WEDGIE !!! :D

 

   

   Każdy chyba, kto kiedykolwiek nosił majtki, załapał się na ich złośliwość w postaci zawijania się lub wręcz wżynania się w przysłowiowy rowek :D

   Zdecydowanie nie dla wszystkich jednakowo irytujący czy wręcz nieprzyjemny, bo choć kobiety zwłaszcza dla modnego lub/i seksownego wyglądu są skłonne do wielkich poświęceń kosztem wygody, to jednak nie do końca tłumaczy to fakt, aż tak dużej popularności wśród nich stringów czy choćby dżinsów, nomen omen wedgie właśnie oraz całej gamy legginsów i szortów. Z założenia i co do zasady wżynających się wręcz w ten kobiecy rowek. :)

   Kwestia gustu oczywiście choć nie da się ukryć, że tak w stringach jak i w tego typu zwłaszcza legginsach, czy szortach kobiety zyskują w oczach mężczyzn. Może nie tyle wprost zyskując na atrakcyjności co niewątpliwie przyciągając ich wzrok. :)

 

 

  Sprawa zaczyna się „komplikować”, gdy ktoś mniej lub bardziej złośliwie przyłoży ręki do samych z siebie złośliwych majtek.

   Żart, dość popularny w pewnym wieku i w pewnych środowiskach. Nastawiony na „niezły ubaw”, tylko w bardzo nielicznych przypadkach dotyczący obu stron a zdecydowanie dużo częściej nastawiony na zadanie ofierze takiego żartu bólu. Oraz co najważniejsze i najczęstsze na upokorzeniu i ośmieszeniu ofiary.

 

   „Żart” mogący odcisnąć się nie tyle na bardziej wrażliwych częściach ciała ofiary co według wielu psychologów i seksuologów, bardziej nawet na psychice a tym samym i na preferencjach czy upodobaniach czysto seksualnych.

   Bynajmniej i niekoniecznie wyłącznie w negatywny sposób choć przyjemność w stymulowaniu się naciąganymi majtkami jest niewątpliwie domeną kobiet.

   I to niekoniecznie „sama sobie” :D

 

 

    Inaczej już ma się sprawa jeśli chodzi o zadawanie sobie w ten sposób bólu czy przynajmniej dyskomfortu.

   Masochizm jak wiadomo, nie wybiera i jedynie  z przyczyn estetycznych posiłkuje się fotkami kobiecych wdzięków. :)

   Sam proces, co do zasady, jednakowy  jest niby dla obu płci. Bazuje na tych samych doznaniach tak czysto fizycznych jak i psychicznych. Z powodu wiadomych wszystkim różnic anatomicznych, to i na tym polu kobiety są zdecydowanie bardziej uprzywilejowane i mogą doświadczyć dużo szerszego spektrum doznań. Mogą ich też doświadczać zdecydowanie dużo częściej :D

   Zbyt częste miażdżenie jajek nie jest zdecydowanie wskazane… przynajmniej z medycznego punktu widzenia :D

 

   Już samo dobieranie się do majtek i to nie tylko zresztą w ten konkretny sposób, jest a przynajmniej może być gestem niewątpliwie tyleż dominującym co podkreślającym prawo posiadania ich zawartości lub/i posiadanie prawa do mniej lub bardziej bezceremonialnego potraktowania tychże :).

   Poddanie się temu zaś aktem uległości, poddania oraz oddania.

   Aktem często bardzo podniecającym. I to dla obu stron. Wzmacnianym po stronie uległej niewiedzą i niepewnością czym to tym razem jest i czym to się skończy. Zwłaszcza jeśli majtki wżynają się nie tylko w rowek między pośladkami, co już samo w sobie też potrafi wywołać niemałe sensacje cipki. Potraktowanie i jej w ten sam sposób i to w najczulszym miejscu… Odpowiednio dobierając tak prędkość jak i siłę naciągu można to w doskonały sposób wykorzystać jako stymulację podniecenia a nawet wymusić w ten właśnie sposób orgazm.

   Orgazm sam w sobie dla wielu z nich dość poniżający. Jak zresztą i sam proces wymuszania na nich „szczytowania na życzenie”.

   A tym samym bardziej stymulujący.

   Tak samo jak i fakt, że wszelki ich opór czy choćby tylko brak zaangażowania, może zostać błyskawicznie ukarany poprzez mocniejsze naciągnięcie majtek zamieniających „pieszczotę” w ból.

 

   Może być to więc również dyscyplinującym dodatkiem podczas spankingu. Zwłaszcza gdy niegrzeczna „dziewczynka” ma tendencje do wierzgania czy wyrywania się. Będzie jej zdecydowanie trudniej brykać samej musząc lub mogąc wybierać pomiędzy piekącą dupcią a „miażdżonym” języczkiem.

 

    Sprawdza się też zazwyczaj doskonale również jako kara sama w sobie.

   Czy to tylko w ramach nagłej i szybkiej korekty nieakceptowanego przez nas zachowania lub braku wymaganego od niej przez nas zaangażowania. Wystarczy przecież  sięgnąć ręką i w łatwy sposób poskromić ją mniejszą lub większą dawką bólu jak również i upokorzenia.

   A tym bardziej gdy powieszoną czy choćby tylko podwieszoną na majtkach pozostawimy ją tak „aż skruszeje” :)

  

   Zazwyczaj działa i sprawdza się wręcz rewelacyjnie. I nawet majtki „made in China” bywają bardziej wytrzymałe od ich zawartości :D

   W „przypadkach” zaś bardziej ekstremalnych, tudzież wymagających czy wręcz proszących się jednak o bardziej długofalowe i konkretniejsze potraktowanie, warto jednak wspomóc się jakąś liną oraz zadbać o łatwość w dostępie do tego i owego, przy konieczności lub chęci zastosowania dodatkowych środków perswazji. :)

   Kolejny dowód na to, że wbrew opinii swego czasu wyrażonej w komentarzach, majtki wcale nie muszą być nudne :D

   Jak już to bardziej praktyczne i niebezpieczne niż się niejednej ich właścicielce wydawało? :)

   I choć w tym temacie wiele można by było jeszcze napisać to mnie chyba nie pozostaje nic więcej jak życzyć mniej lub bardziej zainteresowanym (nie)miłego….

naciągania:

 

 

 

 

 

podwieszania:

 

 

 

 

 

 

tudzież dyndania:

 

 

 

 

 

 

 

a nawet zabawy, w niekoniecznie od razu czerwonego ale zdecydowanie w Kapturka :D

 

 

Orgasm Games cz.3

   Nie ważne czy winić będziemy Boga czy ewolucję, nie zmieni to faktu, że kobiece ciało stworzone zostało do rodzenia dzieci… i do ich robienia jak najbardziej też.

   Według wielu zaś nie bez przyczyny a może tylko siłą rzeczy albo też z czystego przypadku, kobiece ciało zostało stworzone także do rozkoszy. Tak jej dawania sobą co przede wszystkim do jej przeżywania. Nawet wbrew jej woli.

 

forced orgasm – „wymuszanie” orgazmu

  

   Życie oczywiście nie po równo obdarza tym darem i choć teoretycznie każda kobieta może przeżywać rozkosz z jej finałem włącznie to jednak NIE KAŻDA BĘDZIE MOGŁA tym się rozkoszować. Czy to z przyczyn emocjonalnych, związanych na przykład z jakimś traumatycznym przeżyciem, czy też z powodu zaburzeń hormonalnych w jej organizmie.

   Co jednak w tym konkretnym przypadku najważniejsze, nie każda kobieta będzie POTRZEBOWAŁA do szczęścia, tak samej rozkoszy jak tym bardziej jej finału i co do tego należało by się najpierw upewnić zanim w ogóle zaczniemy próbować to na niej wymusić.

   Bo co do jej chęci w tej mierze to sprawa jest już jednak, jak się okazuje, dużo bardziej skomplikowana. :D

   Kobiecy orgazm rządzi się swoimi prawami i jak to mawia jedna z moich znajomych: „ta moja zołza i tak wie lepiej i w ogóle się mnie nie słucha”. Te same kobiece hormony bywają odpowiedzialne za różne sprawy i odmienne działanie a ich mieszanka stanowi produkt cokolwiek wybuchowy. Może się więc łatwo zdarzyć również i tak, że do finałowego zapłonu dojdzie całkowicie bez woli kobiety. Zwłaszcza jeśli towarzyszyć będzie temu stymulacja seksualna. Nie powodująca podniecenia jako takiego ale jak najbardziej mogąca doprowadzić do orgazmu. Nie tylko, że bez woli kobiety co wręcz wbrew jej woli. A nawet wręcz jej na złość.

   Udokumentowane są przypadki kobiet, które doświadczyły takiego totalnie niechcianego orgazmu w wyniku gwałtu, co oczywiście tylko powiększyło ich traumę. Jest też całkiem spora grupa kobiet lubująca się w „gwałcie pozorowanym”. Im realistyczniejszym, tym lepiej. I tym chętniej. Nie dla „gwałtu” samego w sobie ani dla całej otoczki z nim związanej z brutalnością i bezwzględnością bycia użytą. Nie dla i nie z powodu bycia obiektem egoistycznego zaspokojenia męskiej chuci jej kosztem a przede wszystkim z bycia sprowadzoną do roli, mniej lub bardziej bezwolnej „maszynki do orgazmów”. I to JEJ i przede wszystkim jej orgazmów. Cała ta towarzysząca temu otoczka jest poniekąd tylko tłem do fizycznego i mniej lub bardziej mechanicznego wymuszania na niej kolejnych orgazmów. Niezależnych od jej woli (przynajmniej w trakcie „gwałcenia”) i pomimo jej często nie udawanego oporu.

   Jest to oczywiście tylko czubek góry lodowej. Ten najbardziej hard-korowy. Własna bezsilność oraz bycie zdaną na czyjąś łaskę jest bardzo podniecające dla wielu kobiet. Oddanie decyzyjności co do własnej rozkoszy oraz dochodzenia, jak najbardziej też. Jej orgazm, z założenia będący jednym z jej najwspanialszych darów, równie dobrze, może okazać się celem samym w sobie, środkiem prowadzącym do celu czy wręcz jej „suczym” obowiązkiem. W mniejszym lub większym stopniu mającym pokazać jej, jaką jest „napaloną dziwką”, rozpustnicą itd.. itp… zależnie od potrzeb i preferencji.

   Może być on też jak najbardziej jednym z wielu albo wręcz tym najważniejszym z dowodów jej oddania i posłuszeństwa. Dawany na rozkaz jej właściciela tyleż grzecznie co możliwie niezwłocznie. A potem kolejne. Bo przecież i one, te orgazmy, nie należą już do niej ale właśnie do Niego. Tak jak i ona sama.

   Na początku bardzo grzecznie a wręcz przymilnie, będzie więc prosić o pozwolenie dojścia, czy wręcz o to błagać. Zwłaszcza jeśli zostało to poprzedzone potrzymaniem jej na krawędzi i mówiąc wprost, choć nieoględnie, „jest napalona na maksa”. W miarę upływu czasu i kolejnych orgazmów zazwyczaj bardzo szybko zmienia śpiewkę, zarzekając się, że więcej już nie da rady i błagając już nie o rozkosz ale o łaskę. Tak ugotowana, że gotowa obiecywać „wszystko”. Świadoma jednocześnie, że jej błagania nie tylko, że mogą nie odnieść skutku a wręcz prowokować do wymuszania na niej kolejnych spazmów. Gdzie jej wola nie ma już najmniejszego znaczenia. Zwłaszcza dla jej własnego ciała. Teraz już automatycznie reagującego na dalszą lub/i nieustającą stymulację.

   Nie będę na pewno osamotniony w twierdzeniu, że jednym z najbardziej podniecających bodźców, nie tylko dla facetów, jest widok kobiety „wijącej” się z rozkoszy. A tym bardziej szczytującej. Mniej lub bardziej zdeklarowana Uległa bądź wprost niewolnica seksualna, grzecznie a nawet chętnie oddająca się swojemu właścicielowi lub właścicielce, istniejąca (przynajmniej w danym momencie) nie tylko dla ich rozkoszy ma  być przecież z założenia źródłem ich rozkoszy i podniecenia. Czemu więc sobie przede wszystkim, a jej tak przy okazji mamy żałować tej rozkoszy? :)

   Tej „wymuszonej” również. Zwłaszcza, że będzie ona nas kosztowała najpierw bardzo dużo pracy nad zbudowaniem relacji w której kobieta będzie i chciała i mogła obdarowywać nas również i w ten sposób. O ile bowiem teoretycznie każda ma „wrodzone” predyspozycje dzięki którym istnieje możliwość mechanicznego zmuszenia jej ciała do orgazmu, to bez poznania potrzeb oraz ograniczeń tak jej samej jak i jej ciała nie da się zbudować zaufania dzięki któremu będzie zdolna się w pełni oddać i poddać. Wszelkie użyte w tym celu akcesoria i zabawki, stopień zniewolenia i unieruchomienia to tylko technikalia z których można a nawet wręcz trzeba będzie korzystać. Nie ich ilość czy „jakość” będzie jednak stanowić o naszym sukcesie a nasza wiedza o tej, która ma być im poddana. Bez tego bardzo łatwo przedobrzyć i wszystko może się wymknąć spod kontroli a bez względu na to jakby to nie wyglądało z boku, to kobieta poddawana wymuszanym orgazmom ma być nie tyle przedmiotem co podmiotem tego procesu.

   Bez tego to wszystko zbyt łatwo może okazać się niczym więcej jak tylko gwałtem. I to bynajmniej nie pozorowanym.

PS:   Chociaż posiadacze niewolników rodzaju męskiego będą się z tym zapewne kłócić, to śmiem twierdzić, że i w tej kwestii sprawa jest zdecydowanie mniej skomplikowana. Wiadomo…  w przypadku finału w męskim wydaniu nie ma mowy o gwałcie a co najwyżej o seks niespodziance. Faceta po prostu wystarczy podniecić co jak powszechnie wiadomo dla chcącego lub chcącej nie jest wcale trudne… a potem po prostu „wydoić” a efekt tegoż nie jest darem a daniną :D

   Dlatego też ten rodzaj wymuszania orgazmów celowo i z premedytacją pomijam :)

 

Kontrakt niewolnicy/niewolnika

   Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że niewolnictwo jako takie w każdej formie jest zakazane. Nie licząc oczywiście tego fiskalnego i podatkowego oraz systemowego choć to ostatnie podciąga się już niby pod teorie spiskowe. Samo zaś niewolnictwo seksualne jest tym bardziej napiętnowane i ścigane prawnie. Chyba, że chodzi o małżeństwo i związane z nim „obowiązki”.

   Chętnych na takie zabawy jednak nie brakuje a wśród nich spora część pragnie wręcz relacji czy nawet związku w mniejszym lub większym stopniu opartych na posiadaniu. Lub bycia posiadaną w formie nawet przypominającej tą z czasów antycznych czy „przynajmniej” w formie amerykańskiej sprzed wojny secesyjnej. I tu przeważa jednak tendencja do „spontanu” i jak już dochodzi do wcześniejszych ustaleń to mają one formę ustnych negocjacji w formie zasadniczo dość ogólnej bo przecież i tak wszystko potem „wyjdzie w praniu”. Dupci również.

   Pomimo całego postępu technologicznego, w słowie pisanym a do tego podpisanym, tkwi potęga z którą nie ma się co spierać ani jej wypierać. I nie ważne już czy dla danej osoby będzie to wręcz fetyszem i podnietą, że oto „formalnie” i oficjalnie degraduje się do roli zgoła przedmiotu rezygnując z części przynajmniej swojego człowieczeństwa a w każdym bądź razie ze swojej wolności, czy „tylko” przysłowiowym postawieniem kropki nad i mającym rozwiać resztę wątpliwości, no bo przecież umów, zwłaszcza tych własnoręcznie podpisanych trzeba przestrzegać i dotrzymywać. Nie braknie więc i takich dla których podpisanie kontraktu jest nieodłączną częścią takiej relacji i to nie podlegającą dyskusji. I to po obu stronach przysłowiowego bata.

   Podchodząc do tego chociażby jak do umowy tworzonej w trakcie negocjowania warunków relacji mających już na starcie zminimalizować możliwe niedomówienia lub nadinterpretacje. Dające i to obu stronom możliwość na sformułowanie swoich pragnień, potrzeb, zapatrywań na rolę w takiej relacji ale również i na sformułowanie stanowczych granic. Będąc tym samym niejako wentylem bezpieczeństwa, tak w trakcie  negocjacji przed,  jak i w trakcie służby bo chociaż sam kontrakt, żadnej ze stron tak formalnie jak i tym bardziej prawnie do niczego nie obliguje i można się z niego wycofać w każdym momencie o tyle łamanie lub naginanie zapisanych w nim ustaleń czy nawet narzucanie czegoś wbrew woli już na etapie spisywania kontraktu, będzie dla drugiej strony jasnym i jednoznacznym sygnałem do natychmiastowego odwrotu. Ma to więc w sumie spory sens nawet jeśli nas to „nie kręci”, choć oczywiście nie każdemu takie rozwiązanie przypada do gustu. Pomijając fakt, że chyba w większości przypadków jesteśmy na to za leniwi.

   Zwłaszcza, że sam kontrakt powinien być częścią większej całości obejmująca również oświadczenia obu stron z określeniem swojej roli w takiej relacji a w przypadku strony oddającej się w niewolę również określającym na jakiej zasadzie i na jakie praktyki się zgadza. Będące zabezpieczeniem w przypadku pojawienia się rzeczywistych problemów natury prawnej. Mówiąc wprost. Dominujący ma podkładkę, że uległa zgadzała się na „gwałcenie” i lanie więc pozew o gwałt już nie przejdzie a i uległa też może zaoszczędzić sobie dzięki temu wielu nieprzyjemności i kłopotów choć trzeba mieć świadomość, że nie we wszystkich krajach takie coś przejdzie.

   Nieodłącznym dodatkiem do kontraktu powinna być też lista praktyk, na które przyszła niewolnica się zgadza i tych, które kategorycznie odrzuca. Zwana też niekiedy Listą Upodobań choć to trochę mylące bo o ile rzeczywiście wypełniając taka listę kandydatka na niewolnice może zostać zobligowana/poproszona do ustosunkowania się konkretnego co lubi, co tylko akceptuje a czego nie zna i chciałaby lub nie chciałaby spróbować to w przypadku osoby niedoświadczonej będą to domniemania a nie upodobania. Niemniej jednak i w jej przypadku a nawet tym bardziej w jej przypadku warto nad taka listą popracować i to ze szczególną uwagą. Zwłaszcza, że większość dominujących, stety lub niestety, wychodzi z założenia, że jak czegoś wprost i zdecydowanie nie odrzucicie to się na to mniej lub bardziej wprost zgadzacie. I można się obudzić z ręką w nocniku. Albo z dildo w dupci :)

   Sam zaś kontrakt powinien zawierać możliwie konkretnie i wyraźnie wyszczególnione obowiązki przyszłej niewolnicy oraz prawa i przywileje jej przyszłego właściciela. Powinien też zawierać prawa i przywileje niewolnicy nawet jeśli miało by to być tylko prawo do zrzeczenia się wszelkich praw i przywilejów. A jako, że jest to z założenia umowa dwustronna i sama relacja nie ma być prawa grą do jednej bramki, powinny w nim być zawarte również i obowiązki przyszłego właściciela. Sorry, ale nawet podpisując umowę kupna nowego auta jednocześnie obligujemy się do dbania o nie i systematyczne serwisowanie bo inaczej przepadnie nam gwarancja :)

   Kontrakt Niewolnicy/Niewolnika może a przynajmniej powinien wprost określać miejsce odbywania się takiej służby bo nie każda musi się odbywać tylko i wyłącznie w domu jej właściciela a zasady panujące pod jego dachem nie muszą być takie same jak poza nim choćby tylko z powodu bezpieczeństwa i zachowania tego w tajemnicy przed całym światem a przynajmniej przed nie zorientowaną rodziną.

   Zasadniczo rzecz ujmując im więcej spraw zostanie na samym wstępie dogadane, zapisane i podpisane tym sama relacja bywa i bezpieczniejsza a także jednoznaczna i klarowna a o to przecież głównie niby w tym chodzi. I tego właśnie, jasnego i sprecyzowanego postawienia sprawy będzie oczekiwać przynajmniej jedna ze stron dążąca do podpisania takiego kontraktu.

   Natura ludzka ogólnie a kobieca w szczególności bywa zmienna i z tego też powodu większość kontraktów w założeniu jest terminowa choć i zdarzają się takie bezterminowe. Głównie gdy strona oddająca się w niewolę robi wszystko aby nie mieć możliwości odwrotu. Nawet jednak i w takim przypadku przyjmuje się, że w ustalonym na wstępie terminie, po pół roku na przykład następuje „przerwa operacyjna” na przeanalizowanie dotychczasowego kontraktu i w razie jakichkolwiek problemów czy zmian, tych zależnych od nas jak i tych niezależnych, jest możliwość wprowadzenia odpowiednich korekt. W przypadku zaś kontraktów terminowych, po wygaśnięciu takowego, obie strony mogą rozejść się w swoje strony bezstresowo i bez zobowiązań albo ponownie siąść do stołu negocjacyjnego.

   W każdym innym przypadku próba wprowadzenia zmian w kontrakcie lub nieprzestrzeganie zawartych w nim zasad jednoznacznie traktowana jest jako jego zerwanie.

   I chociaż nieformalny a nawet bezprawny to jednak kontrakt taki jest jednak dokumentem i jako taki rządzi się własnymi prawami. I w jego przypadku warto więc przeczytać go z uwagą przed podpisaniem. Również i tego małym druczkiem. Profilaktycznie też wychodząc z założenia, że zawsze może być w nim jakiś haczyk czy nieprawny kruczek :D

 

PS.

Post ten jak i wiele innych moich tekstów ma swoje „matki i ojców”, którzy przyczynili się do jego powstania choć ten jest pod pewnymi względami wyjątkowy. Pragnę więc złożyć szczególne podziękowania Docile, która dawno temu wrobiła mnie w napisanie dla niej kontraktu a także tym wszystkim, najczęściej schowanych za zapomnianymi już dzisiaj nickami, którzy pomogli mi nie tylko w zbieraniu informacji na ten temat ale również a może przede wszystkim pomogli mi wyrobić sobie zdanie na ten temat.

 

Helloween-owo…. BDSM-owo

 

 

   Nic osobiście nie mając do samego Helloween jako takiego a nawet do wszystkich jego „reprezentantów” w postaci wampirów, wilkołaków, czarownic, duchów i upiorów wszelkiego rodzaju…

   faunów zwłaszcza płci przeciwnej :D …

   czy wszechobecnych od pewnego czasu elfów, skrzatów i krasnoludów… to jednak za każdym razem nieodmiennie ciśnie się na usta „cudze chwalicie/kopiujecie a swego nie znacie” A przecież Polacy (czy szerzej rzecz ujmując Słowianie) nie gęsi i swoje potwory też mają.

 

     I to nawet dużo „ciekawsze” :D

 

  

   Wszystkie te nasze zmory, topielice, latawice, nocnice i południce. Rusałki i Chcice (!!!) oraz boginki wszelkiego asortymentu, że już tylko te zasadniczo „kobiece” wymienię.

   Nie kierując się bynajmniej męskim szowinizmem a raczej męskim zdecydowanie zainteresowaniem :D

   Zwłaszcza, że słowiańska uroda nie ma sobie równych… wśród demonic również…

 

 

   O ile jednak wszelkiego rodzaju zmory mają się nadal całkiem dobrze i nietrudno na taką trafić a i wszelkiego „latawice” i „chcice” też się doskonale odnalazły w czasach dzisiejszych i stanowią zasadniczo łatwy łup o tyle z całą resztą trzeba się już jednak zdrowo napocić aby takową złapać.

   Lub złowić :)

  

 

    Nie zapominając oczywiście, że wszystko co dzikie przed spożyciem/użyciem musi najpierw odpowiednio skruszeć :D

 

   Zbyt leniwym zaś a przede wszystkim tym wszystkim, którzy swoją boginkę już posiadają pozostaje tylko ją odpowiednio na Helloween przebrać/ubrać. A, że niemożliwością jest w sumie znalezienie odpowiedniego przebrania to i problem z głowy oraz wymówka gotowa… aby mieć ją taką jaką ją Natura stworzyła. Czyli nagą :D

   No chyba, że nadal jest trochę dzika więc co najwyżej w sznurkach lub w łańcuchach :D

 

 

 

 

 

 

 

akcesoria BDSM cz.1

 

   Od tego siedzenia w domu, bo i tak wszystko pozamykane przez cowidowe obostrzenia, fotel tak się wypłaszczył w wiadomym miejscu, że choć z pewnym żalem to trzeba było wymienić go na nowszy model aby zapobiec bólowi dupy :)

   A taki był fajny. I zmyślny. Z unoszonymi w razie potrzeby podłokietnikami z myślą o suni uwielbiającej siadać na kolanach :D

  Tym razem w wyborze kierowałem się egoistycznym zadbaniem o własną wygodę bo jakby na to nie patrzeć dla suni mam w razie potrzeby inny mebelek…

nawet bardziej „poręczny” przy odrobinie wyobraźni…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

i choć niekoniecznie tak wygodny jak moje kolana…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

to mogący jej dostarczyć dużo ciekawszych doznań :D

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ogłoszenia nie zawsze takie drobne… (anonse BDSM nr. 3)

…………………………………………………………………………………………………………….  

   Nie zamierzając się wyśmiewać z autorów/autorek a jedynie traktując ich ogłoszenia jako wyjściową do rozważań na tematy związane z uległością, dominacją, BDSM i szeroko pojętym „klimatem, które mi swoimi ogłoszeniami podsunęli, z góry i na wszelki wypadek przepraszam za urażenie kogoś w ten czy inny sposób. Choćby tylko nie zapytaniem o zgodę na wykorzystanie ich anonsu ale po kilku próbach bez odpowiedzi uznałem to za zwykłą stratę czasu.

……………………………………………………………………………………………………………  

 

Z Anonsów BDSM: „Posprzątam Ci chatę, urodzę ci potomka, pójdę na strajk kobiet i obciągnę jak szalona. Niekoniecznie w tej kolejności”

 

   Czas jakiś już temu oglądałem jednego z polskich redaktorów wytykających zakłamanie i hipokryzje „Unii Europejskiej” czepiającej się łamania praw kobiet w Polsce podczas gdy to u nas właśnie jest dużo większy procent kobiet na wysokich stanowiskach w biznesie i w polityce… i w ogóle… Hipokryzji i zakłamania jak najbardziej nie neguje. U pana redaktora również. Pominięcie przez niego pewnych faktów przypisując manipulowaniu statystykami a nie niedoinformowaniu lub zgoła głupocie.

 

    Czy się to nam podoba czy nie ale pod wieloma względami Polska nadal jest o wiele lat do tyłu względem krajów Europy Zachodniej, również w kwestii przemian społecznych. Niekoniecznie zawsze pozytywnych i wartych naśladowania ale podczas gdy Polki dopiero lub nadal walczą o część swoich praw a innymi cieszą się w pełni w sumie dopiero od niedawna, „spóźnione” o dobre trzydzieści lat a w niektórych kwestiach może nawet i bardziej, ciesząc się tym co, najdelikatniej mówiąc kobietom „zza Odry” a tym bardziej „zza oceanu” najwyraźniej już się przejadło. A przynajmniej po pierwszym bumie i zachwycie tymi swobodami i przywilejami wróciło do normy. Do głosu doszło pokolenie „wychowywane” przez kobiety sukcesu walczące o swoje prawa, przywileje, biznesy i kariery. I nie zamierzające popełniać tych samych błędów.

 

   Komercjalizm nadal ma się w najlepsze więc dobra praca nadal jest w cenie ale już nie za wszelką cenę a już na pewno nie za cenę czasu kradzionego rodzinie i zdecydowanie bez przynoszenia roboty do domu. Kobiety co raz częściej obierają kurs prorodzinny i to niekoniecznie dopiero w momencie pojawienia się dzieci a faceci w naturalny sposób wybierają te kobiety z którymi nie muszą konkurować a które zapewnią im ciepło domowego ogniska a ich dzieciom miłość i opiekę. Z chęcią i z wyboru wracając do dawnego wzorca rodziny i ról przypisanym kobiecie i mężczyźnie. Co raz częściej negując walory związku partnerskiego i woląc prosty i co najważniejsze ściśle sprecyzowany podział ról bardziej zgodny z ich naturą i potrzebami. Zmęczeni walką stawiają na życie i współżycie. Seksualne również :)

 

   Większa swoboda seksualna wynikająca w dużej mierze z większej świadomości seksualnej w co raz większym stopniu sprawia, że partnerstwo w dotychczasowej przynajmniej wersji zaczęło uwierać. Co raz więcej kobiet wprost albo pośrednio otwarcie przyznaje się do tego, że nie chce być dla mężczyzny partnerką a kobietą. Zwłaszcza dla swojego mężczyzny. A w łóżku być dla niego nawet kimś „jeszcze gorszym”. Chce być zdobywana, brana i używana. Chce i potrzebuje czuć się jego i z nim najpełniej jak to jest tylko możliwe zrzucając tym samym z siebie nie tylko wszelkie konwenanse ale również a niekiedy przede wszystkim wszelką decyzyjność i odpowiedzialność.

   Przynajmniej „w łóżku” choć co raz więcej kobiet skłonnych jest do rozszerzenia tej opcji na całokształt związku. Jedni będą to tłumaczyć zmęczeniem ciągłą walką i bycia silną zawsze i wszędzie. Zmęczeniem udowadnianiem wszystkim i sobie samej swojej siły i wyjątkowości. Zmęczeniem władzą i odpowiedzialnością… Drudzy będą to tłumaczyć strachem przed tą walką i bycia silną i niezależną nawet wobec swojego partnera.

   Jedni i drudzy mogą mieć oczywiście racje bo najczęściej dotyczy to młodych dziewcząt w sumie dopiero wkraczających w dorosłe życie lub kobiet dojrzałych po jednym albo i więcej nieudanych związkach. Jedni i drudzy mogą się tez mylić bo choć takie kobiety przeważają to wcale nie muszą kierować się strachem czy zmęczeniem a wręcz świadomie szukają siebie w zgodzie ze swoją naturą. Nie chcąc dłużej powielać własnych błędów lub nie chcąc powielać błędów innych. Czuć lub wiedzieć, że obecne trendy i propagowane wzorce nie są zgodne z ich naturą i są drogą donikąd. A już na pewno nie są drogą do szczęścia. Ich szczęścia.

 

  Co raz więcej z nich szuka więc własnej drogi i własnego spełnienia w relacjach D/U z naciskiem wręcz na związki oparte na klarownym podziale ról. Świadomie i z chęcią zrzekając się nie tylko bycia silnymi i odpowiedzialnymi ale również wielu swoich praw i przywilejów. I to najczęściej nie tylko stricte łóżkowych. Z roku na rok przybywa kobiet otwarcie i świadomie wybierających opcje totalnego oddania siebie i swojej decyzyjności swojemu panu/właścicielowi. I dopiero w tym mniejszym lub większym zniewoleniu odnajdując wolność a także swoją kobiecość.

   Kobiecość skrępowaną jak już to tylko łańcuchami bądź sznurem a co najważniejsze wolą tego któremu oddają się nie tylko jako niewolnica czy uległa ale przede wszystkim jako kobieta. I to w każdym aspekcie swojej kobiecości (z rodzeniem dzieci włącznie) a praktyki BDSM temu towarzyszące są już tylko i wyłącznie wypadkową ich indywidualnej uległości i „poziomu” masochizmu.

   Koło się zatacza choć na powrót „starych, dobrych (?) czasów” na pewno nie ma co liczyć. Na Policje tym bardziej :D

 

zimowe atrakcje… BDSM – owe of course

 

Jako, że zima nie wszystkim jednakowo straszna… w tym i zimowe atrakcje również… :)

 

Całej reszcie nie pozostaje zaś nic innego jak wypatrywanie wiosny… z kubkiem gorącej herbaty z cytryną… :)

Na pewno nie zaszkodzi… na pozbycie się gęsiej skórki na takie widoki też :D

 

biseksualizm odwołany

 

   Gdy skończyły się proste czasy bazujące na równie prostym podziale na kobiety i mężczyzn i całą resztę zboczeńców, wytyczanie dalszej drogi z rąk kościoła zaczęła przejmować nauka… z naturalną sobie potrzebą nazwania wszystkiego po imieniu i to w sposób możliwie jak najbardziej naukowy… i skomplikowany. Zabrało jej to trochę czasu ale wreszcie dobrała się i do relacji damsko męskich a jej wymysły na stałe zagościły w naszym języku i co ważniejsze świadomości. Jedne noszone z dumą a drugie wybąkiwane dość wstydliwie przez tych poprawnych ale co raz częściej noszone z dumą i wręcz na pokaz przez tych niepoprawnych. A, że mniejszości krzyczą najgłośniej to pojęcia takie jak gender, homoseksualizm czy biseksualizm właśnie są bardziej znane niż tradycyjny heteroseksualizm, którego co raz więcej osób wręcz zaczyna się wstydzić. :)

   Świat goni jednak dalej w swoim szaleństwie jak to wielu głosi i nawet w sprawach tak niby jasnych choć nadal pozostających tabu, od czasu do czasu musi coś namieszać i wywołać jakąś tam rewolucję i co nieco dodać. Abstrahując więc od wszelkich teorii spiskowych twierdzących, że jest to działanie jak najbardziej celowe mające odwrócić nasz wzrok od działań rządzących i skierować go na przysłowiową gołą dupę z całą jałowością rozważań, kto z kim sypia i dlaczego to wielu seksuologom, psychologom a także psychiatrom daje to nowe pole do popisu. I podpisu pod kolejnym doktoratem czy profesurą :D

   Ale tak niby było od dawna choć prawdziwą lawinę wywołało „wynalezienie” gender co dla wielu w najprostszym tłumaczeniu samym sobie jest trzecią płcią i dalej już poszło. Stary podział na płeć dowartościowano podziałem na tożsamość płciową lub zgoła jej brak. Podział na osoby binarne, niebinarne, agenderowe… innymi słowy powstał taki bajzel, że chyba i naukowcom zaczął przeszkadzać nie mówiąc już o samych konsumentach dup wszelakich :D

   I chociaż ukute na ich potrzeby i dla ich wygody pojęcie panseksualizmu, odnoszące się do osób dla których nie ma znaczenia ani płeć ani tożsamość płciowa i seksualna partnera i mówiąc w największym skrócie skłonne są kochać oraz kochać się z osobnikiem, każdej do obrzydzenia sformalizowanej przez naukowców „opcji”, funkcjonuje już od ponad dwudziestu lat, to dopiero od niedawna ale dość systematycznie zdobywa swoją popularność. Co raz częściej wypierając stary, „dobry” biseksualizm nie tylko w źródłach naukowych ale i w społecznościach internetowych. Również i w ogłoszeniach seksualnych gdzie wręcz zaczyna święcić swoje triumfy. Wbrew pozorom jednak nie wszystko ułatwiając. Przynajmniej nie wszystkim :D

   Co raz częściej można więc spotkać zastrzeżenia typu „męski mężczyzna” czy ” bardzo kobieca kobieta”…

   O tempora, o mores, o curva!!!    …jak rzekłby dzisiejszy wieszcz :D

   Z drugiej jednak strony, dla tak niepoprawnie poprawnych zwłaszcza płci męskiej w tym tunelu prowadzącym nas ich zadaniem niby donikąd jest jednak światełko nadziei  :)

   Trzeba się jednak uważnie rozglądać aby go nie przeoczyć bo dla wielu wcale nie będzie to takie oczywiste. Ale o tym już innym razem…

BDSM – owa i fetysz – owa maskarada :)

 

   Czy to nam się podoba, czy nie, maskarada trwa dalej. Obecna pandemia niewątpliwie odciśnie piętno na wielu płaszczyznach ale na pewno nie jest w stanie wpłynąć  na naturalną chęć wyróżnienia się z tłumu. Na czym oczywiście korzystają producenci mniej lub bardziej nieskutecznych maseczek w odróżnieniu jednak od konkurencji a zwłaszcza potentatów w branży stawiający na indywidualizm. W tym również na dotarcie do wszelkiego typu „niszowych” społeczności, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie :)

   Do wielbicieli szeroko pojętego klimatu również tak więc w większym:

 

 

 

 

 

 

 

lub mniejszym stopniu:

   Każdy  i każda, może znaleźć więc coś dla siebie, co w bardzo w sumie bezpieczny i w dużej mierze anonimowy sposób, pozwoli nawiązać do tego „co gra w duszy” :)

   Miłośniczki PET PLAY też mogą teraz dokazywać publicznie do woli wzbudzając co najwyżej uśmiechy pod maskami mijanych ludzi a nie ich wrogość czy zniesmaczenie :)

 

 

 

 

 

 

 

  

   Nic tylko dokazywać. Zwłaszcza, że to co najważniejsze przed mijanymi nieświadomymi całej prawdy ludźmi nadal bezpiecznie ukryte jest pod maską. I w duszy :)

Ogłoszenia nie zawsze takie drobne… (anonse BDSM nr. 2)

…………………………………………………………………………………………………………….  

   Nie zamierzając się wyśmiewać z autorów/autorek a jedynie traktując ich ogłoszenia jako wyjściową do rozważań na tematy związane z uległością, dominacją, BDSM i szeroko pojętym „klimatem, które mi swoimi ogłoszeniami podsunęli, z góry i na wszelki wypadek przepraszam za urażenie kogoś w ten czy inny sposób. Choćby tylko nie zapytaniem o zgodę na wykorzystanie ich anonsu ale po kilku próbach bez odpowiedzi uznałem to za zwykłą stratę czasu.

……………………………………………………………………………………………………………  

 

   Z Anonsów BDSM:      „Grubiutka kruszynka szuka kogoś, kto pomoże zgubić nieco kilogramów…”

 

   Sama idea osobistego trenera nie jest niczym nowym a wręcz dość popularnym i to do tego stopnia, że sam trening dość szybko staje się dodatkiem do trenera. Albo, co równie częste to sam trener staje się integralną częścią rozszerzonego treningu. Czyniąc z niego samego, trenera dużo bardziej i konkretniej osobistego. :)

   I to nie tylko przy zetknięciu z uległą naturą bo wiadomo, trener musi mieć w sobie to coś aby charyzmą motywować do wysiłku. Zwłaszcza jednak przy zetknięciu tej charyzmy, czy wręcz dominującej natury trenera z uległą naturą czy choćby tylko skłonnościami do uległości u trenującej pod jego okiem kobiety… może dać bardzo ciekawe efekty. Wystarczy trochę wyczucia i poznania kobiecych potrzeb i pragnień a nawet ze zwykłej jogi można uczynić coś wręcz niepowtarzalnego.

joga dominacja uległość   „Wymuszona” aktywność fizyczna w połączeniu z równie „wymuszoną” nagością może być tyleż upokarzająca co podniecająca i sama w sobie satysfakcjonująca zarówno dla kobiet nie mogących lub nie chcących pozwolić sobie na nic więcej jak również i tych, dla których byłoby to zaledwie rozgrzewką czy zaledwie jednym z elementów jej oddania się swojemu Panu.  W ramach szeroko pojętej uległości i posłuszeństwa gdzie samo zadbanie o kondycje fizyczną będzie tylko dodatkowym bonusem a te kilka zrzuconych kilogramów czy choćby tylko utrzymanie stałej wagi będzie sprawiało, że Uległa poczuje się bardziej atrakcyjna. Może też być zaledwie formą przygotowania jej do większych wyzwań bo jej wcześniejsze wygimnastykowanie będzie wręcz niezbędne przed poddaniem jej bardziej wyszukanym i wymagającym wiązaniom. Zwłaszcza tych związanych z podwieszaniem. Tak dla jej własnego dobra jak i bezpieczeństwa.

 

   uległość dominacja bdsm trening tresuraA to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo dla wielu sam wysiłek fizyczny będzie najwyższą formą tortur zwłaszcza jak się zadba o całą otoczkę choćby tylko obowiązkowej nagości mogącej być dla obu stron dodatkową podnietą bo dla wielu facetów właśnie oblana świeżutkim potem kobieta jest najbardziej podniecająca co u samych kobiet wzbudza zazwyczaj zawstydzenie i zażenowanie i już tylko to samo w sobie może zaspokajać ich potrzebę upokorzenia. Co oczywiście można dodatkowo jeszcze wzmocnić poprzez zastosowanie wszelkiego typu zabawek mających wprost wywołać w torturowanej w ten sposób „ofierze” czysto fizyczne podniecenie. Będące dla niej dodatkowym wyzwaniem. Umiejętnie zaś to podniecenie wykorzystując łatwo sprawić aby była jeszcze bardziej chętna do wysiłku licząc na przysłowiową lub prawie dosłowną marchewkę, choć samo stanie nad nią z kijem czy batem też nie zawadzi aby jej entuzjazm nie wymknął się spod kontroliuległość dominacja bdsm trening tresura a sesja szła w przez nas ustalonym kierunku. W końcu nasza „ofiara” musi czuć kto tu rządzi i podejmuje (za nią) decyzję. Czuć nieuchronność tego co ma nastąpić a oprócz zmęczenia, bólu i podniecenia czuć również niepewność, kiedy to nastąpi. Może być to dla niej dodatkową atrakcją choć oczywiście nie przebijającą wskazań wagi  :D

  

   No chyba, że to sam wysiłek fizyczny jest lub ma być właśnie tą atrakcją jak ma to miejsce w Pony Play gdzie z założenia wszystko kręci się wokół aktywności fizycznej choć oczywiście w bardzo specyficznym wydaniu. uległość dominacja bdsm trening tresura pony playPocząwszy od przedbiegów a na finalnych jazdach kończąc to właśnie aktywność fizyczna jest i środkiem i celem przynajmniej pośrednim, bo same chęci czy potrzeby nie wystarczą aby z należytym entuzjazmem móc spełniać się w tej roli konika. Pomijając już całą towarzyszącą temu otoczkę mogącą być dodatkową atrakcją dla pewnej grupy Uległych to nie da się z tego czerpać pełnej satysfakcji i to obopólnej, bez wcześniejszego popracowania choćby nad kondycją kandydatki do zaprzęgu co oczywiście jak najbardziej może się przełożyć na jej wagę. :)

  Zasadniczo, jak więc widać nic nie stoi na przeszkodzie aby połączyć (nie)przyjemne z pożytecznym i w większości przypadków rozbijać się to będzie o naszą znajomość kobiety. Umiejętnie wykorzystując jej Uległość a tym bardziej masochizm czy choćby tylko jej potrzebę bycia upokorzoną w bardzo łatwy sposób możemy wpleść takie niby nic w nasz repertuar władania jej ciałem czy naszej nad nią dominacji. I to ku obopólnej „uciesze” i satysfakcji. Zwłaszcza umiejętnie i z wyczuciem stosując „marchewkę i kijek” budując w niej odpowiednią motywację. I nawet jeśli my sami nie dostrzegamy problemu a te kilka kilo w tą czy w tamtą nie robi dla nas żadnej różnicy to zawsze przynajmniej uchronimy się przed jej „marudzeniem” na ten temat :D

   I bądźmy szczerzy… niejednemu z nas facetów też by się przydało zrzucić te kilka kilo i popracować nad kondycją dla własnego dobra i komfortu więc i nam jak najbardziej przyda się dodatkowa aktywność fizyczna choćby tylko po to aby nadążyć za naszą kobietą. a ćwiczenie jej będzie ku temu najlepszym a nawet najprzyjemniejszym ze sposobów :

   A paniom i to nie tylko tym dominującym, tak tylko na wypadek wszelki przypomnę, że pewien typ pozytywnej motywacji czysto seksualnej równie skutecznie działa również i na facetów. A może nawet bardziej właśnie na facetów? :D

uległość dominacja bdsm trening tresura