I wszystko pięknie… i wszystko jasne… i tak każdy widzi to co chce widzieć… facet to o krzykach, jękach i „sukowatości” a kobieta to o szacunku i przytulaniu. Typowa rozbieżność potrzeb i pragnień? Chyba nie do końca jednak.
Świadomość seksualna w naszym kraju jest jaka jest a często w ogóle jej nie ma. Lawiruje pomiędzy prokreacją gdzie przyjemność jest grzechem a pornografią gdzie przyjemność i rozkosz zamienia się w wypadek przy pracy. Do tego piękny „dar” feministek w postaci pogoni za orgazmem który się kobiecie należy.
Nic więc dziwnego, że wiele kobiet nadal podchodzi do seksu jak do obowiązku lub zgoła traktują to i zarazem swoje ciało jako taryfę przetargową wprost lub pośrednio uciekając się do szantażu. To co w założeniu powinno zbliżać partnerów sprowadza się częściej do głównego powodu frustracji, niezadowolenia, niedocenienia i konfliktów. Zdrad i rozwodów.
Aby to się zmieniło musi się jednak zmienić nasza samoświadomość i nasze postrzeganie seksualności. Musi się zmienić nasza świadomość i tego , że tak jak w przypadku faceta samo wyciągnięcie fiuta nie czyni go seks ogierem tak i samo rozłożenie nóg czy wypięcie dupci nie czyni z kobiety seks-bomby. W obu przypadkach trzeba czegoś więcej aby sobie na takie miano zasłużyć. I bynajmniej nie chodzi mi o akrobatyczno-wokalne umiejętności rodem z pornosów.