Niby już o tym pisałem w poście o bólu ale jak widać nigdy za wiele…
„Czuję, że uległość właśnie jest wewnątrz mnie, ale moim problemem jest fakt, że nie jestem jakoś szczególnie odporna na ból. Myślisz,że mam jakieś szanse w tym świecie?” Aman.nda
Po pierwsze i być może nawet najważniejsze…
Nie każda Uległa potrzebuje i pragnie bólu. Nie każda Uległa jest stworzona do jego przyjmowania. Nie każda Uległa będzie chciała lub być w stanie odnaleźć się w bólu. Nie każda Uległa musi ból lubić. Nie każdą Uległą ból będzie podniecał…
Co wcale nie znaczy, że nie jest prawdziwą Uległą a niestety najczęściej z takimi właśnie komentarzami może się ona spotkać kierowanymi pod jej adresem. Ból jest zaś przecież tylko jedną ze składowych ulegania i choć dla wielu jest wręcz najważniejszym wyznacznikiem to moim zdaniem powinien on być jak już to wyznacznikiem stopnia masochizmu a nie samej uległości. Uległość to bowiem coś więcej niż samo „posłuszne” wystawianie tyłeczka na lanie. Jak już to uległość jest raczej świadomością po jaką cholerę ten tyłeczek się wystawia? Lub dla kogo? Tyłeczek można przecież wypinać nie tylko na razy czyż nie? :)
Będą więc kobiety zainteresowane i potrafiące się odnaleźć czy wręcz potrzebujące uległości tak mentalnej jak i seksualnej. Kontroli i dyscypliny nie koniecznie „wymuszanej” laniem a raczej mniej lub bardziej upokarzającymi czynnościami jak chociażby stanie w kącie lub onanizowanie się na oczach Pana.
Będą kobiety spragnione ostrego seksu stawiającego je w roli „ofiar” a odbywającego się na pograniczu gwałtu. Będą też kobiety potrzebujące zniewolenia lub unieruchomienia pragnące być zabawkami w ręku Pana gdzie to on będzie decydować o ich rozkoszy i którym do pełni szczęścia wystarczać będzie sama świadomość, że Pan może zadać im ból. Będą kobiety spragnione czuć władzę jaką ma nad nimi dominujący/a. Władzę, którą można sprawować na tysiące sposobów. Tym pełniejsza ona będzie i tym bardziej stymulująca i to nie tylko stronę uległą im pełniej będzie oparta na wiedzy o jej potrzebach i pragnieniach.
Teoretycznie rzecz biorąc każda Uległa może się w bólu odnaleźć o ile tylko w odpowiednie i odpowiedzialne trafi ręce. Teoretycznie rzecz biorąc każda może go wręcz zacząć uwielbiać. Tylko po co skoro nie jest to jej do szczęścia potrzebne?
Bo najpiękniejsze w tym całym bólu jest bez wątpienia to gdy to Uległa sama będzie chcieć i potrzebować oddać się swojemu Panu nie tylko w posłuszeństwie i rozkoszy ale także i w bólu, czyż nie?
Bo otrzymujemy dokładnie to na co sobie najpierw zasłużymy.
No pewnie, że nie każda uległa musi lubić ból. Nie rozumiem, kto takie bzdury wymyśla. Uległość wcale nie równa się z masochizmem, tak samo jak i dominacja z sadyzmem. Są też dominujący lubiący ból, jak i uległe o sadystycznych zapędach, czerpiące radość i satysfakcję z zadawania komuś bólu.
Każdy człowiek jest inny i co innego go kręci. I to jest właśnie fajne w tym wszystkim!
Teoretycznie, jak napisałeś, każdy może pokochać ból. Sęk jedynie w tym, by samemu tego chcieć i nie robić niczego wbrew sobie, a dodatkowo być w dobrych, odpowiednich rękach.
Próg bólu przecież systematycznie i delikatnie można podnosić. :) Zaczynając od czegoś naprawdę lightowego. U nas tak było. Mój Pan jest moim pierwszym Właścicielem. Bólu fizycznego bałam się jak ognia, mimo, że jestem masochistką i podnieca mnie on do granic możliwości. Zaczęliśmy od tak delikatnych klapsów, że na to wspomnienie dziś uśmiecham się pod nosem. Na moją prośbę.
Nie ma co robić czegoś wbrew sobie. A najważniejsze jest trafić na dobrego Pana, który wyczuje, czego Su potrzebuje. :)
odnoszę wrażenie , że w „środowisku” pokutują dwa wzorce.jednym jest „masochistka” której trzeba (!) sprać na dupcie na kwaśne jabłko aby grzecznie dała się przelecieć oraz „suka do zerżnięcia” z którą ból można sobie podarować bo szkoda nań czasu?
są to jednak męskie typy „ideałów” a nie rzeczywiste typy uległości. o ile w ogóle o takich typach można mówić ale o tym też i w kolejnych postach. skoro juz na temat bólu bowiem wsiadłem…hehe
„Sęk jedynie w tym, by samemu tego chcieć i nie robić niczego wbrew sobie, a dodatkowo być w dobrych, odpowiednich rękach.”
Niestety, ale rzeczywistość jest inna. Ciężko trafić na kogoś odpowiedniego w znaczeniu tego słowa rozsądnego, odpowiedzialnego czy chociażby umiejącego słuchać. Nawet do samej rozmowy…
A to czy strona submisywna czegoś chce i pragnie to i tak w dużej mierze zależy od strony dominującej. Bo przecież to i tak tylko kwestia czasu i doboru odpowiednich słów.
Generalnie uważam, że dobranie się odpowiednie obu stron w tego typu układach to podstawa.
masz całkowitą racje
fakt, że rzeczywistość jest zgoła inna niestety i to z wielu powodów. wina tego stanu rzeczy należy szukać w naszych korzeniach, że się tak wyrażę.
kiedyś nie wypadało takich tematów poruszać zwłaszcza z partnerem. dzisiaj zaś mając co raz więcej akcesorii ułatwiających konwersacje powoli oduczamy się w ogóle z sobą rozmawiać?
dużo prawdy również i w tym , że to co strona uległa chce i pragnie w dużej mierze zależeć będzie od strony dominującej. tyle, że wbrew ogólnie stosowanej praktyce nie osiąga się tego poprzez tresurę ani tym bardziej nie poprzez manipulacje.
dobranie się zaś…cóż. jest rzadkością z którą jeszcze się nie spotkałem. najczęściej jest to raczej dopasowanie się. ale aby zaistniało potrzeba chęci obu stron. do rozmowy również
Może „przypadkiem” źle dobrałam słowa, ale na jedno wychodzi. Związek – każdy jeden – to kompromis. Tylko zależy czy ktoś traktuje to „poważnie” czy „zabawowo”…
pozwolę sobie zacytować fragment jednej z bajek.
„Była okropną sadystka lubowała się w bólu. Pastwiła się nad nim i psychicznie i fizycznie. Totalnie nie liczyła się z tym co czuje jej pies. Był tylko przedmiotem, był tylko zabawką, z którą mogła robić wszystko to na co tylko miała ochotę.
On zazwyczaj potulnie i bez zająknięcia wykonywał jej polecenia. Oddał jej wszystko, oddał jej całego siebie. Kochał ją i to był jego największy błąd.”
Jak wiele jest takich układów? :)
ta sam sadystka trafiając na silnego.. silniejszego od siebie mężczyznę mogła by stać się wręcz masochistką i uwielbiać dawanie swojego bólu :)
znam nawet kilka takich przypadków więc ta wersja nie do końca musi być bajką.
związek dwojga ludzi to nie tylko kompromis. to korelacja. często pewne pragnienia czy potrzeby budzą sie w nas dla tej właśnie osoby. z inną zaś mogą nas one kompletnie nie interesować lub zgoła odrzucać.
Chodziło mi bardziej o coś innego. O postrzeganie strony D strony u jako przedmiotu, bez „patrzenia” na to, że sub też czuje, też kocha, też oddycha. Jak i ślepe zapatrzenie strony uległej w stronę Dominującą.
A co do „ta sam sadystka trafiając na silnego.. silniejszego od siebie mężczyznę mogła by stać się wręcz masochistką i uwielbiać dawanie swojego bólu” – to tak. Zgodzę się w stu procentach. Chociaż zaakceptowanie czegoś takiego w psychice potencjalnie uległej osoby, gdy odkrywa w sobie coś takiego jest cholernie trudne. To jak woda i ogień, z którego po połączeniu powstaje para : ).
A gdzieś słyszałam, że osoby pokroju switcha są wybitnie trudne do „poskromienia”. Ile w tym prawdy? Nie wiem.
a to , to niestety tak. bardzo często zapomina się, ze kobieta uwielbiać może nawet uprzedmiotowienie ale tylko”w trakcie” gdy na ten czas staje się Pana niewolnicą i/lub seksualną zabawką. nie ma to jednak przełożenia na to „pomiędzy” gdzie będzie potrzebować traktowania jak kobieta. z szacunkiem a nawet i miłością,
osobiście zaś uważam, że swich pozostaje swichem tylko w relacjach z innym swichem. trafiając na osobę od siebie silniejszą , której będzie chciał ulec, ulegnie jej bez „przebacz” a tylko od całości jego osobowości zależeć będzie czy podda się od razu czy tez dopiero po walce :)
raz ulegając wybranej osobie i jeśli ta osoba spełni jej oczekiwania , nie będzie starać się zmieniać swojej roli w jej stosunku. co nie znaczy, że ulegając jednemu nie będzie miał(a) ciągot aby zdominować inną osobę. lub na odwrót. dominując nad wybraną osoba może pragnąć a nawet potrzebować ulec innemu. tak dla równowagi. :D
Jak zwykle mądre słowa.. Ach jakże ja się stęskniłam za tymi postami :) Dobrze, że znowu jesteś :)
Trafny wpis. Niestety z przyksością stwierdzić muszę, że na tym świecie są całe tabuny samozwańczych dyktatorów, w kwestiach uległości i dominacji niestety tez.. Tworzą jakieś zasady na swój wzór i podobieństwo i uważają, że wszyscy muszą robić tak samo, ba, nawet więcej – wszyscy jeszcze dodatkowo muszą być spełnieni i zadowoleni robiąc tak samo ;)
Całe szczęście, że gdzieś tam po cichutku i mam nadzieję już regularnie odzywa się głos rozsądku i otrzeźwienia dla tych szaleńców, przez których biedne dziewczynki cierpią potem i większych kompleksów się dorabiają, bo właśnie „mam jakieś szanse w tym świecie?”..
Toż każdy kreuje sobie swój własny świat, swoją rzeczywistość, jak również swoje bdsm.. Ale już w tym głowa Dominującego, żeby tego swoją kobietkę nauczył..? :D Szkoda, że tylko nieliczni mają takie zdolności zarówno obserwacji jak i przetransformowywania zaobserwowanych rzeczy w przyjemność dla obydwu stron.. ;)
miło Ciebie widzieć MMD :D
tych „jedynie poprawnych” to w szczególności radziłbym Wam unikać. chyba, że głoszone przez niego prawdy absolutne idealnie wpasowują się w Wasze pojęcie uległości i właśnie tak a nie inaczej chciałybyście ulegać. Pan oczywiście ma zawsze racje i oczywiście zawsze wie lepiej ale… najpierw musi to udowodnić czyż nie? :)
oj i tak większość z tych „jedynie prawdziwych” nadaje się co najwyżej aby wynieść śmieci lub zgrabić liście w ogródku.
Jakoś nie są dobrzy w argumentowaniu swoich wywodów :)
z tym to akurat bym się nie zgodził
większość z nich nie ma nawet zielonego pojęcia o tym, że wyniesienie śmieci bez przypominania, zgrabienie liści , zmiana żarówki itd. itp. i to bez wielokrotnego o tym przypominania dla większości kobiet zalicza się do gdy wstępnej i ma przełożenie na ich chęć do wieczornych igraszek? :D
Oj, „nadawanie się” do wyniesienia śmieci tudzież zgrabienia liści miało mieć nieco inny wydźwięk ;)
Wyprowadzić takiego „jedynego prawdziwego” w pole i zmienić sposób „postrzegania” ponoć uległej kobiety to też trzeba umieć. Chociaż przyznam się szczerze, że przestało mnie to bawić.
mnie też już dawno to znudziło. wole więc kobiety uczyć i rozpoznawania ich i wyprowadzania ich w pole? :D
Tak oto wracamy do punktu wyjścia:-)
Nic o nas bez nas
trafiając w Jego dłonie i zatracając ..
masz racje. to strona Uległa decyduje na ile może i chce sobie pozwolić.
jeśli trafi w odpowiednie dłonie to najprawdopodobniej jej apetyt szybko wzrośnie.
jeśli zaś trafi na nie odpowiedniego faceta to łatwiej i mniej boleśnie będzie się mogła wycofać
Masz absolutną rację. Tylko warto pamiętać, że czasem ktoś kto bólu nie chciał stwierdza, że jednak jest mu potrzebny. Sama tak miałam- nigdy nie sądziłam, że mogę o niego poprosić, że nadejdzie chwila kiedy dojrzeję do tego. Tego chyba nie da się przewidzieć i absolutnie wykluczyć. Choć tak jak piszesz-w dużej mierze zależy to od Pana- czy potrafi z Uległej (o ile oczywiście to gdzieś w niej jest) wydobyć to czy nie.
ciii… do tego miałem dojść w kolejnym poście :)
nie uprzedzajmy więc faktów :D
Przepraszam, nie wiem co tam sobie planujesz wiec dywersja byla niezamierzona:) Tak mi sie po prostu nasunelo:)
ależ nie ma za co przepraszać. :)
nic w tym dziwnego. nie Ty jedna zresztą zostałaś tak hmm zaskoczona? :)))
Byc moze- nie moge sie w imieniu kogos innego wypowiadac:) Ja osobiscie przezylam szok i do dzis jeszcze z niego nie wyszlam:) Aczkolwiek nie moge powiedziec, ze to negatywne. Jesli doznajesz czegos takiego przy osobie ktora rozumie i chce tego samego- co cud miod i orzeszki :) Czy jakos tak :)
Podoba mi sie Twoj blog. Trafilam na niego juz dawno i przeczytalam sporo z tego co napisales ale jakos nie mialam odwagi sie odezwac- wiesz o czym piszesz :)
staram sie pisać tylko o tym co wiem? :)
rzeczywiście bywa to szokiem tak w pozytywnym jak i negatywnym tego słowa znaczeniu. wszystko zależeć będzie od tego jak to zostanie podane? :)
Oczywiście- jak wszystko- tak i takie odkrycie zależy od kontekstu i sytuacji. Zastanawiam się jak to jest z innymi. Jak masz kogoś z kim możesz rozmawiać i ten ktoś to rozumie- jest dobrze. Ale to chyba nie jest regułą. To chyba rzadki przypadek że jesteś z kimś i w międzyczasie wychodzi że oboje czegoś takiego pragniecie. Raczej chyba jest odwrotnie- najpierw pragniesz a potem się wiążesz. Jak to jest odkrywać w samotności? To chyba musi być okropne.
Widać, że piszesz to co wiesz. I lubisz:)
nawet samotność z natury rzeczy nie jest złą o ile odpowiednio i odpowiedzialnie ją spożytkujemy?
najgorsze jest być z kimś a jednocześnie być samotnym i do tego nie zrozumianym przez partnera.
regułą jest, że z sobą nie rozmawiamy. zwłaszcza na takie tematy i to bez względu jak silna niby więź nas będzie łączyć?facet po prostu będzie brał bo takie jest jego prawo zdobywcy a kobieta będzie grzecznie dawać łudząc się w duchu , że on a końcu się domyśli iż nie jest tak wcale jej słodko jak to się jemu wydaje?
najpiękniejsze jest odkrywanie tego wspólnie ale jak tu odkrywać skoro o tych sprawach nie rozmawiamy? wstydzimy sie tego do tego stopnia , że wolimy sprawdzić to z obcą osobą niż przyznać sie partnerowi, że coś innego nas pociąga a nie tylko seks małżeński w pozycji misjonarskiej?
A jeśli się o tym rozmawiało i nie zyskało zrozumienia?
bywa niestety i tak. najczęstszym tego powodem jest fakt , ze drugiej stronie jest po prostu dobrze tak jak jest i nie widzi potrzeby aby cokolwiek zmieniać aby lepiej było partnerowi. trzeba się wtedy poważnie zastanowić? nad samym sobą i nad swoimi priorytetami?
Niektóre wpisy dość zabawne i nie zgadzam się z nimi, ten jednak całkiem dobrze wprowadzający.