czepiając się szczegółów…

 

Pod niedawnym postem o wolnoamerykance pojawił się oto taki komentarz:

  

   „Master powinien szanować jedynie wcześniej ustalone z su/ką granice preferencji i upodobań i nie przekraczać ich. W tych granicach może robić z su/ką, co zechce, a su/ka jest po to, by czerpać przyjemność z bycia traktowaną w ten sposób.”   ~Master

 

   Jakże prawdziwie i jakże odpowiedzialnie, czyż nie? Ręce same się do oklasków składają? No, ba… w sumie powinny… gdyby nie to małe… wredne… i jakże upierdliwe „ale”… i gdyby rzecz rozbijałaby się tylko o to moje „ale” to być może podarowałbym sobie „czepianie się szczegółów”. Miałem jednak już kilka rozmów w międzyczasie, w których to pojawiły się spore wątpliwości co do słuszności takiego postawienia sprawy… tak więc… jednak przyczepie się do tych „szczegółów” z tym wszakże zastrzeżeniem, że nie samego autora komentarza będę się czepiać, gdyż jego podejście może być oczywiście jak najbardziej słuszne w kontekście jaki on miał na myśli i postu pod którym pojawił się jego komentarz…

   Chwała ~Masterowi za to oczywiście, że nie zapomina o zasadzie ustalania z Uległą jej preferencji i upodobań. Nadal zbyt wielu o tym nie pamięta lub i nie ma o tym nawet zielonego pojęcia. Nawet dla tych co wiedzą, pamiętają i szanują może to niestety zadziałać tak na prawdę tylko w przypadku Uległych mających już za sobą przynajmniej jakieś tam doświadczenia na bazie których mogłyby rzeczywiście określać swoje preferencje i upodobania. A i to nie do końca, bo te, jak i sama uległość podlega przecież ukierunkowaniu na konkretną osobę dominującą. To co kiedyś, z kimś innym sprawiało im przyjemność nie musi przynosić przyjemności też z kimś nowym a nawet i wręcz może odstręczać i przestać być nawet preferencją czy upodobaniem. A to co kompletnie do przyjęcia dla nich nie było w przypadku poprzedniego Pana, dla nowego są lub byłyby gotowe zrobić i to zrobić bardzo chętnie ale na początku mogą nie być tego jeszcze ani pewne ani świadome. Sama wielkość naszej „pały” może mieć przecież kolosalne znaczenie dla Uleglej i jej podejścia tak do seksu analnego jak i do głębokiego gardła, czyż nie? :)))

   A co dopiero mówić o początkującej, dopiero odkrywającej swoją uległość lub zgoła dopiero zbierającej się na odwagę do zrobienia pierwszego kroku w ten świat? Przecież Ona najczęściej jeszcze w ogóle nie ma preferencji i upodobań a raczej tylko wyobrażenia. Tak co do samego BDSM… co do swojej uległości… więc i silą rzeczy wyobrażenia tylko co do swoich preferencji i upodobań. Jakże często do tego mylne wyobrażenia bo oparte i zbudowane na doświadczeniach innych osób. Osób często nie do końca zawsze szczerze przedstawiających tak samo oblicze ICH (!) konkretnie uległości jak i tego w jaki sposób tak na prawdę i szczerze się w nich odnajdują.

   W necie znajdzie półprawdy, przekłamania, niedomówienia lub zgoła wręcz idiotyzmy i na ich bazie będzie podawała nam swoje „preferencje”. I to niekiedy nawet z przeświadczeniem, że takie a nie inne preferencje mieć POWINNA, bo ktoś jej wprost powiedział, że jeśli tego lub owego z chęcią Panu swojemu robić nie będzie, to w ogóle nawet Uległą nie jest, nie mówiąc już o tym, że tym bardziej na miano suki/niewolnicy/suni nie zasługuje. A często przecież można spotkać się i z takim właśnie (o zgrozo!!) „wprowadzeniem” w świat BDSM.

   W jednym a zwłaszcza w drugim przypadku dość ostrożnie trzeba więc jednak do tych preferencji i upodobań podchodzić tak, aby nie doprowadzić do tego, aby coś naszej Uleglej przestało się podobać lub aby coś co mogłoby się zacząć jej podobać nie przegapić. I przyznając racje, że w ustalonych granicach dominujący może zrobić z Uległą „wszystko”, bo przecież tego właśnie lub miedzy innymi tego właśnie może Ona od niego oczekiwać, to jednak już z tą jej przyjemnością bycia tak traktowaną byłbym już zgoła ostrożniejszy i bynajmniej nie tak do tego podchodził…

   …gdyż… nie okłamujmy się Panowie… nie w tym rzecz aby to Uległa czuła się szczęśliwą z takiego a nie innego traktowania dlatego, że jest „suką”. Szczęście płynące z bycia czyjąś własnością nie jest bowiem obowiązkiem Uleglej a raczej przywilejem dominującego. Na który to przywilej trzeba sobie najpierw zasłużyć !!!

A co Wy o zacytowanym komentarzu myślicie?

  

28 thoughts on “czepiając się szczegółów…

  1. O dumie, Małżu, zapomniałeś :) Szczęście i duma :) Ja się unoszę kilka cm nad ziemią tak przed, w trakcie jak i po wizycie u Pana Mego :) I przy Nim pragnę przekraczać kolejne granice, gdyż coś co wydawało się nie do przeskoczenia na początku mojej drogi, teraz daje cudowne przeżycia. I z kolejnymi granicami, jeżeli Pan umiejętnie przez nie przeprowadzi, będzie podobnie. Dadzą siłę i poczucie wyjątkowości :)

    1. być Uległą…jak to dumnie brzmi czyż nie , Moja Droga? Bycie dumną z tego , ze się jest jego su*ką , su*nią czy niewolnicą.. albo i wszystkim na raz… to takie uskrzydlające właśnie. Ale tego nie zrozumie żaden facet a tylko niewielu będzie w ogóle w stanie to zauważyć i docenić wiec i nie każdej uleglej ten stan nirwany będzie dany niestety… możesz się wiec śmiało uważać za szczęściarę :)))a tak swoja drogą… to o co z tym Małżem chodzi? ;)

      1. Jestem szczęściarą :) Wymyśliłam to już tak dawno temu, że sama nie pamiętam :D Małż: na zewnątrz nierozpuszczalna skorupa, w środku masa perłowa :) Dodajmy do tego doświadczenie i mądrość wynikające z długiego życia :) Mniej więcej to miałam wtedy na myśli. Małżu, uprasza się zachować moje przezwisko w tajemnicy :D

        1. dobre :)))a Pana Małża uprasza się teraz o zdradzenie „przezwiska” pani/panny (?) Olgi :)))

        2. dobra…dobra… gruboskórna, niedostępna i nieuczuciowa bestia od zewnątrz ale jak otworzyć…hehe… no i jak małż łysy :D

  2. pogadamy…ok. ustalimy…ok a potem ja robię co chce a ty masz być szczęśliwa? a to niby z jakiego powodu? ze niby jak, ze on mi laskę jakaś robi, ze mnie jak su..kę traktować będzie? bo sorki ale tak to właśnie zabrzmiało. su..ka jestem ale dla mojego Pana a być nim może tylko taki ktoś kto przede wszystkim doceni to , ze dla niego właśnie su..ka chce być. to ukierunkowanie o którym ty piszesz. tak. to bardzo ważne. i jeśli ono istnieje i gadanie o wszelkich granicach przestaje mieć sens bo dl a niego gotowe będziemy każdą granice przekroczyć choć oczywiście czasami do tego zachęcone być musimy. ale jak taki master od razu stawia i nas i siebie w sytuacji ze granic się nie przekracza bo ja tak to odczytuje no to sorki raz jeszcze… a co jak zechce czegoś więcej? podanie w trzech egzemplarzach mam pisać aby łaskawie zmienił zdanie i sposób wobec mnie postępowania?

    1. Jako że mój komentarz stał się tematem postu, czuję się wywołany do tablicy i skoro już dyskutujemy na temat, zabiorę głos. Czytając Twój i inne komentarze, odnoszę wrażenie, że BDSM jest dyscypliną sportową, Pan jest trenerem, a su*ka – zawodniczką. Trener nieustannie ma popychać uległą do przekraczania kolejnych barier i granic, bicia kolejnych „rekordów”. Otóż w moim mniemaniu nie na tym to polega. Seks ma przede wszystkim dawać przyjemność. I nie widzę powodu, aby Pan za wszelką cenę miał zapoznawać swoją uległą z coraz to bardziej zaawansowanymi perwersjami. Pamiętajmy, że Pan taki czy inny też ma swoje preferencje, które też mogą być stałe i niezmienne. Scat może nie kręcić go dziś, ani za 10 lat. I nigdy może go nie kręcić. I jeśli jego uległą scat również nie kręci, czy jest w tym coś złego, że nie ewoluują? Nie dajmy się zwariować, to nie wyścig i traktowanie BDSM jako marsz ku coraz to bardziej wymyślnym perwersjom jest dla mnie nie do pojęcia. Złota zasada: jeśli obojgu stronom coś pasuje i nie chcą się zmieniać, ich sprawa. I nikomu nic do tego. Mit Pana, który „inspiruje” swoją su*kę do przekraczania kolejnych barier jest oparty na błędnym założeniu, że su*ka MUSI stawać się coraz bardziej perwersyjna i że Pan MUSI tego chcieć. Tak nie jest.

      1. ależ w ewoluowaniu su nie chodzi o jakieś tam nowe techniki co raz większa perwersja będące !!! to jest właśnie to coś czego wielu facetów i dominow nie zrozumie nigdy. tu chodzi raczej o to jak się nasza uległość będzie im zmieniać i jak ona ewoluować. na co raz większej otwartości i zaangażowaniu i rzeczywiście szczęściu i dumie , ze jestem su… a to , ze ma to związek z gotowością na co raz to inne praktyki czy tortury to tylko tak przy okazji… a na scat tez się bym nigdy nie zdecydowała bez względu jak bardzo bym nie wyewoluowała …

        1. masz racje. techniki są przecież tylko dodatkiem. mniej lub bardziej podniecającym czy ekscytującym ale to głównie o podejście Uleglej do samej swojej uległości chodzić będzie. mogą wiec być niektóre z nich pomocne ale tez i zaszkodzić mogą nieumiejętnie lub zbyt pochopnie i na siłe zwłaszcza wprowadzane.

      2. patrz powyżej. a tak po męsku… tu nie o perwersje co raz większe chodzi a właśnie o otwartość mojej su wobec mnie. nie chce aby mi kiedyś tam toaletą była i ona to doskonale wie. chodzi wiec raczej o to aby pełniej się odnajdywała służąc mi tym co już lubi i jeszcze większe zadowolenie a nawet i szczęście w tym odnajdywała. i w tym ze choć na początku na widok mojego zaganiacza anal ja PRZERAŻAŁ to teraz co raz częściej zaczyna „marudać” ze jednak chciałaby i ta swoją dziurką mi służyć. co nie znaczy ze jej na to pozwolić mam od razu. najpierw to ja przecież muszę mieć pewność czy pomimo jej chęci jednak jej nie skrzywdzę albo i na całego do analu nie zniechęcę.trenerem tez być można. ale trener powinien przede wszystkim pilnować aby mogla więcej wycisnąć w swojej dyscyplinie a nie na siłe jej dyscypliny co raz to nowe podrzucać

      3. właśnie. ja się nie chce zmieniać… choć może rzeczywiście jeszcze nie do końca wiem , bo i skąd… co tak na prawdę bym chciała to jednak… no nie chce sportu a jak już to pasjonującej zabawy opartej na tym co ja i mój Pan będziemy lubili. bez żadnych tam jakiś ceregieli czy rytuałów. i jak już to chciałabym chcieć. dla siebie, dla niego. a nie z przeświadczenia ze muszę się jakoś zmieniać aby na miano dobrej su zasługiwać.a to, że na spotkaniu Pan może zrobić ze mną wszystko… toż to przecież nas kreci i to może nawet najbardziej czyż nie? ta świadomość bezbronności i zdania się na jego laskę… mrrrmoż einaczej możemy szczęście samo w sobie pojmować ale to by mnie uszczęśliwiało i nie mnie jedna tak myślę.

        1. O rytuałach i przesadnie filozoficznym podejściu do BDSM też chciałem wspomnieć. Daleki jestem od obrażania kogokolwiek z czytelników tego bloga i nie chcę, aby zostało to odczytane jako krytyka, ale uważam, że BDSM jest czasami traktowane z nadmiernym pietyzmem i za dużo jest w tym myślenia i „filozofowania”. Otóż seks to seks. Owszem, w BDSM dużo ważniejszy jest udział psychiki niż w zwykłym rżnięciu, ale to wciąż seks i temu przed wszystkim ma służyć – przyjemności. Jedynie repertuar praktyk jest dużo szerszy. Nie podoba mi się robienie z tego „religii”. Jeśli rozbierzemy to na czynniki pierwsze, wszystko jest bardzo proste. Pan lubi dominować, rozkazywać i poniżać, a uległa lubi być wykorzystywana, poniżana i lubi służyć. I tyle. Brakuje mi na tym blogu bardziej „męskiego podejścia”. Mniej „nabożeństwa” i „cackania się”, a więcej stanowczości i być może… hmm… „jaj” (nie o żarty bynajmniej mi chodzi)? I nie jest to atak ani przytyk pod adresem autora bloga, ale po prostu moje spojrzenie i moja prywatna opinia. I tu kłania się kolejna kwestia. Wszyscy nieco się różnimy i każdemu pasuje coś innego. Ja jestem z tej szkoły, gdzie filozofowanie i rozmienianie się na drobne nad BDSM jest mniej atrakcyjne. Ale szanuję zdanie innych i nie wartościuję.

          1. jak bez epitetów i obrażania to wszelka krytyka u Małża (hehe) przejdzie :)))ale święte słowa. tfuu bo się mi tez udzieliło…religia to się u niektórych wręcz porobiła ale akurat Robbiego o takie podejście do tematu to bym ostatniego podejrzewał. sekciarstwem to po prostu co raz częściej zaczyna tracąc to jednak fakt. niekiedy filozofia do tego na sile jest wręcz według mnie dorabiana choć do tylko bardziej wyuzdanego bara-bara tez jednak daleki byłbym to podciągać bo jednak… prawdy trzeba chyba szukać po środku :)))i każdy gdzie indziej ja znajdzie

          2. to chyba do tej samej szkoły chodziliśmy kolego :Dno ale jak sam zauważyłeś bywamy rożni a co ważniejsze to i kobitki rożne bywają na szczęście. są wiec i takie dla nas co to trzeba im prosto z mostu i wtedy najlepiej czuć się będą a są i takie co jednak chcą i potrzebują widzieć w tym większy sens. nawet i miłość choć zazwyczaj wystarcza duma i poczucie spełnienia się w czymś po prostu wyjątkowym

          3. powinniście wiec spółkę założyć :)))czy tez raczej może tak… M&O niech nadal pisze pouczająco a ty pod tym coś „z jajem” napisz hehe

  3. z moim Panem nie budowaliśmy jakiś wielkich i wzniosłych uczuć bo obojgu nam na tym i nie zależało a także i oboje sobie na to pozwolić nie mogliśmy… ale to jak ów master to wyraził… ZERO uczuć. kompletnie… całkowite uprzedmiotowienie… jak z zabawka której to łaskawie pozwala się być szczęśliwa za łaskę i wyróżnienie jakie ja spotkało z jego strony… i jeszcze to ze szanować należy JEDYNIE granice preferencji. a gdzie szacunek do Uleglej i kobiety która w niej jest ?

  4. Ależ mnie zaszczyt kopnął – mój komentarz tematem postu :) A teraz na poważnie i bez przekąsu. Być może nie wyraziłem się dość jasno we wspomnianym komentarzu, więc w celu obrony swojej tezy, rozwinę ją. Otóż są pewne preferencje, które raczej się nie zmieniają. Inaczej sprawa ma się z początkującymi su*kami – tym oczywiście preferencje zmienić się mogą, bo dopiero wkraczają w ten świat i coś, bo było dla nich nie do pomyślenia jeszcze miesiąc wcześniej, nagle staje się atrakcyjne i przyjemne. Ale nawet i początkujące mają pewną granicę upodobań, której nigdy nie przekroczą. Sytuacja doświadczonych su*k wygląda prościej – tej z reguły już wiedzą, czego chcą i co „lubią”, a czego nie. I choć ich upodobania również mogą ulec zmianie, na pewno będzie się to działo w o wiele mniejszym stopniu. I jeszcze jedno. Kto powiedział, że raz podjętych ustaleń należy się trzymać do końca życia/kontraktu/układu? Ludzie ewoluują i należy ze sobą rozmawiać i co jakiś czas weryfikować owe ustalenia. Chciałem przede wszystkim powiedzieć, że Pan nie powinien robić nic, co su*ce kategorycznie nie pasuje. Istnieje również sfera praktyk, co do których su*ka nie jest pewna, czy trafią w jej gust czy nie. I o tym należy rozmawiać i tych praktyk z listy nie skreślać, a eksperymentować i przekonywać się doświadczalnie. Na koniec podkreślę jeszcze raz: są preferencje, które się NIE ZMIENIAJĄ i takie miałem na myśli. Przykładów chyba podawać nie muszę. Zapewne każda z wypowiadających się tu uległych dozgonną awersją do niektórych praktyk może się pochwalić.

    1. dziękujemy za rozwiniecie :)))pierwotna wersja rzeczywiście sporo do przyczepienia się dawała ale po tych wyjaśnieniach… nawet może gotowa bym była negocjacje zacząć? :))))

    2. o tak. teraz to już się jasne wszystko zrobiło. poprzednio zabrakło tego o stałym dialogu zwłaszcza. ale w niektórych przypadkach to chyba przesłuchania byłyby bezpieczniejsze aby taki Pan czy Master nie został zagadany na śmierć :))))a tak przez ciekawość bo często ta różnice eksponujecie ale nigdzie nie znalazłam wyjaśnień czym to niby Pan od Mastera się rożni? może ten temat rozwinęlibyście ” Panowie”? :)))

    3. przyznaje się ze post ten był prowokacja w Twoim kierunku wymierzona i ciesze się ze postanowiłeś skorzystać z okazji i myśl swoja poprzednia rozwinąłeś. do której to myśli osobiście zastrzeżeń jako takich wprost nie miałem dostrzegając w niej być może coś czego inni nie dostrzegli i pomimo wyliczenia tych kilku „szczegółów” do których przyczepić się moglem niejako za wstęp do czegoś innego to planowałem użyć w czym mam nadzieje zechcesz mi może dopomóc :)))nie tylko z powodu używanego przez Ciebie nicka odniosłem bowiem wrażenie ze bardziej piszesz o systemie masterskim nie mającym w polskim światku przez „panów” zdominowanym ani zbyt wielkiego wzięcia ani „reklamy” a dużo częściej spotykanym w innych częściach świata…ciesze się niemniej ze się udzieliłeś i to tak szeroko do tematu się odnosząc i zapraszam tak i do częstszych wizyt jak i do komentarzy również.

  5. chyba cie znowu zbanować będzie trzeba bo za dużo piszesz i z komentami za nic nie mogę się wyrobić !! :D

    1. a ciebie Kocie to chyba dawno nikt porządnie za ogon nie wytarmosił !!wypluj te słowa !! ja chce jeeeeeeeeeeeeeszcze więcej :)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *