Ideały nie istnieją bo idealne mogą być tylko chwile. Niestety również i te, które niejednokrotnie przemykają nam koło nosa jakże często niezauważalne w codziennej gorączce albo te przez nas tworzone z perwersyjną wręcz premedytacją… Jakże często jeden niby zwykły gest, jedno słowo, jedno spojrzenie może rozjaśnić szarą codzienność przytłaczającą nas obowiązkami i problemami. Nawet takie małe niby nic przypominające tylko kim jesteśmy… gdzie jest nasze miejsce… do kogo należymy… co daje nam szczęście lub spełnienie. Dające nam siłę wytrwania czy to poprzez ogień podniecenia lub pożądania czy tylko poprzez rozgrzewającą nas od środka świadomość przynależności lub posiadania.
Niewielu może sobie pozwolić na realne doświadczanie tego codziennie a tym bardziej non stop. Niewielu byłoby w stanie to przeżyć i to bez względu po której stronie przysłowiowego bata się znajdują. Dla wielu takie niby nic czy nawet tylko sama wizja tego jest lub może być prawdziwą kwintesencją posiadania lub przynależności. Nie same „sesje” czy okazję gdy możemy pójść na całość i to bez nerwowego zerkania na zegarek a właśnie to wszystko „pomiędzy”… takie właśnie „niby nic” ukradzione szarej codzienności.
W pogoni za wisienką na torcie często zapominamy o samym torcie. Traktując naszą seksualność przedmiotowo lub podmiotowo i przekładając to niestety również na naszego partnera jakże często grę wstępną ograniczamy do „sypialni” i kojarzymy ją tylko z seksem oralnym ślepi na to, że nawet z samej nazwy jest to tylko wstępem do samego zbliżenia . Dobieraniem się do miodku lub śmietanki a nie procesem mającym bezpośrednie przełożenie na jakość tego miodku lub śmietanki? :)
Dobry seks oczywiście nie jest zły… tym bardziej szybki numerek i to nawet taki na pograniczu gwałtu gdy bierzemy co nasze i co nam się „należy” :)
Nie można tylko zapominać, że na jego jakość tudzież „efektywność” często większy wpływ może mieć nie tyle intensywność ruchów posuwisto-tłocznych a to co zrobiliśmy nawet kilka godzin wcześniej sprawiając, że to co się nam należy zostanie nam dane z wręcz bolesną świadomością, iż do nas należy oraz niekwestionowaną potrzebą i pragnieniem dania nam tego całą sobą?
A choć kobiety mają w tej kwestii dużo prościej to jednak i im zdarza się niestety często zapominać, że samo wypięcie dupci czy rozłożenie nóg jest tylko kropką nad „i”. Mogącą podniecić każdego faceta ale przecież ON nie jest każdym. czyż nie? :)
Ideały nie istnieją. Ideały się tworzy… tworzy się je wspólnie…
Skoro o wisienkach i tortach mowa –
„Lecz nim twe usta, ogniem pożądań bezradne,
Zwyciężone pragnieniem rozkoszy potężnym,
W nieprzytomnym szukaniu mdlejące, bezwładne,
Tkną ust mych całowaniem pierwszym, niedołężnym:
Chcę jak najdłużej patrzeć, jak się nasze obie
Dusze zmagają, liliom twym kradnąc biel skrycie…
Bowiem to najpiękniejsze, co znikome w tobie,
A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie!”
fragment „W przededniu” Leopolda Staffa
„większą mi rozkoszą podróż niż przybycie” a jakże !!! kilka postów to by zajęło :)
DOświadczenie dominacji i uległości, wymierzania i przyjmowania kar podczas seksu, jako a wstępna lub etap stosunku płwa bardzo pobudzająco. Zastanawiam się, jak będzie w takim układzie poza łóżkiem, czy typowa relacja master-slave opiera się tylko na seksie?
relacja master-slave często opiera się na braku seksu .może być jednak tylko łóżkowa a poza łóżkiem być to związek ze wszech miar partnerski. za dużo tego jak na komentarz więc postaram się do tego odnieść w którymś z kolejnych postów