I zrobił się nam już czerwiec…
Zaganiani codziennością lub żyjąc planami na przyszłość, upływ czasu dostrzegamy tylko z okazji świąt oraz urodzin. Swoich własnych lub czyichś…
A czas leci… i o ile to jeszcze dostrzegamy przynajmniej od czasu do czasu to co raz częściej odnoszę wrażenie iż kompletnie nie dostrzegamy zmian zachodzących wokół nas. Bombardowani nowinkami technicznymi za którymi trudno nadążyć ślepi jesteśmy na zmiany zachodzące w tym co ponoć dla nas facetów jest najważniejsze.. w kobietach :)
Spora część facetów zachowuje się tak jakby mentalnie utknęli w latach pięćdziesiątych poprzedniego stulecia i nie dociera do nich świadomość zachodzących zmian. Takie pojęcia jak rewolucja seksualna, emancypacja w tym i ta seksualna zgoła dla nich nie istnieją choć oczywiście spijają śmietankę jaka dzięki temu się pojawiła.
Według wielu kobiety stały się łatwiejsze a wręcz za łatwe i dużo prościej zaciągnąć je teraz do łóżka… Ja rzekłbym raczej , że to kobiety dają się dużo łatwiej zaciągnąć do łóżka a wręcz co raz częściej to one inicjują „przejście do konkretów” tak jakby miały już dość kupowania kota w worku… to znaczy ptaszka w portkach :)
Co raz więcej kobiet dopuszcza do głosu tak swoją seksualność jak również i swoje potrzeby seksualne. Kobiety są co raz bardziej ich świadome a co najważniejsze zaczynają podchodzić do tego jak do swoich praw i nie widzą się w roli grzecznych dziewczynek czekających na męską jałmużnę, choć nadal bardzo często sprowadzane jest to do flagowego „prawa do orgazmu”. I pogoni za tymże orgazmem.
Jest to oczywiście ślepy zaułek i choć oczywiście kobieta ma prawo to ja bym rzekł raczej, że do rozkoszy a nie do orgazmu bo sam orgazm to tylko ukoronowanie aktu seksualnego a i to nie zawsze? Bywa oczywiście jego bardzo ważną częścią ale orgazm dla orgazmu i sprowadzanie wszystkiego tylko do „dojścia” zabija to co we współżyciu jest najpiękniejsze i jakże często zamiast spełnienia daje tylko frustracje. Tak kobietom jak i facetom zresztą też… Najlepszym tego przykładem były maile do mnie po moim poście o kobiecym wytrysku… To już jednak ciut inna historia.
O czymś innym chciałem… :)
Nie nadążanie sporej części mężczyzn za następującymi zmianami nie przypisywałbym tylko ich lenistwu czy nie przystosowaniu do zachodzących zmian… Nadal większość kobiet trzyma się bowiem roli grzecznych dziewczynek, grzecznie trzymających się roli przypisanej kobiecie od wieków i grzecznie spełniających swoje obowiązki i bardzo nieśmiało lub i wcale wspominających o swoich prawach. Czekających (jak to kobiety) aż ich facet domyśli się, że nie wszystko jest tak cacy jak się to jemu wydaje i że (o zgrozo) wcale nie jest on takim ogierem za jakiego się uważa.
Nadal bowiem rządzi wstyd, pruderia, zakłamanie i często strach przed przyznaniem się, że seks jest dla kobiety czymś więcej niż „posłusznym dawaniem dupy”. Oraz frustracja, że nie można powiedzieć tego co chciałoby się powiedzieć bo można wyjść na dziwkę lub urazić męską dumę swojego partnera.
Od dziecka uczone, że lepszy byle jaki facet niż żaden, kobiety drodzy panowie co raz częściej dochodzą jednak do wniosku iż lepiej nie mieć niż mieć byle co. Kran w końcu może naprawić wezwany hydraulik lub uczynny sąsiad a o jej kobiece potrzeby lepiej zadba jej przyjaciel wibrator? :)
Ale na nasze szczęście.. tzn na szczęście dla wielu facetów jest coś takiego jak miłość. Ślepa i beznadziejnie optymistyczna i jakże często naiwna.
Wymarcie nam więc jeszcze przez czas pewien przynajmniej nie grozi. Na brak „łatwego łupu” też nie powinniśmy narzekać :)