skoro musi być chemia…

 

   Tak gdzie jednym do szczęścia wystarczy „papierek lakmusowy”…

 

innym potrzebna będzie cała tablica :D

powiększenie poniższego obrazka aby poprawnie odczytać symbole też :D

 

 

16 thoughts on “skoro musi być chemia…

  1. Chemia, dziś każdy życiowy borderline’r, uważa, ze musi być ten koktajl, że bez mieszanki hormonalno-alchemicznej sam zastój. U osób aromantycznych jest zawsze rozregulowany ten lakmusowy system, my aromantycy panujemy nad tym przez tzw. negocjacje/ dyskurs, co często określa się mianem klimatycznej znieczulicy. Gdy spotykają się podobni do siebie, otwiera się piękno bazujące na twardym gruncie, jak drzewo rozwijające korzenie „ku dołowi”, a gałęzie ku niebiańskiemu Pokryciu.

    1. post był z założenia żartobliwy ale jak najbardziej masz racje
      co raz więcej tak psychologów jak i seksuologów a nawet i psychiatrów dopatruje się różnorodności ludzkich reakcji i potrzeb w naszej gospodarce hormonalnej. A konkretnie w takich czy innych brakach popychających nas do takich a nie innych zachowań.
      stąpanie po twardym gruncie i kierowanie się racjonalnie i nawet aż do obrzydzenia zimną logiką nie wyklucza jednak romantyzmu tlącego się gdzieś tam pod skorupą . I wtedy to jest dopiero przerąbane :)

    1. Romantyzm ani nie przekreśla logiki ani logika romantyzmu. Jedno w drugie może być wkomponowane i współgrające, uzupełniające się. Pytanie, co za logikę i romantyzm traktować, ale jeśli romantyzm podyktowany jest logiką, to fakt, jest wtedy tylko symulacją.

      1. Romantyzm a romantyczność…. Najlepszym odzwierciedleniem tego stanu są powyższe obrazki. Postać bez twarzy trzyma w reku kwiat pozbawiony życia i korzeni, oraz packa z „otworem w kształcie serca”. Symulacja tkliwości, którą większość kobiet kupuje jak tania chińszczyznę.

        1. facet w gajerku z różą i packą… wiem jakie to ckliwe a zarazem pretensjonalne i takie właśnie miało być aby spełnić swoje zadanie :)

          osobiście wole ten „awatar” :D :

          ale blog z założenia adresowany był do szukających odpowiedzi mogących uchronić przed popełnianiem podstawowych błędów nie łapania się na lep jak mucha więc najprostszym niby wyjściem było zawieszenie własnego lepu :)

      2. Romantyzm podyktowany logiką najczęściej bywa nie symulacją a manipulacją.
        Romantyzm z logiką się nie wykluczają. Stanowią jednak najczęściej dwie strony bieguna a człowiek miota się pomiędzy nimi do momentu wybrania jednego z nich. A wówczas ten drugi tym silniej przyciąga manipulując naszymi marzeniami.

    2. Romantyczność czy romantyzm jest jak najbardziej symulacją naszych mniej lub bardziej ukrywanych pragnień czy marzeń. A może tylko spychanych na tyle głęboko aby nie przeszkadzały zdrowej logice. Bycie „zimnym draniem” nie zawsze jest oznaką braku romantyzmu czy innych uczuć głębszych a świadomym wyborem Powodów tego, tyleż co ludzi choć chyba najczęstszym u mężczyzn bywa potrzeba „świętego spokoju”

      1. Tak po mojemu..
        „Bycie „zimnym draniem” nie zawsze jest oznaką braku romantyzmu czy innych uczuć głębszych a świadomym wyborem”
        Tu pełną zgoda.
        Tak samo jak bycie Zimną Suką (w kontekście dominowania) wcale nie oznacza chęci żerowania na emocjach uległej /uległego.
        Zwykle to przyjęcie pewnej konwencji, sprawiającej perwersyjną (oczywiście) przyjemność obu stronom.
        Przy czym ta konwencja wcale nie wyklucza romatycznych (tu w zaczeniu czułych) zachowań.
        I bez tej specyficznej chemii, czyli specyficznej więzi – nic w klimatycznej relacji prawdziwe nie będzie.
        Tak jak i w normalnym seksie. Bez chemii ów seks staje się tylko rodzajem gimnastyki, a klimatyczna relacja – rodzajem groteskowego teatrzyku.

        Natomiast to, że ludzie często mylą klimatyczną relacje z potrzebą stałego związku na całe życie (na dobre i złe) – to przecież już norma.
        I stąd większość pokrzywdzonych po obu stronach.

        „.. chyba najczęstszym powodem u mężczyzn bywa potrzeba „świętego spokoju”
        Strachu. Najczęściej wynika ze strachu, choć u każdego strach ten ma inne przyczyny.
        PS.
        (nie krzycz.. już kończę, bo jak się rozpiszę, to znów wyjdzie mi post a nie komentarz)

        1. jako „zimny drań” nie zwykłem krzyczeć znając dużo ciekawsze „tortury” :)
          Każdy związek/relacja opiera się na pewnej konwencji i jeśli sprawdza się ona dla obu stron prędzej czy później pojawia się więź choć nie zawsze wprost emocjonalna. Nawet sprowadzając to do czystej gimnastyki to tylko dewiantom jest wszystko jedno z kim się gimnastykują i raczej wybieramy tych, z którymi ta gimnastyka jest choćby tylko bardziej perwersyjna.

          Masz całkowitą rację co do tego strachu. Zawsze jest przynajmniej w tle i dlatego większość dla „świętego spokoju” stara się wybierać rozwiązania jak najmniej komplikujące życie.

    1. To co dla jednych jest nadal wanilią dla innych będzie już ekstremum. Nie mnie to jednak oceniać.
      Z założenia blog kierowałem do osób dopiero wkraczających ww ten nasz światek jako przeciwwagę do całej masy pełnych zachwytu blogów pokazujących tylko część prawdy. Albo tylko półprawdy.
      ale skoro tamte blogi umarły śmiercią naturalną może rzeczywiście warto poszerzyć spektrum :D

      1. Pytanie brzmi, gdzie jest centrum tego spektrum? Raz źle obrana droga implikuje błądzenie Kapturka, co jest gorsze niż samo zjedzenie przez wilka.

        1. Dla wielu zaś to nie cel się liczy sam w sobie a właśnie droga prowadząca do celu.
          Z całym spektrum doznań i wyzwań. Nawet tych tylko pobocznych. Choćby tylko dla samego spróbowania tak dla pewności, czy aby na pewno mamy pewność co do tego naszego celu :)

  2. Romantyzm w seksie nie wyklucza też i pazura.
    Kiedy już jestem przez pana ugłaskana, on wyciąga pas i robi się zdecydowanie ostrzej .
    Ja bez romantyzmu nie widzę swojego BDSM.
    Pragnę i oczekuje iż pan chętnie weźmie mnie w ramiona .
    W życiu codziennym weźmie za dłoń , porozmawiamy o pierdołach
    Jeszcze jakiś czas temu bym nawet o tym nie pomyślała :)

    1. wszystko tak na prawdę rozbija się o to kogo tak naprawdę szukamy. I mówię o nas samych bo druga osoba jest tak na prawdę tylko katalizatorem popychającym nas w kierunku takiej lub innej wersji nas samych. Mogącą przy tym wywoływać w nas całkiem inne pragnienia i potrzeby , których wcześniej nawet się nie spodziewaliśmy. O ile tylko trafi w ten czuły punkt dając nam to na czym nam najbardziej zależało. Też bardzo często całkiem coś innego niż myśleliśmy lub chcieliśmy się przyznać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *