dar uległości

  Uległość jest darem… wielu powtarza to wręcz jak mantrę… Sam tak wielokrotnie mówiłem i pisałem. Problem tylko w tym, co niestety wielu nie dostrzega, że uległość darem staje się dopiero w momencie gdy obdarowujesz nią drugą osobę. To dla niej staje się ona darem a dla Ciebie „wartością dodaną” i jeśli zostanie złożona w odpowiednie i odpowiedzialne ręce dla obu stron może być drogą prowadzącą do nieziemskich wręcz doznań i to bynajmniej nie tylko seksualnych a może nawet przede wszystkim tych raczej „około łóżkowych”? Bardzo łatwo może się stać jednak przekleństwem. Z powodów tak różnych jak różnych ludzi to może dotknąć choć jednym z najczęstszych bywa po prostu brak tych rąk, które mogłyby lub chciałyby ten dar przyjąć…

   U tylko nielicznych niestety szczęściarzy ich uległość lub dominacja obudzi się u boku kochającego partnera, który nie tylko to zrozumie, zaakceptuje a wręcz zechce to w pełni wykorzystać… Większość czeka mniej lub bardziej wyboista droga… często wręcz droga cierniowa. Tym cięższa do przebrnięcia, że będziemy nią kroczyć zdani tylko na siebie. Mając za towarzystwo tylko naszego najlepszego przyjaciela i zarazem największego wroga czyli nas samych. I to z nimi czeka nas najcięższa przeprawa.

   W takich chwilach najboleśniej uświadamiamy sobie jak samotni jesteśmy wśród tych wszystkich otaczających nas ludzi. Bliższych nam lub dalszym. Mniej lub bardziej aspirujących do narzucania nam swoich poglądów, ocen i sposobów na życie. Oceniających i stawiających diagnozy a nawet rady bazując na kompletnej nieznajomości nas i tego przez co przechodzimy… Tak bardzo od nas innych nawet jeśli są nam podobni.

   W takich chwilach ze szczególną siłą dociera do nas, że dzielenie z kimś życia jest tylko ułudą a dzielenie z kimś ciał jest tylko dodatkiem a najbardziej liczy się móc dzielić z kimś tą naszą samotność. Znalezienie bezpiecznej przystani gdzie możemy bezpiecznie zrzucić żagle. Albo maskę. W naszej cichej i bezpiecznej zatoczce gdzie znajdziemy spokój, zrozumienie i akceptacje. Najlepiej na jakieś bezludnej wysepce gdzie oprócz nas będzie tylko ta druga, równie samotna lódź…

   Jak jednak słusznie zauważył grany przez Harrisona Forda bohater filmu „Sześć dni, siedem nocy” wyspa to takie dziwne miejsce gdzie ciężko znaleźć coś czego się z sobą tam nie przywiozło. Przynajmniej w sferze uczuć. Nawet w najcichszej przystani nie ma co liczyć na spokój jeśli przyniesiemy tam targającą nas wewnątrz burze. Ciężko znaleźć akceptacje nie akceptując samej siebie czy choćby tylko małej części siebie. Tak samo będzie z miłością, szacunkiem a tym bardziej ze szczerością. Bo jak można wymagać szczerości od kogoś wobec kogo nie potrafisz być do końca szczera, nie potrafiąc być szczerą nawet sama z sobą?

   Nigdy zaś nie będziesz mogła być z sobą do końca szczerą jeśli najpierw nie poznasz swojego najlepszego przyjaciela i zarazem największego wroga. Zanim nie poznasz samej siebie. Zanim nie poznasz tego swojego drugiego ja bez względu jak mroczne, destrukcyjne czy choćby tylko nie na czasie to Twoje drugie ja mogło by się Tobie wydawać. Nie musisz go nawet rozumieć bo często będzie to tylko stratą czasu. Nie ważne czy potem będziesz chciała je ujarzmić, walczyć z nim czy się jemu poddać. To właśnie temu swojemu drugiego ja powinnaś w pierwszej kolejności a może nawet przede wszystkim sprezentować swoją właśnie odkrywaną uległość. Niech ma na co zasługuje. :D

   Bo przyjaciół należy trzymać blisko a wrogów jeszcze bliżej. Gdy zaś za przyjaciół będziesz miała samą siebie i swoją uległość to już nie będziesz potrzebowała wrogów. :)

   Tych co prawda nigdy nie pozbędziesz się do końca i zawsze znajdzie się ktoś kto zapragnie Cie zranić „dobrą radą” ale zaprzątnięta walką z samą sobą stajesz się wręcz wymarzonym celem nie potrafiącym się bronić i wręcz proszącym się o zadanie ciosu. Tobie lub Twojemu drugiemu ja zwłaszcza jeśli go nie akceptujesz. Zwłaszcza jeśli w Twoich własnych oczach czyni ono Ciebie kimś gorszym. Mniej lub wręcz nie zasługującym na szczęście, spełnienie, zrozumienie, akceptacje.

   Jeśli będziesz czuła się ofiarą to tak będziesz postrzegana i wielce prawdopodobne, że nie będziesz niczym więcej niż tylko ofiarą. i choć z dnia na dzień nie zaczniesz iść przez życie z dumnie uniesionym czołem w świadomości, że masz w sobie jeden z najpiękniejszych darów jakie kobieta może dać mężczyźnie ale może przestaniesz przynajmniej dawać błędne i niejednoznaczne sygnały i przykujesz oko właściwego faceta… albo swojego faceta?

   Faceci to niby wzrokowcy ale jednocześnie bywamy zatrważająco ślepi i umykają nam pewne szczegóły. Możemy nie dostrzec tego Twojego daru skoro skrywasz go przed samą sobą… skoro się go wstydzisz… a zwłaszcza jeśli ubzdurało się w Twojej główce, że nie zasługujesz na to aby obdarować nim swojego mężczyznę. Obecnego lub przyszłego…

   Twoja uległość będzie dla niego najcudowniejszym i najwspanialszym darem… ale tylko jeśli najpierw sama siebie nią obdarujesz…

   nawet jeśli ma to dotyczyć tylko łóżka i to stuprocentowo hedonistycznie :)

 

2 thoughts on “dar uległości

  1. Niedopowiedziana kontynuacja wpisu „A jak akceptacja”,. Dzielić samotność, by mnożyć radość, dodawać przyjemność i odejmować smutków, tak powinno być, a jest jak jest i to od nas samych zależy, czy coś się zmieni, niezależnie od domyślności partnera/partnerki. Czasami potrzeba małych kroczków, czasami trzeba się cofnąć by pójść inną ścieżką, ale nigdy nie wybierać tej wbrew sobie, bo wtedy boli jeszcze mocniej. A czasami doceniać drobne z pozoru gesty, bo wtedy możemy odkryć z zaskoczenia jakimi szczęściarami naprawdę jesteśmy :)

    1. bo to w założeniu miała być kontynuacja ale mnie zniosło :)
      bardzo ładnie i rzeczowo to podsumowałaś. lepiej bym tego nie ujął :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *