endorfin. Tak więc, to nie tyle ból będzie podniecał i nakręcał a właśnie wzmożona produkcja endorfin i innych hormonów. Sprawiających, że ból odczuwany jest jak rozkosz seksualna najczystszej próby ale jest to tylko oczywiście złudzenie świadomości ( i podświadomości) podkręconej na najwyższe obroty. Powstaje złudzenie odczuwania przyjemności pod wpływem doznawanego bólu. Lub upokorzenia, gdyż proces ten przebiega dokładnie tak samo w obu tych przypadkach.
To jednak nie ból ani nie upokorzenie są tak na prawdę tym co daje osobom uległym rozkosz. Są dla nich niejednokrotnie niezaprzeczalnie, wielce podniecająca perspektywą ale są zarazem tylko środkiem do napompowania hormonami. To hormony tak na prawdę doprowadzają „ofiarę” do stanu euforii i wręcz seksualnego zatracenia. Ból będzie więc tu tylko środkiem, hormony efektem a to zatracenie właściwym celem :)
Celem do, którego nie wszyscy powinni dążyć. Ale to już temat na całkiem inną „bajkę” :D
Ogromnie mi się podoba to co Pan pisze. Dopiero zaczynam poznawać TEN świat i doświadczać go. Zaś to co tu czytam niesamowicie pomaga mi zrozumieć, że moje pragnienia są w porządku i nie ma powodu aby się ich wstydzić. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy :)
bardzo cieszę się , że mogłem pomóc :))według mnie wstyd jest pojęciem względnym i jako taki powinien zależeć od nas samych a nie od zdania osób nie mających zazwyczaj zielonego pojęcia o temacie. :)
Bardzo dobry tekst.
Witaj:)
Ból jest bólem bez endorfin.
Dlatego im bardziej zatracona/y tym można zadać więcej bólu, a on powoduje rozkosz:)
Pozdrawiam serdecznie:)
jak najbardziej. Bez endorfin i hmm bujnej wyobraźni (?) ból będzie rzeczywiście tylko bólem. wszystko wiec przez te cho.lerne hormony :D
Wieloletnie obserwacje i rozmowy przekonały mnie, że tak naprawdę istotę masochizmu rozumieja – obawiam się – wyłącznie osoby, których bezpośrednio to dotyczy..Nawet Ci, którzy wykazują zainteresowanie tematem, ale wyłacznie teoretyczne, niezależnie jak dogłebne, „wiedzą swoje”. Pozdrawiam serdecznie* Bywałam tu, ale w czapce niewidce, leń rządził:)
witam Kropko kochana :)
tak. masz oczywiście racje. Zrozumie ten tylko kto sam tego doświadczył.
Sama wiesz zresztą najlepiej. Ja zaś tylko hmm zgadywać mogę? :)
Nie, nie. Mogłam bardziej rozbudować koment. Myślę, że empatyczny dominujący zrozumie jak najbardziej, Dawno mnie nie widział, to od razu „kochana”:))):P*
Tym razem tylko pozdrawiam, bo nie mam siły powtarzać komentarza, którego najwidoczniej zżarła technika… Nowoczesna:):P
technika nie zżarła Twojego komentarza a tylko podrzuciła mi go do wcześniejszego zaakceptowania bo po raz pierwszy chciałaś wpis swój u mnie zostawić. kolejne już powinny pojawiać się od razu. Tak to przynajmniej zrozumiałem :)))
Kobieta i technika… :)
Jak zwykle trudny temat przedstawiasz z zaskakującą lekkością słowa, zaiste jest to niezaprzeczalny talent ;) Cieszę się niezmiernie z kolejnego posta, chociaż „odkrytego” niemal miesiąc po zamieszczeniu, to sprawiającego, jak zwykle, niesamowitą radość :)
dziękuje…dziękuje…
staram się :D
miło i Ciebie widzieć ponownie :)
Bardzo podoba mi się Pana , blog . Teksty zawsze interesujące i skłaniające do myślenia , tak wiec niecierpliwie czekam na następy.
bardzo dziękuje :)
kolejny post już prawie gotowy :)
Świetna strona. Podoba mi się :) Pozdrawiam.
Oj, ja tu równiez zaglądam i to od dłuższego czasu. Kiedys jako anonim podglądający, teraz jako Suka.
Podglądam, chłonę i czekam na dalszy ciąg.
Ann
już się zbieram… zbieram… tylko albo mi muzy albo bata brakuje :D
Ciekawe, co osoba dominująca może o tym wiedzieć, o tym jak odczuwa się ból.
Bo coś tam się przeczytało. To nie wystarcza, jak sądzę.
Żeby tak śmiało pisać należałoby być masochistą.
pozwoliłem sobie odpowiedzieć Tobie i innym myślącym podobnie w jednym z moich postów
http://mistrziopiekun.blog.onet.pl/2013/11/27/b/
A ja sobie myślę, że każdy z nas ma w sobie coś z masochisty i z pewnością odrobina bólu jeszcze nikomu nie zaszkodziła :P
ja tam jestem stuprocentowym sadystą :) ponoć hehe
Zastanawiam się, czy stając po jednej stronie ma się ochotę przejść na tą drugą, żeby poczuć na własne skórze jak to jest?
to zależy. zdarza się. aczkolwiek to bardziej chodzi o predyspozycje danej osoby a nie o samą ciekawość jak to jest być po drugiej stronie bata. uległości czy dominacji można sie niby nauczyć ale nie czując tego… cóż. dla mnie to bez sensu. poczułem na własnej skórze to i owo na innych zasadach :)
Hmm.. Ciekawe, choć bardziej niż nad Tobą, zastanawiam się na sobą.. Lubię czuć pewne rzeczy, ale lubię też je robić i zastanawia mnie, po której stronie znalazłabym swoje miejsce, albo raczej co sprawia mi większą przyjemność :D
bynajmniej nie jesteś odosobniona w swoich dylematach… tylko po co się zastanawiać co lepsze lub bardziej kuszące jeśli można (o ile można) odnajdywać się i swoją przyjemność i rozkosz i w tym i w tym? :)
O ile można rozkoszować się jednym, to z drugim trochę gorzej.. Moja natura sprawia, że mam wrażenie, że zdominowanie mnie jest niemal niemożliwe :P
mój kumpel złośliwiec zwykł mawiać , że nie ma kobiet nie mogących ulec a tylko takie, które jeszcze nie spotkały silniejszego od siebie faceta. :D
miałem okazje poznać nawet ostre dominy potulne jak baranki dla tego jednego …
Oj tam.. Może tak być, ale to musiałby być na prawdę silny osobnik :P
po prostu silniejszy od Ciebie.:)