Co raz więcej osób nie wyobraża sobie życia bez smartfona pod ręką. Dla co raz większej liczby ludzi nie ma życia bez smartfona pod ręką. Stał się niezastąpiony… wszechobecny… i aż dziw bierze, że tak późno wpadli na to producenci gadżetów erotycznych :)
Powoli zaczyna ulegać to zmianie i choć jeszcze nieśmiało to zaczyna pojawiać się co raz więcej zabawek „z telefonem w tle”.
Zaczęło się już niby kilka lat temu gdy pojawiły się pierwsze zabawki reagujące na przychodzące SMS y bądź wibrujące wraz z telefonem gdy ktoś dzwoni. Reagujące gdy ktokolwiek dzwonił lub do nas pisał… albo i nie do nas bo zabawkę aktywował każdy działający telefon w najbliższym otoczeniu… Stanowiło to niewątpliwie dodatkowe wyzwanie albo wręcz główną zaletę. I wadę jednocześnie gdy chciało się należeć dla tego jedynego i aby to tylko On miał kontrolę i możliwość przypomnienia o sobie w dość dogłębnie wibrującym stylu…
Powoli acz nieuchronnie zaczęło wygrywać ukierunkowanie aczkolwiek kolejne modele dedykowano parom chcącym bawić się na odległość wspólnie i jednocześnie. Cyberseks dla par pozostających w oddaleniu gdy akcja rodzi reakcje co w założeniu miało dać odczucie przeżywania tego wspólnie i jednocześnie choć niestety na odległość.
Połączenie tych wcześniejszych pomysłów z modą na Grey’a musiało w końcu zaowocować modelem mającym w założeniu służyć do kontrolowania doznań kobiety na odległość za pomocą smartfona, odpowiedniej aplikacji i współpracującego z tym stymulatora i nim się obejrzymy będziemy mieli jak nic szeroką gamę wszelakiego rodzaju dodatków do wykorzystania w mniej lub bardziej przyjemny dla tej która zapragnie być tak oddaną swemu Panu. Lub zechce wykorzystać to sama jako swoisty rodzaj budzika :)
Nie powiem… kuszące móc tak rozwibrować swoją Uległą gdy tylko przyjdzie nam na to ochota… sprawić aby przeżywała rozkosz lub doświadczyć ja bólem. Ale czy ma to sens, czy jest to bezpieczne dla Was…cóż sami musicie osądzić.
Na początku jest seks… zawsze. Tak jesteśmy skonstruowani… W pierwszej kolejności rzucają się nam w oczy walory ciała i jego atrakcyjność seksualna. Rzucają się nam w oczy wręcz nachalnie biorąc pod uwagę wszechobecną goliznę i eksponowanie tychże walorów przez płeć przeciwną. Często dla samego jej eksponowania. Jakże często też akcentowanie trzeciorzędowymi cechami płciowymi jest jedynym walorem tychże przedstawicielek płci przeciwnej i jakże często mylone jest przez nie z seksualnością. Prawda jest zaś taka , że jaka przynęta taka i złowiona na nią ryba?
Faceci są wzrokowcami. To nie ulega dyskusji. Okiem oceniamy potencjalną zdobycz oraz jej , jakby tu powiedzieć… przydatność? I to w pierwszym rzędzie przydatność do „skonsumowania”. Siłą rzeczy koncentrując się i na tych najbardziej w oko nam wpadających i równie często na tych na pierwszy rzut oka będących najłatwiejszą zdobyczą. A, że oko potrafi nam plątać figle podobnie jak najmodniejsze linie „cyckonoszy” to już inna sprawa. :)
Koncentrujemy się na ciele i na cielesności. W jak najbardziej egoistycznych i jednoznacznych zamiarach. Widząc to co nas w oczy kłuje i najchętniej nie wdając się w głębsze rozważania a tylko dążąc do zagłębienia się w „temat” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bez znaczenia czy nazwiemy zwierzęcym popędem odziedziczonym po przodkach czy instynktem myśliwego. Poznawanie ograniczamy do poznawania nawyków zwierzyny a nie samej zwierzyny. Zdobyć, zniewolić, posiąść i to najlepiej bez niepotrzebnego komplikowania sprawy.
Problem pojawia się przy znajomościach internetowych gdy nie widzimy rozmówcy czy autora maili. Karmieni tylko słowem, poznając człowieka, nieskażeni jego cielesnością, zaczynamy w drugiej osobie dostrzegać hmm człowieka? Zamiast „gadających cycków” przed naszymi oczami staje kobieta? I to nie tyle nawet kobieta z krwi i kości co kobieta z naszych wyobrażeń a często nawet i z naszych marzeń? Pozbawieni wizualizacji, zdani tylko na słowo i naszą wyobraźnię dajemy się zwieść tejże wyobraźni? Dostrzegając w drugiej osobie jej „duszę” poddajemy się zafascynowaniu. Z tym, że bardzo często będzie to nie zafascynowanie tą osobą a tylko zafascynowanie naszym postrzeganiem tej osoby? Nasze jej postrzeganie, nasze jej wyobrażenie może zaś bardzo odbiegać od rzeczywistości. Tym bardziej może od niej odbiegać im bardziej jesteśmy „zdesperowani”. Najbezpieczniejsi są więc teoretycznie ci którzy nie szukają? Konfrontacja naszego wyobrażenia z rzeczywistością okazuje się często wręcz bolesna lub i traumatyczna.
Nawet jeśli nie myliliśmy się w naszym wyobrażeniu to nasza reakcja… Cóż… Chęci to jedno a życie i tak tylko czyha aby nam spłatać figla? :)
Jeden gest, jedno spojrzenie szeroko otwartych oczu, jedna łza sprawić może nagle, że z kata i oprawcy zechcemy się przeistoczyć w opiekuna a w naszej „suce”, w naszej kobiecie zaczniemy dostrzegać małą , bezbronną dziewczynkę. I ręka zadrży… razy spadające na jej tyłeczek już nie będą miały tej mocy i zamiast gwałcić zaczynamy woleć przytulanie? Niekoniecznie od razu musi w grę wchodzić miłość do naszej Uległej. Wystarczy taka męska potrzeba opieki nad hmm naszą kobietą? potrzeba opiekowania się naszą kobietą może być silniejsza nawet od chęci dominowania nad naszą kobietą.
I mała bieda jeśli i naszej kobiecie również i to da spełnienie. Ale nie tyle zamiast co właśnie również. Im jednak jest ona silniejsza „z zasady” bądź z charakteru tym ryzyko, że wszystko popsujemy jest większe. Zwłaszcza w przypadku kobiet bardzo silnych. Nigdy nie należy zapominać, że tak na prawdę silna kobieta wcale nie potrzebuje do szczęścia faceta. Ona go tylko może pragnąć lub/i pożądać. Dla jego siły, męskości lub zdecydowania. Ale nie dla jego opieki nawet jeśli jej potrzebuje. Przecież się do tego nie przyzna bo jest na to za silna. Czar pryska w każdym bądź razie i jest pozamiatane? Za bardzo odbiegniemy od jej wyobrażenia naszej osoby. Nie tak nas przecież postrzegała, nie tego szukała i nie tego oczekiwała?
Tak źle i tak nie dobrze… chyba jednak najbezpieczniej pozostawać przy postrzeganiu i braniu wszystkiego i wszystkich tylko seksualnie? :)
Podniecenie to zdradliwy demon atakujący znienacka. Nigdy nie wiadomo z której strony uderzy ani tym bardziej w którą strunę trafi. Efekt tego może być tym bardziej piorunujący… powalający… nie jednokrotnie opisywany jako „zderzenie z pociągiem” :)
Jak zresztą wiele innych spraw związanych z relacjami międzyludzkimi a tym bardziej z relacjami damsko-męskimi tak podniecenie samo w sobie a tym bardziej uległość podlegają ukierunkowaniu. To co w jednej osobie nas zachwyca u innej może nas wręcz irytować. To co nam nie przyjdzie nawet do głowy z jednym partnerem z innym może stać się wręcz naszą obsesją.
Na upartego można powiedzieć , iż nie ma Uległych bojących się bólu. Będą tylko Uległe bojące się stereotypów, przekłamań i niedomówień jakie do tej pory spotkały na swojej drodze w tym temacie. Mające często niemiłe wspomnienia lub skojarzenia. Nie mające jednak nic wspólnego z tym co mogą tak na prawdę przeżyć i z tym co mogą tak na prawdę otrzymać. To wcale nie musi bowiem wyglądać tak jak na filmikach znalezionych w sieci. Raz, że najłatwiej trafić na wersje hard w których aktorki nafaszerowane są środkami znieczulającymi i innymi psychotropami a po drugie… i może nawet najważniejsze, oglądane scenki są wyrwane z realności poprzez niemożliwość utożsamienia się z tym co oglądamy. Równie odstraszająca a może nawet bardziej będzie perspektywa wejścia na Giewont. Jeśli jednak padnie ona z odpowiednich ust… bylibyśmy gotowi wdrapać się nawet i na Mont Everest? :)
Osoby z lękiem wysokości można zaś „próbować” zafascynować zwiedzaniem jaskiń? :)
Ból to nie doznanie. Ból jest a przynajmniej może być całą paletą doznań. Ktoś kogo razi czerwień może okazać się fascynatem zieleni? Albo nawet i szarości?
Kobieta ledwo tolerująca klepanie po dupci może się wprost rozpływać w rozkoszy gdy właśnie ON stojąc za nią będzie torturował jej sterczące z podniecenia sutki. Rolując je… naciągając, pieszcząc delikatnie w przerwach pomiędzy jedną torturką a drugą… Podgryzanie tychże może być również wielce pasjonujące. I to dla obu stron :D
Albo odwrotnie. Uległa uwielbiająca lanie po dupci może wzdrygać się na samą myśl o klamerce zapiętej na sutku. A jeszcze bardziej o klamerkach na jej cipce. Maniaczka zaś klamerek „zawsze i wszędzie” może niecierpień lania.
Lub nie móc sobie na nie pozwolić a ryzyko powstania śladów będzie ją i odstraszać i zniechęcać do spróbowania wystawienia dupci na razy.
A jest tego przecież jeszcze więcej „różności”. Jest w czym przebierać i dopasowywać do własnych preferencji tak samym rodzajem zadawanego bólu jak i jego intensywnością bo nawet zdeklarowane masochistki, teoretycznie uwielbiające każdy rodzaj bólu mają swoje ulubione torturki i takie które tylko tolerują. Przeważa zaś „model” gdzie coś tam może kręcić a coś innego odstraszać lub w ostateczności będzie to zaledwie tolerowane „dla Pana”. Dla tego akurat Pana.
Tak wiele czynników może składać się na chęć i niechęć, że trudno je wszystkie wymienić. Na początku oczywiście „króluje” kierowanie się stereotypami lub bazowanie na niemiłych przeżyciach lub na przekłamaniach i niedomówieniach.
Dużo zaś zależeć będzie od tego kto miałby ten ból zadawać. Zaufanie do partnera ma tu kolosalne znaczenie. Z każdej ręki może to inaczej smakować i to , że w danym akurat momencie Uległa nie lubi lania może znaczyć tylko tyle, że nie lubi jak obecny właściciel ją pierze po dupci a innemu może sama by dupcie mogła podstawiać i to rozkosznym mruczeniem przyjmując każdy spadający na nią klaps.
Wrodzona wrażliwość na ból czy też może raczej jej deklarowany brak jest tylko wyjściową, którą to należy oczywiście brać pod uwagę głównie aby nie przesadzić. Zmienia się ona jednak i to często kolosalnie wraz ze wzrostem zaufania do partnera. Strach może zabić bowiem każdą przyjemność a przecież to właśnie zaufanie i podniecenie odgrywają tutaj główną rolę bo wraz ze wzrostem tak jednego jak drugiego zwiększa się i wytrzymałość na sam ból jak i chęć dania z siebie jeszcze więcej. Tak dla siebie samej jak i dla partnera. Tam gdzie dziesięć nawet nie za mocnych klapsów danych „na sucho” niewprawną lub nieodpowiedzialną ręką wzbudzić może tylko zniechęcenie, tam i dwadzieścia rózg może zostać przyjęte z dumą a nawet i radością jeśli to będzie TEN właśnie a do tego zadba on i o odpowiednie wcześniejsze podgrzanie tak atmosfery jak i samej Uległej :)
Za mocny ból na początku może tylko zniechęcić do dalszych prób. Złe pierwsze wrażenie, złe pierwsze doświadczenia są najczęstszym powodem późniejszej niechęci i to nie tylko do dawania/przyjmowania bólu ale także odnosi się to każdej nowości.
Jesteśmy kształtowani przez skojarzenia, często wyrwane z kontekstu lecz zakorzenione w naszej podświadomości, lub też pierwsze niemiłe doświadczenia. One to w dużej mierze wpływać będą na nasze późniejsze wybory. Na to czy coś będziemy lubić czy się przed tym wzdrygać. Odkręcenie tego później bywa czasami niemożliwe… albo przynajmniej bardzo trudne. Warto o tym pamiętać. Nie zapominać o tym przy pierwszych krokach w tym jak i we wszystkim innym. Mała bieda jak minie nas przez to coś co mogło by być fascynujące gdyby tylko odpowiednio i odpowiedzialnie zostało nam podane.
Rany na dupie goją się dość szybko. Te na duszy często nigdy. Warto o tym pamiętać nim się ją komuś wypnie.
Przedświąteczna gorączka nie sprzyja jakimś tam konkretniejszym rozważaniom i „zawracaniu dupy” sprawami dupy.
Święta Bożego Narodzenia w mniejszym lub większym stopniu wymuszają na nas jednak refleksje i zadumę. Co raz rzadziej tą religijną a co raz częściej ot taką przyziemną… egzystencjalną… z perspektywy mijającego kolejnego roku… i z perspektywą noworocznych planów i postanowień…
I aby znowu nie było tak samo i tak samo się nie skończyło, warto może spojrzeć w innym świetle na siebie samą lub w przypadku panów na ich partnerkę/żonę i z innej perspektywy. Choćby i tej którą na łamach Wysokich Obcasów serwują nam w kolejnym wywiadzie panie Paulina Reiter i Alicja Długołęcka do którego pozwolę się odnieść już po świętach.
Ludziska dzielą się ponoć na tych którzy chcą pani Długołęckiej postawić pomnik za życia i na tych co najchętniej widzieli by ją na stosie. Na pewno nie można przejść obojętnie wobec poruszanych przez nią tematów i wobec „nowego” sposobu postrzegania kobiecej seksualności a tym samym innego postrzegania samych kobiet. Nie powinno się wobec tego przejść obojętnie dla naszego własnego dobra choć oczywiście z pewnymi faktami nie ma się co po prostu kłócić i chodzi już raczej o to iż każdy z nas musi wyrobić sobie własne zdanie czy takie a nie inne podejście jest nam potrzebne do szczęścia?
Wcześniejsze felietony tego „duetu” zebrano i w formie książkowej wciąż dostępnej w księgarniach. Niestety nie zlokalizowałem nigdzie wersji w .pdf którą można by było sobie samemu wydrukować. Pozostaje więc szukać po tytułach w archiwum Wysokich Obcasów lub liczyć na więcej szczęścia i życzliwość osób, które takowy tekst osiadają i zechcą się nim podzielić.
Nie jest to na pewno pozycja na prezent pod choinkę. Na pewno nie jest to prezent dla partnera lub partnerki. Jak już to dla nas samych. I to na własną odpowiedzialność :)
PS: dziękuje wszystkim tym którzy nie omieszkali upewnić się, że nie przeoczę tego artykułu. :D
Niby już o tym pisałem w poście o bólu ale jak widać nigdy za wiele…
„Czuję, że uległość właśnie jest wewnątrz mnie, ale moim problemem jest fakt, że nie jestem jakoś szczególnie odporna na ból. Myślisz,że mam jakieś szanse w tym świecie?” Aman.nda
Po pierwsze i być może nawet najważniejsze…
Nie każda Uległa potrzebuje i pragnie bólu. Nie każda Uległa jest stworzona do jego przyjmowania. Nie każda Uległa będzie chciała lub być w stanie odnaleźć się w bólu. Nie każda Uległa musi ból lubić. Nie każdą Uległą ból będzie podniecał…
Co wcale nie znaczy, że nie jest prawdziwą Uległą a niestety najczęściej z takimi właśnie komentarzami może się ona spotkać kierowanymi pod jej adresem. Ból jest zaś przecież tylko jedną ze składowych ulegania i choć dla wielu jest wręcz najważniejszym wyznacznikiem to moim zdaniem powinien on być jak już to wyznacznikiem stopnia masochizmu a nie samej uległości. Uległość to bowiem coś więcej niż samo „posłuszne” wystawianie tyłeczka na lanie. Jak już to uległość jest raczej świadomością po jaką cholerę ten tyłeczek się wystawia? Lub dla kogo? Tyłeczek można przecież wypinać nie tylko na razy czyż nie? :)
Będą więc kobiety zainteresowane i potrafiące się odnaleźć czy wręcz potrzebujące uległości tak mentalnej jak i seksualnej. Kontroli i dyscypliny nie koniecznie „wymuszanej” laniem a raczej mniej lub bardziej upokarzającymi czynnościami jak chociażby stanie w kącie lub onanizowanie się na oczach Pana.
Będą kobiety spragnione ostrego seksu stawiającego je w roli „ofiar” a odbywającego się na pograniczu gwałtu. Będą też kobiety potrzebujące zniewolenia lub unieruchomienia pragnące być zabawkami w ręku Pana gdzie to on będzie decydować o ich rozkoszy i którym do pełni szczęścia wystarczać będzie sama świadomość, że Pan może zadać im ból. Będą kobiety spragnione czuć władzę jaką ma nad nimi dominujący/a. Władzę, którą można sprawować na tysiące sposobów. Tym pełniejsza ona będzie i tym bardziej stymulująca i to nie tylko stronę uległą im pełniej będzie oparta na wiedzy o jej potrzebach i pragnieniach.
Teoretycznie rzecz biorąc każda Uległa może się w bólu odnaleźć o ile tylko w odpowiednie i odpowiedzialne trafi ręce. Teoretycznie rzecz biorąc każda może go wręcz zacząć uwielbiać. Tylko po co skoro nie jest to jej do szczęścia potrzebne?
Bo najpiękniejsze w tym całym bólu jest bez wątpienia to gdy to Uległa sama będzie chcieć i potrzebować oddać się swojemu Panu nie tylko w posłuszeństwie i rozkoszy ale także i w bólu, czyż nie?
Bo otrzymujemy dokładnie to na co sobie najpierw zasłużymy.
„Ciekawe, co osoba dominująca może o tym wiedzieć. o tym jak odczuwa się ból.
Bo coś tam się przeczytało. To nie wystarcza jak sądzę.
Żeby tak śmiało pisać należałoby być masochistą” ~Lo
No właśnie…Zdecydowanie nie mam w sobie nic z masochisty więc co ja w ogóle mogę wiedzieć o bólu. A przynajmniej tym mogącym „rodzić” podniecenie bo oczywiście ten zaliczany na co dzień ani ten fundowany sobie podczas treningów nie może się przecież liczyć. Do tego jako facet co ja mogę wiedzieć o rozkoszy i orgazmie? Męskie spuszczanie się, ulżenie swojemu fizjologicznemu napięciu ma się przecież nijak do skali odczuć i emocji towarzyszących kobiecemu szczytowaniu. Nie ma więc szans abym mógł zrozumieć czy to ból „rodzący” podniecenie ani ogromu doznań rodzących spełnienie. Wolę więc być „sprawcą” i obserwatorem? Tak bólu jak i rozkoszy :)))
Coś tam i gdzieś tam rzeczywiście „się przeczytało” Uważam bowiem, że zanim się do czegoś zabierzemy warto zasięgnąć o tym choćby minimum wiedzy. Każdy powinien przynajmniej zapoznać się z zasadami bezpieczeństwa oraz z możliwymi zagrożeniami. Z czystego jednak lenistwa zapewne, zamiast pochłaniać tysiące tytułów wolałem skoncentrować się na tych, które wzbudziły moje szczególne zainteresowanie. Wczytując się w każdy wers a nawet czytając między wierszami. Wystarczy bowiem odrobina dobrych chęci aby kobieta była jak otwarta księga? :)))
Większości nie chce się zaś nawet skoncentrować choćby tylko na „okładce”? Wystarczy zaś przecież położyć książkę… to znaczy „delikwentkę” sobie na kolanach i… :)
Wystarczy nie tylko koncentrować się wyłącznie na zmieniającej się gamie kolorów na jej wypiętej do lania dupci aby dojrzeć w jej ułożeniu i napięciu mięśni jej „podejście do sprawy”. Zmieniając siłę… częstotliwość… intensywność… można obserwować nie tylko zmieniającą się kolorystykę. Można poczuć towarzyszące temu napięcia i odprężenia gdy zamiast kolejnego spodziewanego klapsa otrzyma delikatny pocałunek. Może nie wprost łagodzący pieczenie ale… jakże często wprawiający dupcie w jedyny w swoim rodzaju taniec. I jeśli samo już to nie powie nam wszystkiego o przeżywanym przez nią bólu to można przecież włożyć drugą rękę pomiędzy jej uda aby móc się w pełni rozkoszować jej przeżyciami. Wsłuchując się w jej oddech… wpatrując się w napięcia i rozluźnienia mięśni… wdychając zapach jej rozgrzanej skóry mniej lub bardziej zabarwiony zapachem jej soczków… czując na dłoni każdą wibrację jej pulsującej cipki… delektować się zmianą jej soczystości jakże zależną od przeżyć dostarczanych dupci….można rozkoszować się jękami jakie wydobywają się z jej zaciśniętego gardła gdy daje się jej na przemian ból i rozkosz. :)))
Wystarczy spojrzeć w jej oczy… w trakcie jeśli jest to możliwe… albo przynajmniej po… To co w nich zobaczę powie mi wszystko o bólu. O jej bólu. A inny się przecież nie liczy, czyż nie?
Można nic nie rozumieć z kobiecej rozkoszy i nic nie wiedzieć o bólu po prostu go zadając. Ale można też być z nią w tej rozkoszy i bólu. Czując go i przeżywając to wraz z nią… poprzez nią?
Osobiście preferuje odpowiadać konkretnej osobie na konkretnie zadane pytanie. Mogę się wtedy skupić na tej osobie bo jak już wielokrotnie powtarzałem, że „każdy ma swoje BDSM” i to co dla jednego jest dobre nie musi być dobre dla kogoś innego a nawet może sprowokować nieszczęście. Zdarzają się jednak tematy na tyle ogólne i powtarzające się tak często, że warto poruszyć je na blogu.
W rożnej formie… zabarwione różnymi emocjami… trudne do sformułowania a niekiedy jeszcze trudniejsze do wyrzucenia z siebie? Bardzo osobiste… i niekiedy jakże hmm… podstawowe?
„Jestem uległa, nawet bardzo i odkryłam ze lubię a raczej podnieca mnie ból , na początku było to dziwne doświadczenie ale teraz błagam o chłostę… (…) zastanawiam się skąd biorą się takie skłonności masochistyczne , czy są gdzieś ukryte w psychice ? a może zawsze to lubiłam tylko bałam się do tego przyznać bo w jakimś stopniu wstyd dominował moje upodobania (…) Jak uważasz w jaki sposób ból zamienia się w rozkosz która obezwładnia umysł i ciało”
słodkal…
Zacząć trzeba by było chyba od tego czym tak na prawdę jest ten cały masochizm. Według „obowiązujących norm” jest to „rodzaj zaburzenia preferencji seksualnych, w którym jednostka odczuwa podniecenie seksualne w sytuacjach, kiedy zadawany jest jej fizyczny i psychiczny ból lub gdy jest poniżana”.
I niby wszystko jasne i klarowne. Zboczenie i tyle. LECZYĆ !!!
Czy jednak aby na pewno?
Jest bowiem takie jedno małe „ale” i nie bez powodu użyłem cudzysłowów powołując się na obowiązujące normy. Bo chociaż preferencja ta znana jest pewnie od zarania ludzkości to jej nazwę ukuł Richard von Krafft-Ebing w 1886 (!!!) wrzucając ją jednocześnie do jednego worka z innymi dewiacjami i zboczeniami. Na wszelki wypadek przypomnę tylko, że musiało minąć jeszcze całkiem sporo czasu nim Freud dał podwaliny pod dzisiejszą psychologie, psychiatrię i seksuologie. Które to dziedziny ewoluują nieustannie, co raz zmieniając swoje podejście tak do zagadnień jak i do ludzi.
Masochizm wpisano w międzyczasie do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 pod numerkiem F65. Przynajmniej na razie jest więc masochizm nadal napiętnowany ale pod wpływem wielu ugrupowań a także psychologów i seksuologów szybko może to ulec zmianie.
Wszystkiemu zaś winne są endorfiny. Przypomnę, że odkryte dopiero w 1975 roku. Nadal nie rozumiemy pełnego ich działania na nasz organizm ale nawet tylko tyle co już na ich temat wiemy, wymusiło zmianę spojrzenia również i na masochizm. Co raz częściej mówi się nie tyle o odczuwaniu rozkoszy seksualnej pod wpływem zadawanego bólu co raczej o preferowaniu aktywności seksualnej związanej ze zniewoleniem, zadawaniem bólu lub upokorzeniem.
Preferencje zaś jak sami przyznacie to już nie to samo co dewiacje. Zwłaszcza, że do tychże preferencji sadomasochistycznych przyznaje się co raz większa grupa ludzi. Przynajmniej w formie „soft”. Badania seksuologa Alfreda Kinseya wykazały na przykład, że aż 55% mężczyzn i 50% reaguje seksualnie na gryzienie. A to też ból jakby na to nie patrzeć :)
Naukowcy naukowcami ale „swoi wiedzą lepiej”. I pewnie nie ma sensu im przypominać, że swoje poglądy opierają na doktrynie „leczącej” wszelką inność za pomocą ognia i takiego asortymentu tortur przy którym wymięka każdy dzisiejszy Domin. A za naukowe autorytety mając nadal tych co masochizm leczyli elektrowstrząsami a homoseksualizm lewatywą. :D
ciąg dalszy na pewno nastąpi :)
PS: W badaniach prowadzonych przez firmę Durex 16% Polaków przyznało się do używania masek, przepasek na oczy i krępowania ciała podczas aktywności seksualnej, natomiast 3,7% stwierdziło, że stosuje praktyki sadomasochistyczne
Nie jedna partia chciała by mieć takie poparcie? :)))
Odpowiedzialność jest jednym z podstawowych filarów BDSM. Odpowiedzialność strony dominującej za powierzone mu marzenia i pragnienia niby przede wszystkim. Ale nie tylko.
Innymi słowy… to Uległa i TYLKO Uległa określa granice do jakich można się posunąć w danym momencie. Wszystko co je przekracza podciąga się pod znęcanie się nad nią i jest niczym innym jak gwałtem na jej ciele i co gorsza psychice. Jest przestępstwem. Nie ważne jak bardzo się tego chce… nie ważne jak bardzo się tego pragnie i potrzebuje. Na żadnym etapie relacji nie ma prawa zaistnieć sytuacja, że strona uległa staje się ofiarą. Nawet oddanie się Panu całkowicie, na całego i „bez przebacz” też musi odbywać się na konkretnych zasadach oraz mieć swoje granice. I to strona uległa je określa a nie my dominujący. Nawet jeśli Uległa wprost deklaruje, że chce być siłą zmuszana do przekraczania kolejnych granic co oczywiście mocno komplikuje sprawę…
Możemy sobie myśleć, że wiemy lepiej co jej/jemu potrzeba i w wielu przypadkach może to być rzeczywiście prawdą ale pomimo dobrowolnego oddania się nam Uległej nie daje nam to prawa do wymuszania na niej czynności i praktyk na które nie jest ona jeszcze gotowa. Nie na tym ma to polegać. I nie tędy droga. Według mnie, ten kto tego nie rozumie i nie przestrzega nie powinien w ogóle podszywać się pod BDSM.
Wiem doskonale jak silna bywa potrzeba oddania się na łaskę osoby dominującej i przerzucenie tym samym na nią całej odpowiedzialności. Czy to tylko na kilka godzin w ramach odreagowania codziennego stresu i codziennej konieczności bycia silną i niezależną, czy to całościowo w ramach D/D i 24/7.
W żadnym jednak przypadku nie zwalnia to Was od odpowiedzialności za Wasz los i Wasze bezpieczeństwo. Wybór złego i nieodpowiedzialnego partnera jest WASZYM i tylko Waszym wyborem. Ostrożności nigdy nie za wiele zwłaszcza, iż jest tak wielu tylko podszywających się pod BDSM i szukających nie tyle spełnienia i to spełnienia obopólnego ale szansy na wyżycie się i odreagowanie własnych stresów. To Wy wybieracie. To Wy ponosicie ryzyko. Wybierajcie więc mądrze. I na początku bardzo wysoko stawiajcie poprzeczkę.
Choćby tylko „na wypadek wszelki”.
Oddanie się innej osobie tak w pełni i całościowo… bez tabu i ograniczeń… zdanie się na łaskę Pana… oddanie się mu całą i ciałem i duszą… jest niezapomnianym i oszałamiającym wprost przeżyciem. Ale tylko w przypadku gdy ta druga strona spełni pokładane w niej nadzieję. Będzie potrafiła zrozumieć i docenić dar jaki mu sobą złożyliście. W każdym innym przypadku będzie to tylko strata czasu. Oby nie okupiona bólem, który nie ma nic wspólnego z uległością ani nawet masochizmem. Nawet „najgorsza dziwka” nie zasługuje na taki los i nie ważne jak wiele osób wmawiało jej, że do niczego innego się nie nadaje i na nic lepszego nie zasługuje.
Wracam nie tylko do pisania ale również i „na neta”. Nadrabiam zaległości w odwiedzaniu innych blogów.
U Adama G. trafiłem na bardzo dobry post o seksie analnym. Sam miałem zamiar odnieść się do tego tematu od razu po przeczytaniu artykułu o którym wspomina Adam G. ale skoro mnie ubiegł i to w takim stylu to wrednie na niego „zrzucę całą odpowiedzialność” za wywołanie tematu do tablicy. Jest to jeden z najlepszych tekstów a seksie analnym z jakim spotkałem się na polskich stronach. Polecam.
Nie mając najmniejszego zamiaru namawiać nikogo do seksu analnego ani nawet do zmiany swoich zapatrywań na ten temat, polecam post jako taki bo Adam „odwalił” w nim kawał dobrej roboty. Zanim zacznie się o tym mówić a nawet tylko myśleć warto sprawdzić na ilu błędnych stereotypach bazowaliśmy do tej pory? :)))
Osobom, którym umknął sam artykuł Pauliny Reiter z jej rozmową na temat seksu analnego z „edukatorką” seksualną Alicją Długołęcką. Tak dla porównania i trochę dla uzupełnienia:
Aż się prosi odnieść do tekstu Adam i temat rozwinąć w kontekście BDSM i jak w nim to funkcjonuje. Lub jak może to w nim funkcjonować. To jednak następnym razem.
Mnie zaciekawiło jednak zdanie , które innym komentującym chyba całkowicie umknęło?
„…dojście do szczytu przyjemności następuje rzecz jasna poprzez stymulacje ciała ale jest to zjawisko również psychiczne…”
Jakże często o tym zapominamy. Osobiście skłonny jestem twierdzić, że seks i seksualność jest przede wszystkim zjawiskiem „psychicznym”. Emocjonalnym. Zaczynając od tego jak na nas będzie działać konkretna osoba. Cała zaś reszta to tylko dodatki. Nie w tym problem jak te dodatki wykorzystujemy a może raczej właśnie w jakim kontekście je wykorzystujemy? Tak w seksie „waniliowym” jak i przede wszystkim w relacjach dominujący-Uległa?
„Tu nie chodzi o seks:) Bo sam seks to nic ciekawego.” Planeta
Uf. Całe szczęście, że nie ja to napisałem bo by znowu było, iż jakąś filozofie staram się tworzyć do tak przecież oczywistego faktu jakim jest (nie)zwykła „wymiana płynów fizjologicznych” lub co gorsza to co oczywiste skrywam za zasłoną dymną uczuć… odczuć, czy tak jak to autorka powyższego napisała… emocji. :)))
Z tym całym postrzeganiem tak samego BDSM jak i nas w tym „siedzących” jest zaś jak z tym cholernym trójkątem bermudzkim. Prawda już dawno zginęła gdzieś tam po środku. Ba. Dla co poniektórych sprawa ma się jeszcze gorzej bo nawet i tego środka znaleźć się nie da gdyż jak to najczęściej w życiu bywa, tego środka, zwłaszcza „złotego środka” po prostu nie ma. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą relacje międzyludzkie. W zależności od tego jaka osoba stanie na naszej drodze, tak też i zmieniać się może nasz punkt widzenia na wiele spraw. W tym i na to na ile sobie w relacji z tą konkretną osobą możemy pozwolić. I na to, ile zechcemy sobie pozwolić. Nic więc dziwnego, że tak wielu z nas zamiast tracić czas na poszukiwania własnej drogi, stara się korzystać z „gotowców”. Zapominając często, że to co dla innych było dobre nas samych tylko do śmieszności może doprowadzić. A tym samym wpływać na nasze przez innych postrzeganie.
A z tym postrzeganiem sprawa wygląda „cokolwiek” nieciekawie. Oczywiście ludzie widzą głównie to co chcą zobaczyć i samo to może nam dużo powiedzieć o nich samych. Wszelako, na jednym z wierzchołków naszego bdsm-owego trójkąta bermudzkiego będą oni dostrzegali po prostu wyuzdany seks. I to seks wręcz „nieludzki” (bo zwierzęcy). A przez to preferowany tylko przez „bandę nieudaczników” żerujących na „niedopieszczonych babkach”, którym się po prostu w głowach poprzewracało. Lub też żerujących na takich, co to za dużo już „tego i owego” miały i takie zwykłe i normalne już ich nie rusza. Czyli innymi słowy na „dziwkach”.
Na drugim wierzchołku będzie postrzeganie tego jako choroby. Wiadomo… masochizm i sadyzm. I to w czysto medycznym wymiarze. Innymi więc słowy, nic tylko izolować bo co do samego leczenia to już zdania podzielone być mogą. Znamienne i znaczące może być tylko to, że za powód owej choroby podawać mogą, iż za rzadko delikwent bądź delikwentka w dupsko za młodu zaliczali a jedną z proponowanych metod leczenia jest dla nich porządne lanie? :)
I wreszcie na trzecim wierzchołku znaleźć możemy „sekciarstwo”, które to za zasłoną patetycznych wypocin o innej i to pełniejszej miłości oraz za promowaniem pełniejszego stylu życia, propaguje pornografie i wręcz uskutecznia handel żywym towarem bo na tym przecież polega niewolnictwo, czyż nie?
Jakże inaczej to wszystko wygląda jak już się jest w środku tego trójkąta. Ale o tym chyba nikogo przekonywać nie muszę. Inna perspektywa ot co. Stąd boki trójkąta są tylko granicami. Albo tymi, których to nigdy przekroczyć nie zechcemy lub wręcz przeciwnie… granicami do których celowo będziemy dążyć. I to nie po to aby do nich dotrzeć bądź je przekroczyć ale aby je od siebie odsunąć a tym samym nasz trójkąt uczynić większym i bardziej emocjonującym. Każdy z nas na własne potrzeby może inaczej boki tego trójkąta nazywać bo dla każdego co innego będzie ważne. Samo to tworzy niepowtarzalność i piękno naszego własnego, małego świata. Który możemy tworzyć tak aby nam on dostarczał najwięcej szczęścia i samospełnienia. Świata mogącego być wręcz doskonałym. :)))
Gdyby nie te cholerne kąty oczywiście. Ostre i przerysowane dla tych co z boku stoją a dla nas samych będących w środku niosące całkiem realne niebezpieczeństwo. Tam gdzie inni „tylko wyuzdany seks” widzą na wierzchołku, od naszej strony czaić się będzie na nas bowiem seksoholizm. Od strony „zboczenia” zagrażać nam będzie uzależnienie się od endorfin i to do tego stopnia, iż bez tych ekstra wrażeń już normalnie nie będziemy w stanie funkcjonować a co za tym idzie nasza pasja i potrzeba na prawdę zamienić się może w chorobę. W narożniku sekciarstwa czyha zaś na nas właśnie sekciarstwo. Szczególnie niebezpieczne dla osób uległych bo ich uległość i oddanie może przejść w zwykłe wykorzystywanie seksualne.
Ale bez obawy. Wystarczy ten nasz trójkąt bermudzki potraktować jak ring. I jak w boksie… lawirować i „tańczyć” możemy sobie do woli pomiędzy przez nas samych wytyczonymi linami… byleby tylko nie dać się zapędzić do narożnika. :)))
This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish.AcceptRejectRead More
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.