” każdy ma taki świat, jaki widzą jego oczy ” Jose Saramago
Oko ludzkie jest organem tyleż wspaniałym co jednocześnie zawodnym. Bardzo łatwo daje się oszukać na każdym w sumie etapie przetwarzania danych ale niewątpliwie najgorzej wychodzi nam interpretacja tego co nam już w to oko wpadnie.
Albo tego kto nam w to oko wpadnie :)
Rasowy facet w ciągu niecałej pierwszej sekundy potrafi ocenić kobietę pod kątem seksualno-reprodukcyjnym choć i kobiety co raz częściej zaczynają nam w tym dorównywać kroku. Różne są oczywiście kryteria, którymi możemy się posługiwać przy tej pobieżnej ocenie i różne formy „punktacji” lecz właśnie na tym już etapie zazwyczaj podejmujemy wstępną czy wręcz ostateczną decyzję odnośnie przedstawiciela/przedstawicielki płci przeciwnej. Determinując tym samym rodzaj i intensywność dalszej z nią znajomości.
Pierwsze wrażenie bywa oczywiście nie tylko mylące co często wręcz krzywdzące ale zapada w nas tak głęboko, że bardzo trudno jest się go pozbyć. Albo i w ogóle. Zaczynamy postrzegać drugą osobę w pryzmacie tego pierwszego wrażenia wręcz wyszukując potwierdzeń, że się jednak nie myliliśmy. Będąc jednocześnie ślepi na te aspekty jej osobowości, które nam mogły umknąć i po bliższym poznaniu mogłyby burzyć nasz obraz danej osoby. Decyzja już bowiem zapadła i brniemy w to zapatrzeni nie tyle jednak w daną osobę co w nasze o niej wyobrażenie. I tylko wyobrażenie które sukcesywnie budujemy, karmimy się nim a w końcu zakochujemy się w tym naszym wyobrażeniu drugiej osoby. Nie tylko ślepi na mniej lub bardziej oczywiste znaki ostrzegawcze to jeszcze do tego głusi na podszepty intuicji oraz innych. Ignorując i to kompletnie to co nam nie pasuje albo łudząc się nadzieją, że „przecież się zmieni” a na ironię losu zasługuje to, iż rzeczywiście się zmienia. Najczęściej jednak nie tak jak my byśmy tego chcieli. A już najmniej prawdopodobne jest, że się zmieni dla nas ale tą kobiecą mrzonkę celowo ominę…
O ile tylko już od samego początku kobieta nie jest postrzegana przez faceta tylko w roli jednorazowej i z założenia okazjonalnej zdobyczy, czysto seksualnej zaszufladkowanej do folderu „zerżnąłbym” nie tylko, że nie pozostawiającego złudzeń co i nie podlegającemu negocjacjom nawet z samym sobą to w ramach procesu teoretycznie poznawczego z folderu „rżnąłbym” może „awansować” na kandydatkę na partnerkę a nawet żonę i to nawet bez żadnych starań z jej strony Chemia już bowiem zadziałała a mając przed oczyma swoje wyobrażenie o niej facet swoje już wie a proces zdobywania kobiety jednocześnie będzie dla niego procesem wtłaczania jej w rolę jaką jej wybrał i w jakiej już ją widzi. Oczywiście najczęściej rolę matki i żony. I to aż do bólu stereotypową bo właśnie taką ją sobie wyobraził i taką ją już przed oczami. Ślepy na jej rzeczywiste potrzeby i pragnienia bo tymi już manipulował wprost lub pośrednio w procesie podrywu a gdy już dopnie swego to wbrew pozorom wcale nie spoczywa na laurach jak to wrednie suponują kobiety co raczej oddycha z ulgą, że oto udało mu się zapewnić swojej kobiecie idealne otoczenie do spełnienia się w roli żony i matki, którą stała się w jego oczach na długo przed założeniem jej obrączki. Przecież nie zmuszał jej do zostania jego żoną tak jak i nie zmuszał jej do przyjęcia roli jego małej dziewczynki czy nawet porcelanowej lalki , którą powinno trzymać się pod kloszem. Przecież sama tego chciała.
Bardzo często niestety umyka mu przy tym fakt, że nawet w przypadku gdy kobieta rzeczywiście marzy o takiej roli, z nim i dla niego to nie tylko, że automatycznie nie osłabia to jej libido co wręcz może się ono zwiększać. Wręcz rozpalać i potęgować pragnienie czegoś więcej i mocniej no bo przecież ze ślubnym to już nie grzech i takie tam inne. Podczas gdy ona może chcieć i więcej i częściej i to niekonicznie „z wiekiem” o tyle w nim, może budzić się poczucie/wiara/przeświadczenie, że jest wręcz przeciwnie i teraz jej już przecież nie wypada. Zaślepiony wizją jej jaką sobie stworzył oraz wizją świata jaki dla niej zbudował będzie po prostu ślepy na zachodzące w niej zmiany a próba uzmysłowienia mu problemu może być odebrana wręcz jako zamach na jego nieomylność czy próba zburzenia jego przecież tak idealnego świata. Czyli uznana za marudzenie „baby” samej nie wiedzącej czego chce. Ponad jego siły czy chęci może być zrozumienie, „że związek ewoluuje i nasze potrzeby też” i, że to on sam obudził w niej demona.
Jeszcze gorzej ma się zaś sprawa z dominującymi facetami bo my nie tworzymy sobie naszego wyobrażenia o danej kobiecie a raczej wyobrażenie idealnej dla nas kobiety i dopiero do tego stworzonego wzoru przypisujemy potencjalne kandydatki dając bardziej sobie a nie Uległej mniejszy lub większy margines dopuszczalnego błędu. Ślepi na fakt, że ideały nie istnieją ale się je tworzy. I to tworzy wspólnie bo dla większości będzie to oznaczało tylko tyle, że potencjalnie pasującą nam kandydatkę na siłę będziemy starali się wcisnąć w nam pasujące i nam odpowiadające reguły, zasady a tym bardziej praktyki. Siłą rzeczy ślepi na jej potrzeby czy choćby tylko na jej predyspozycje bo oczywiście każda, która by ich jakimś cudem nie akceptowała by ich wprost i na dzień dobry, na pewno nie jest uległa.
A tą, która proces szkolenia i/lub tresury zawali, łatwo i bez skrupułów wymieniamy na materiał bardziej podatny do wciśnięcia w „uniform” szyty nie na miarę kobiety ale na miarę świata, który tworzymy.
Nie tyle więc taki mamy świat jakim go widzimy co może raczej tworzymy sobie świat, przynajmniej ten nasz mały świat, takim jakim my chcemy go widzieć i jaki nam ma pasować. Mniej lub bardziej na siłę próbując wpasować weń innych a w pierwszej kolejności wybraną przez nas kobietę, którą widzimy i tworzymy taką jaką chcemy ją widzieć i jaką nam ma pasować. Jakby na to bowiem nie patrzeć ma być przecież naszą własnością… i powinna być nam za to dozgonnie wdzięczna.
I to bynajmniej nie tylko w klimacie :D