Sprowokowany komentarzem pod moim postem „…okiem kota…” muszę się przyznać, że choć kociaki lubię… w odpowiednim wydaniu oczywiście… a i wyzwanie mogło by być samo w sobie niewątpliwie pasjonującym to jednak… chyba tylko sobie popatrzę… :)))
Niezaprzeczalnie kocia natura zaadaptowana do ANIMAL ROLE-PLAY ma swoje uroki bo jak tu się oprzeć takiej mruczącej i ocierającej się o nogi kotce napraszającej się o pieszczoty? :))) Co kto lubi jednak i co komu bardziej będzie współgrać z jego naturą. Wcielanie się w role samo w sobie jest częstym elementem spotykanym w BDSM. Również wcielanie się w role zwierząt dopasowanych do natury Uległej i upodobań jej Pana. Jednym wiec rola kotki przypadnie najbardziej do gustu… inna zaś będzie wolała zostać krówką.. i to koniecznie CZĘSTO dojoną :D
Innym zaś najbardziej zasmakuje rola króliczka. I marchewki oczywiście. Pod warunkiem, ze nie tarte :)))
Równie „ekscytująca” może więc też być dla kogoś rola lisiczki a tym bardziej kucyka…
Pozostawiając każdemu z Was z osobna wybór… osobiście jednak pozostanę przy suczkach :)))
I nie zamierzam się nawet tłumaczyć dlaczego :)))
Do samego PONY-PLAY na pewno jeszcze powrócę jak też i w ogóle do ANIMAL ROLE-PLAY. Temat jest zbyt obszerny aby go objąć w jednym poście bo mógłbym nie tylko Kropkę zmusić do czytania na raty :)))
Nie będąc dla wszystkich jednakowo ważnym a w każdym bądź razie nie najważniejszym, to jednak jeśli orgazm pojawia się w czasie sesji czy też poza nią to kojarzyć się będzie głównie z rozkoszą jako taką. Tym samym w większości przypadków i przez większość, postrzegany będzie jako NAGRODA dla Uległej za jej starania i oddanie. Wiedząc zaś która forma rozkoszy jest dla niej najbardziej atrakcyjna, możemy odpowiednio dostosowywać rodzaj nagrody i tym samym motywować naszą Uległą do jeszcze większego zaangażowania. :)))
Może być więc orgazm nawet i najwyższa formą nagrody. Jeśli zaś nie samo zaspokojenie seksualne dla Uległej będzie najważniejsze to i dla niej może być orgazm mniej lub bardziej atrakcyjną formą marcheweczki. Tym atrakcyjniejszą im reakcja Pana i jego zaangażowanie w nagradzaniu w ten sposób swojej Uległej będzie większa i pełniej okazywana. Nawet jednak i najbardziej pożądane marcheweczki mogą się przejeść jeśli ciągle będą podawane w tej samej formie. Oczywiście trzeba też pokusić się o poznanie „zdania” naszej Uległej na ten temat…
O ile bowiem samo służenie Panu swoim ciałem ku jego seksualnej rozkoszy może być dla niej nawet najbardziej pożądaną formą spełnienia, nie znaczy to od razu, że to On samym sobą może dać Uległej najbardziej „powalający” z orgazmów. Wiele zależeć będzie od tego, co dla danej kobiety będzie największym „afrodyzjakiem”. Zamiast „zaszczytu” dosiadania Pana może być nim bowiem dla niej upokorzenie płynące z faktu, że ma się sama zaspokoić na jego oczach. I w im bardziej wyuzdany sposób będzie to robić, tym większą to może sprawić jej rozkosz. Dodając więc jej mniej lub bardziej niekonwencjonalne zabawki, chłostę, głębokie gardło… tym bardziej możemy to jej uatrakcyjnić.
Przeżycie zaś orgazmu podczas bycia ujeżdżaną, może być dla niej po prawdzie równie miłym i ekscytującym przeżyciem, niemniej jednak będzie to dla niej raczej OBOWIĄZKIEM a nie nagrodą.
Oddając się swojemu Panu, Uległa w największym stopniu oddaje mu właśnie swoje ciało. Zakres dysponowania nim może być oczywiście rożny niemniej jednak to od jej Pana zależeć będzie jakim zostanie ono poddane wyzwaniom. Może być więc wystawione nie tylko na ból czy upokorzenie ale i na stymulacje czysto erotyczną mającą wywołać jej podniecenie. Również jej rozkosz będzie więc podlegać jego ścisłej kontroli i tak od jego nastawienia oraz jej preferencji zależeć będzie czy orgazm nie zostanie sprowadzony tylko do obowiązku.
Poddając seksualność Uległej pełnej kontroli to Pan będzie decydować całkowicie o tym kiedy i jak będzie ona przeżywać orgazm. Kontrola orgazmu może mieć odniesienie tylko do samej sesji lecz równie dobrze może mieć wymiar całościowy gdy Pan ma nad nią pełną kontrole i w każdym momencie może zażądać aby dała mu swój ból lub rozkosz aż do zaspokojenia. Jednym SMS-em odrywając ją od pracy i posyłając do łazienki. Nie zawsze dawać to jej może pełną rozkosz i zaspokojenie, więc podchodzić ona do tego będzie w ramach obowiązku . Czerpiąc bardziej satysfakcje z poddania się woli Pana i jego nad nią kontrolą niż z samego przeżytego właśnie orgazmu.
Postrzeganie orgazmu w ramach obowiązku zależeć więc będzie w dużej mierze od tego gdzie i w jakich okolicznościach Uległa będzie musiała go nam dać jak również od tego w jaki sposób orgazm ten zostanie wywołany. I tu prawie wszystko zależy od nastawienia Uległej do takiego czy innego przeżywania rozkoszy. To co dla jednej Uległej będzie nagrodą, dla innej może być tylko obowiązkiem. Jeszcze dla innej wyzwaniem przekraczającym jej obecne pojmowanie oddania.
Orgazm trudno co prawda postrzegać w formie czegoś nieprzyjemnego samego w sobie, niemniej jednak okoliczności mu towarzyszące lub sposób w jaki do niego doprowadzimy, może być dla Uleglej dość przykrym nawet obowiązkiem. Bazując na praktykach które dla Uległej są tylko akceptowalne i którym poddaje się co prawda ale w żaden sposób nie odnajduje w nich zadowolenia lub spełnienia, możemy sprowadzić obowiązek dania nam orgazmu aż do postrzegania go jako kary. Przy postrzeganiu na przykład seksu analnego jako upokarzającej aczkolwiek akceptowalnej przez Uległą praktyki, jako kare można wobec niej potraktować stymulowane „wymuszenie” orgazmu podczas penetracji analnej. Dla innej zaś może nią być przeżycie orgazmu z kimś innym. Może też być wręcz karą kolejny orgazm ponad liczbę „dojść” jakie będzie ona sama z siebie potrzebować i ponad to co może znieść.
Nie tylko dla rożnych Uległych ten sam orgazm może być całkowicie odmiennie postrzegany ale w zależności od sytuacji i naszego nastawienia i dla konkretnej Uległej może on być raz nagrodą a w innym przypadku nawet i karą. Ważną jest tu nie tylko sama wiedza o jej upodobaniach ale również i wyczucie chwili. Tak aby to od nas i zawsze od nas zależało nie tylko kiedy i jak nasza Uległa będzie doznawać rozkoszy, ale również i to czym będzie dla niej ta rozkosz. Dodanie do tego niepewności czy będzie w ogóle i to pomimo rozbudzania jej podniecenia… daje mieszankę wręcz wybuchową nad którą czasami bardzo trudno zapanować. Czymkolwiek ma jednak być, najważniejsze aby naszej Uległej było dane przeżyć to najpełniej. :)))
Ta pełna „odczuwalność” i nieuchronność doznań może być bowiem dla niej wyznacznikiem naszej nad nią władzy. Jednym z licznych a niekiedy i najważniejszym. Bez względu jednak jak wielkim spełnieniem bądź karą będzie orgazm dla niej samej, ważne jest aby zawsze odczuwała to jako spełnienie się jej dla nas. Tak aby chciała a wręcz pragnęła obdarowywać nas nimi w każdej postaci.
O kobiecym orgazmie napisano już całe tomy. I drugie tyle przynajmniej zostanie napisane jeszcze w przyszłości. Co o tym tak na prawdę wiedzieć może jednak facet i jak ów fenomen postrzegać w świetny sposób w swoim poście ujął Seasoned:
Piękno i jego wyjątkowość nie podlega więc najmniejszej nawet dyskusji dla każdego kto choćby zadał sobie najmniejszy nawet trud aby dostrzec w nim coś więcej niż tylko zaspokojenie naturalnych kobiecych potrzeb. Nie ma znaczenia też jaką drogą i jakiego to konkretnie orgazmu ze wspomnianych przez Seasoneda będziemy motorem… piękno jego i magia jest niezaprzeczalna. Nic tylko wiec tworzyć ich jak najwięcej i podziwiać ile wlezie :)))
Nie zawsze i nie dla wszystkich będzie on jednak sprawą najważniejszą. O ile przyzwyczailiśmy się, że w „normalnych” relacjach facet będzie miał to w głębokim poważaniu lub w najlepszym bądź razie może być mniej lub bardziej aktywnym „narzędziem” w jego wywoływaniu lub dostarczaniu to od BDSM zwykliśmy oczekiwać dużo więcej w tej kwestii. Również jednak w relacjach D/U orgazm i jego przeżywanie nie jest ani tak oczywisty ani tak jednoznaczny jak początkujący mogliby by się spodziewać nawet po odwiedzeniu sporej części blogów.
Nie dla wszystkich sam seks jest czy będzie najważniejszą z relacji w BDSM . Tym bardziej nie dla wszystkich samo doznawanie rozkoszy czysto erotycznej będzie w nim ważne i nie tego w BDSM będą poszukiwać. Wielu dominujących, zwłaszcza Ci nastawieni na zaspokajanie swoich i przede wszystkim swoich potrzeb, nie będą w ogóle zainteresowani odkrywaniem i eksploatacją takich pokładów uległości i oddania swojej Uległej. Orgazmy jej będą zaś traktować za swoisty wypadek przy pracy.
Będą też i Uległe dla których orgazm może być wręcz niedopuszczalny jak i sama stymulacja erotyczna. Szukając innych doznań w relacjach ze swoim Panem Uległa może być nastawiona na doznawanie bólu i w ogóle nie życzyć sobie ani stymulacji a tym bardziej orgazmu. Jeszcze w innych przypadkach będzie zaś tak, że sesję będziemy traktować jako podnietę i tylko jako podnietę zaś samo rozładowanie nagromadzonej podczas niej energii erotycznej będzie miało ujście gdzie indziej lub zgoła z kimś innym. Lub po wyczerpującej sesji dopiero do współżycia jako takiego dochodzi, mającego znamiona tylko trochę bardziej ekscytującego seksu.
Są jednak i tacy, może nawet większość, którzy nie wyobrażają sobie BDSM bez seksu. Jego znaczenie i ważność będzie zaś w całości zależeć tak od ich własnych upodobań i potrzeb jak i od potrzeb ich Uległej. Może ona bowiem poszukiwać i znajdować najpełniejsze wyrażenie siebie i swojej uległości właśnie w swojej seksualności i seksualnym oddaniu zaś „cała reszta” będzie dla niej tylko i wyłącznie mniej lub bardziej pasjonującymi dodatkami. Równie chętnie i równie ochoczo wystawiając dupcie na razy bata, najchętniej będzie to jednak robiła gdy to lanie będzie połączone z „ostrym rznięciem”. :)))
Zazwyczaj i tu jednak głównie nastawione to będzie oczywiście na rozkosz Pana bo powołaniem i obowiązkiem Uległej jest przecież służyć i dostarczać sobą jak najpełniejszej rozkoszy swojemu Panu. Jej rozkosz jest wiec w sumie nie ważna a przynajmniej drugoplanowa. I całkowicie uzależniona od „pomysłów” jej Pana. Ta władza nad jej seksualnością… niepewność czy w ogóle dane jej będzie spełnienie rosnącego w niej podniecenia… w jaki sposób i w jakiej „scenerii” może dojść do jej spełnienia… samo to już może być największym afrodyzjakiem i gdy już do spełnienia dojdzie… ale o tym i lepiej i pełniej mogą się już wypowiedzieć same Ulegle… :)))
Najważniejsze jest w każdym bądź razie to, że ta jej rozkosz spoczywać będzie w rękach jej Pana i to on będzie decydował i jak i kiedy nastąpi to spełnienie :)))
O tym czym ta rozkosz i orgazm być może, zwłaszcza w relacjach BDSM, następnym razem już jednak… :D
Pragnienie przeżycia czegoś, może się w nas obudzić już tak sprecyzowane i tak dotkliwe, że aż bolesne. Chęć przynależenia… chęć służenia komuś całą sobą… chęć oddania się bezgranicznie… Nie skrepowane dodaje siły i przełamuje wszelkie opory i strachy. I tylko poczucie odpowiedzialności i/lub uczciwości wobec partnera z którym łączy nas coś więcej niż dzielenie jednego mieszkania jest nas w stanie powstrzymać przed zrobieniem tego decydującego kroku. Przed sprawdzeniem czy to nasze pragnienie jest tylko wynikiem krótszej lub dłuższej fascynacji i niczym więcej niż fascynującą przygodą być nigdy nie będzie i być nie miało. Czy też jest wynikiem naszych głęboko do tej pory skrywanych preferencji i zamieni się w najprawdziwszą potrzebę.
Zazwyczaj jednak sprawa nie jest aż taka prosta i oczywista. Dużo będzie zależeć oczywiście od aury i roztaczanej przez dominującego magi. Od wcześniejszych doświadczeń. Zwłaszcza tych przykrych. Od zaufania jakim będzie Uległa chciała i mogla go obdarzyć. Nie zawsze od samego początku będzie ono bezgraniczne i nawet takim być nie powinno. Nie wystarczy samo założenie obroży i stwierdzenie czy dobrze leży. Czasami potrzeba trochę czasu nim się stwierdzi czy przypadkom nie uwiera.
Nawet jednak jeśli nastąpi w nas prawdziwa erupcja pragnień to nadal jednak pozostaną w nas fantazje tylko i marzenia. Dojść do tego mogą też jak najbardziej oczywiste obrzydzenie lub najszczersza niechęć do jakiś tam konkretnych praktyk. Cześć zaś z tych które Uległa przynajmniej zaakceptuje nie będzie dawała jej prawdziwego spełnienia samego w sobie. Co najwyżej poddawanie się nim będzie traktować jako swój „suczy” obowiązek i spełnienie obowiązku swojego wobec Pana będzie dla niej satysfakcją a nie technika dana sama w sobie. Pomimo najszczerszych chęci może też Uległą po prostu przed czymś blokować najzwyklejszy strach. Wielu twardych facetów mdleje na sam widok igły i choć same zastrzyki kobiety potrafią znosić dużo dzielniej to jednak strach przed wbiciem igły w bardziej czule miejsce niż dupcia, może na tyle paraliżować, że nigdy się na coś takiego nie zdecydują nawet jeśli samo zastosowanie igiełek nawiedzające je w ich fantazjach potrafiło je najszybciej doprowadzić na sam skraj rozkoszy…
Lata służby mogą minąć a w Uleglej nadal tkwić będą tylko fantazje oraz marzenia na których wypróbowanie jeszcze się w odwadze nie zebrała… Oczywiście… najczęściej spotykanym podejściem do Uleglej będzie takie, że nie ma ona nic do gadania i to jej Pan wie najlepiej czego ona potrzebuje. Jest to nie tyle, że najczęściej powielana „prawda” co wręcz już „kanon” postępowania z Uległymi. Dla większości jest kwintesencją dominacji a poddanie się temu wyznacznikiem uległości. To Pan decyduje a Uległa posłusznie i z oddaniem się temu poddaje. Oddając mu siebie oddaje w końcu jemu przede wszystkim swoje ciało i może on nim dysponować wedle swoich upodobań. Brać co chce i jak chce…
Niestety spora cześć facetów będzie to traktowała zbyt dosłownie. I Uległa będzie dla nich niczym więcej jak tylko zabawką spełniającą ich i tylko ich fantazje i potrzeby. Mała bieda jeszcze gdy trafią na Uległą oczekującą i pragnącą takiego a nie innego traktowania. Nawet jednak i ona może zostać skrzywdzona jeśli po prostu ta dominacja polegać będzie na niczym innym jak na powielaniu jakichś schematów gdzieś tam znalezionych i żywcem zerżniętych. Bez zastanowienia i bezkrytycznie… a grzeczna i dobrze wytresowana „suka” będzie się temu pokornie poddawać. Równie bezkrytycznie dupcie, tudzież inne części ciała wystawiając na kolejne eksperymenty. I ufając. Tak swemu „panu” jak i temu, że rzeczywiście wie on, co jest dla niej najlepsze…
I nagle okazuje się, że o tą jedna praktykę będzie za dużo… Może tylko jej uległość wcale nie była jej prawdziwą potrzebą wypływającą z rzeczywistych preferencji… często bywa jednak po prostu tak, że doprowadzono do wypalenia się rzeczywistych potrzeb. Szczerze pragnąca i potrzebująca oddania się kobieta została zamieniona w pusta lalkę „do bicia” i eksperymentowania. I to co na początku było dla niej największą z podniet, zostało zużyte… wypalonej od wewnątrz „lalce” przestaje w pewnym momencie na wszystkim zależeć. Również na uległości. Zabraknie w niej po prostu fantazji i marzeń wprowadzonych w życie na siłę i przemienionych w nic więcej jak w mniej lub bardziej przykre obowiązki.
Fantazje i marzenia są zaś tym co tak na prawdę będzie motywować naszą Uległą. To one od początku były jej silą napędową. Uległość rodzi się w głowie a nie w swędzeniu tej czy innej części ciała o czym wielu zapomina lub w ogóle nie chce przyjąć do wiadomości. Fantazje, marzenia i pragnienia oraz chęć ich wprowadzania w życie są zaś prawdziwym pięknem Uległości. A także jej kwintesencją. Nie sam akt oddania się czyjejś władzy i kontroli ale właśnie ta CHĘĆ ODDANIA SIĘ wypływająca z fantazji, marzeń i pragnień. I nawet jeśli mamy do czynienia tylko z chwilową fascynacją, to odpowiednio rozbudzając fantazje aby nigdy ich nie zabrakło, pielęgnując marzenia aby się stały jeszcze bardziej upragnionymi i z wyczuciem a także bez zbędnego pospiechu spełniając pragnienia naszej Uległej, możemy z łatwością doprowadzić, że nie tylko już nic nie będzie takie samo ale też przede wszystkim nasza Uległa poczuje nieodpartą potrzebę aby nic już nigdy nie było takie samo. I to ona sama będzie pragnąć aby marzenia zaczęły się spełniać a na miejsce tych już spełnionych będzie znajdywać nowe w pokładach jej rozbudzonych fantazji. Żadne wyzwanie nie będzie wówczas dla niej zbyt wielkim. Żadne marzenie nie będzie blokowane przez strach.
Bo to właśnie zapanowanie nad fantazjami, marzeniami i pragnieniami oraz umiejętne przeobrażanie ich w potrzeby Uległej jest według mnie kwintesencją dominacji. I tylko w ten sposób zdobyć możemy nad nią pełną kontrole i to taką, która nie tylko, że nie będzie jej niszczyć ale będzie powodować naturalną ewolucje jej potrzeb. Nasza Uległa będzie gotowa na co raz to więcej i więcej… będzie pragnąć oddać nam siebie jeszcze pełniej. Sama wiedza o jej marzeniach i pragnieniach oraz ich akceptacja w wielu przypadkach może prowadzić już sama w sobie do jej większego na nas otwarcia. Zrodzić jeszcze większe zaufanie… Pragnienie jeszcze większego oddania i poświęcenia się swojemu Panu.
A co z tymi zapytacie, co potrzebują twardej ręki i zmuszania? Cóż… jeśli rzeczywiście TO WŁAŚNIE jest ich pragnieniem i potrzebą, to wiedza o tym tym bardziej da nam nad nimi władze. Choćby dlatego tylko, że będziemy wiedzieć jak ich NIE KARAĆ :)))
Osobiście odcinam się dość stanowczo od wszelkiego fatalizmu, „wpływu gwiazd” czy nawet genetycznej „teorii spiskowej”. Może i coś w tym jest. Niemniej jednak dla mnie są to przede wszystkim mniej lub bardziej wiarygodne oraz mniej lub bardziej wygodne wymówki aby nic nie robić lub robić to bez brania na siebie pełnej odpowiedzialności.
Skłonny byłbym się jednak zgodzić w pewnym sensie z tymi, którzy twierdzą, że z preferencjami takimi a nie innymi po prostu się rodzimy. Z tym, że wolałbym to rozpatrywać raczej w ramach predyspozycji. Czy staną się one naszymi rzeczywistymi preferencjami czy zostaną tylko predyspozycjami, zależeć będzie w dużej mierze od kwestii wychowawczo-środowiskowych. I od naszych późniejszych wyborów.
Jeśli znajdziemy w sobie dość odwagi lub przynajmniej ciekawości aby to COŚ w nas tkwiące zrozumieć i nazwać po imieniu. Dając sobie spokój z takim trudem, lub w myśl zasad i obowiązków odsuwając to od siebie, nigdy nie wyjdziemy poza ramy predyspozycji. Mogą nas one tylko czasami kluć i powodować niezrozumiały niepokój lub niepełne samozadowolenie. Można z tym w każdym bądź razie żyć i tylko pojawiające się fantazje będą mam przypominały, że coś może nie jest do końca tak jakby być powinno. Może to być nic więcej w sumie niż tylko „sen” o oddaniu i uległości…
Fantazje mają jednak to do siebie, że są tylko podniecającym dodatkiem do życia podsuwanym nam przez naszą podświadomość. Według mnie są też bardzo często oderwane od rzeczywistości i zazwyczaj nie przedstawiają naszych rzeczywistych potrzeb czy choćby tylko pragnień. Zwłaszcza w naszych fantazjach erotycznych, fantazjujemy bowiem bardzo często o tym czego w realnym życiu nie chcielibyśmy przeżyć. Lub przynajmniej nie chcielibyśmy przeżyć na danym etapie. W momencie bowiem pojawienia się chęci przeżycia tego na jawie fantazja przestaje być tylko fantazją a staje się mniej lub bardziej upragnionym marzeniem.
Ponoć ten kto nie ma marzeń nie żyje na prawdę. Według mnie dotyczy to również naszych marzeń i fantazji seksualnych. Rożnica zaś pomiędzy nimi jest bardzo płynna i wielu już się na niej wyłożyło. Nie potrafiąc lub nie chcąc dostrzec różnicy miedzy fantazją którą to niekoniecznie tak na prawdę chcielibyśmy doświadczyć na własnej skórze a marzeniem rzeczywistego tego doświadczenia. Wiele kobiet fantazjuje na przykład o zdradzeniu własnego partnera w jakimś namiętnym romansie, o „gwałcie” lub oddaniu się w niewole, itp. Jest to i normalne ponoć i bardzo częste. Co nie znaczy, że miewając takie fantazje chciałyby rzeczywiście to przeżyć lub gotowe byłyby to przeżyć. Tylko cześć z nich zacznie się nad tym poważniej zastanawiać i rozpatrywać taką możliwość. Jeśli jednak taka czy inna fantazja padnie na podatny grunt na przykład ich predyspozycji seksualnych, może się łatwo zamienić w marzenie. Posiadanie „wyśnionego” tylko do tej pory Pana zamienić się może u nich w marzenie aby kiedyś tam… i w być może… zostać czyjaś suczką, suką lub niewolnicą… czyjąś własnością…
I na marzeniach bardzo często się cała sprawa skończy. Bo obowiązek, bo miłość, bo przecież tak nie wypada… Powodów tyleż ile osób. Pozostaje zamkniecie oczu i pomarzenie o tym jakby to było gdyby… Nasze predyspozycje mogły być nie wystarczająco silne lub poczucie obowiązku lub przyzwoitości od nich silniejsze. Tyle, że w takim przypadku bez większych problemów potrafimy nad tym zapanować. Zadowalamy się i to w pełni tylko naszymi marzeniami i fantazjami. Głównie dlatego, że cała reszta naszego życia dostarcza nam innych, przynajmniej równie ważnych jak i nie ważniejszych powodów do samozadowolenia… powiedzmy, że na naszym „podatnym gruncie” zakwitło już tyle pięknych czy absorbujących nas kwiatków, że jeszcze jeden trudno by było nam wcisnąć lub nie jest on nam tak na prawdę potrzebny do szczęścia. A i pozostaje też jeszcze kwestia jak często i jak nachalni bywają ludzie odwiedzający nasz ogródek. I czy podczas zaglądania do niego , nie depczą nam grządek..:)))
Całkiem jednak inaczej rzecz się będzie miała gdy w naszym życiu nie wszystko pachnie różami lub gdy nic nam jeszcze nie przeszkadza w podejmowaniu nowych wyzwań. Zdecydowanie łatwiej podążyć za marzeniami osobom bez zobowiązań a tym bardziej dopiero poszukującym samych siebie. U nich marzenie może się bardzo szybko przerodzić w szczere pragnienie wypróbowania. Z osobami pozostającymi w mniej lub bardziej sformalizowanych związkach rzecz ma się oczywiście trudniej. O ile oboje partnerzy nie poszukują jednocześnie, to aby marzenie stało się pragnieniem przeżycia tegoż zazwyczaj najpierw coś musi się zacząć psuć.
Według mnie, to na etapie przeradzania się marzenia w pragnienie, następuje proces naszej najgłębszej samooceny i samoakceptacji naszych potrzeb i pragnień. To w tym momencie dochodzą one najmocniej do głosu. A przynajmniej dojść powinny. W sposób naturalny poprzez młodzieńczą chęć poznawania życia w rożnych jego aspektach. Lub wtórnie po wyrwaniu się spod okowów wychowawczo-społecznych jak również zmiany naszego postrzegania obowiązku na przykład. Na tym też etapie walczymy z własnym strachem i obawami.
Walkę tą możemy tak wygrać jak i przegrać. Nie będę kusił się nawet w określanie co być może zwycięstwem a co porażką. Nie mogąc ani przyklasnąć ani do końca odciąć się od stwierdzenia, że lepiej żałować za coś co się zrobiło niż żal czuć, że się czegoś nie zrobiło, każdemu z osobna pozostawiam ten wybór. Sami z sobą musimy stoczyć tą walkę a od jej wyników zależeć będzie to czy znajdziemy w sobie dość odwagi aby od rozważań przejść do czynów… czy poprzestaniemy na gdybaniach, czy też przynajmniej skosztujemy wyśnionego owocu…
U wielu w tym właśnie momencie pojawi się pytanie czy to wszystko jest właśnie seksualna preferencja do której jakże często jest się nam wstyd przyznać i to nawet przed samym sobą… czy też może jest to tylko chwilową fascynacją. Taki ot wybryk tylko… nic jeszcze nie znaczący i do niczego tym bardziej nie zobowiązujący…
Cóż… Dla wielu łatwiejsze będzie podchodzić do tego jak właśnie do tylko fascynacji i to z wielu powodów. I z równie wielu powodów na etapie tylko fascynacji się zatrzymają. Fantazjując, marząc i pragnąc, nie zdecydują się jednak na wykonanie tego ostatecznego kroku. I to nie tylko w realne poznanie ale choćby tylko i wyłącznie w poznawanie siebie do samego końca. Po prostu wygodniej i bezpieczniej będzie im do swych pragnień podchodzić jak do fascynacji. Może będą ją w sobie tylko pielęgnować… a może zechcą sprawdzić bez „większych krępacji” bo uleganie fascynacji będzie dla nich tylko zabawą i po prostu spełnieniem jeszcze jednej zachcianki? Dla wielu może być bowiem niczym więcej niż tylko zachcianką.
Fascynacja w każdym bądź razie prędzej czy później przemija. I rzeczywiście przeminąć może choć osobiście uważam, że jeśli już do etapu fascynacji doszliśmy to jednak COŚ jednak w nas tkwi. I w dużej mierze od tego kto pojawi się na naszej drodze zależeć będzie czy ta fascynacja ulotni się bezpowrotnie, czy będzie dalej tylko tkwiła w nas i uwierała, czy tez opromieni nas pełnią ognia i żaru. A że i największy ogień kiedyś może wygasnąć? I w tym nie ma nic strasznego jeśli od początku uważać będziemy aby w nim nie spłonąć. Lub też ktoś odpowiedzialny będzie uważać za nas… Oddając naszą fascynację w niepowołane ręce ryzykujemy nie tylko tym, że możemy się sparzyć ale i tym również, że może się to przemienić w naszą najszczerszą potrzebę i nic już dla nas nie będzie takie samo i być może już na zawsze staniemy się „niewolnikami” naszych własnych fantazji, pragnień i potrzeb.
Jeśli jednak nie „urodziliśmy się” z pewnością, że TO a nie nic innego jest naszą prawdziwą potrzebą czy wręcz „powołaniem”, nie dowiemy się czy nasze pragnienia są naszymi potrzebami, nim po prostu nie spróbujemy. Dopiero w prawdziwym ogniu oddania czy dominacji będziemy mogli dokonać pełnej i w miarę niepodważalnej oceny tego co jest czym tak na prawdę.
Byle z głową. Na etapie realnego odkrywania siebie czy to w czynnej uległości czy dominacji lepiej odkrywać swoje potrzeby wolniej niż nieopatrznie pomylić fantazje z marzeniami a te z pragnieniami i potrzebami. Choćby tylko dlatego, że tak do końca nigdy nie będziemy tego pewni. Tak jeśli chodzi o interpretacje naszych własnych „demonów” jak i tym bardziej błąd możemy popełnić w poznawaniu drugiej osoby.
Częściej jednak błąd ten popełniamy we własnej samoocenie. :)))
Pytanie to nierozerwalnie jest powiązane z początkami odkrywania BDSM. Nie każdy przez ten dylemat co prawda musi przechodzić. Niektórzy odkrywają bowiem w sobie uległość bądź dominacje w połączeniu z przeświadczeniem i pewnością, że to jest właśnie TO. Trawiące ich już wcześniej „przeczucia” co do ich preferencji i pragnień po prostu zostają w pewnym momencie odpowiednio nazwane i sprecyzowane. I samo to nazwanie ich po imieniu będzie dla nich wystarczającym powodem aby wkroczyć w ten świat. Wkroczyć dość pewnym krokiem nawet w przypadku osób uległych. Świadomie więc i pewnie zechcą one złożyć swoją uległość w czyjeś ręce…
Nadal jednak będzie duża liczba osób u których ten dylemat będzie spędzał sen z powiek. Może jeszcze po prostu nie sprecyzowały swoich rzeczywistych preferencji i pragnień. Zbyt wielkie w ich przypadku mogą być bowiem naleciałości wychowawczo- środowiskowe. Zagłuszające ich prawdziwą naturę lub ją przynajmniej przekłamujące. Nie bagatelną role może też pełnić w tym niezdecydowaniu strach. Strach nie tylko przed czystym skrzywdzeniem lub ośmieszeniem choć i on nie jest bagatelny, ale też strach przed przyznaniem się samemu sobie przed posiadaniem preferencji tak odbiegających od „normy”. Ten drugi rodzaj strachu bywa nawet bardziej paraliżujący. Zwłaszcza w środowisku gdzie trudno o tolerancje a sam temat seksu czy seksualności nadal jest tematem tabu…
Powinniśmy więc zacząć zdecydowanie od rozważenia czy to nie strach przed samym sobą nam w tym przeszkadza. Lub strach przed samą sobą bo to właśnie najczęściej kobiety mają z tym największy problem. Postrzeganie kobiety jakie jest każdy przecież wie. Takie jest nadal niestety wychowywanie, że Wasza seksualność bardzo często przedstawiana jest w negatywnym wręcz świetle. A choć oczywiście są i ZŁE „dziewczynki” to jednak jest wielka a wręcz kolosalna różnica miedzy tymi ZŁYMI w pełnym tego słowa znaczeniu a tymi co tylko tą drogę WYBRAŁY w poszukiwaniu prawdziwych siebie i tkwiącego w nich piękna. Te pierwsze z cala pewnością od Mikołaja rózgi pod choinkę nie dostają :D
BDSM co prawda samo w sobie seksem nie jest ale w wielu przypadkach będzie się opierać na czystej seksualności. Nawet traktując je całkowicie jako filozofie życia czy też sposób na życie, w tych samych kryteriach, w mniejszym lub większym stopniu powinniśmy rozpatrywać nasze nim zainteresowanie. Musząc sobie odpowiedzieć na te same pytania, bo nasza rola i samookreślenie się w BDSM zależeć będzie od samookreślenia siebie samego również w zakresie naszej seksualności.
Na początek zaś wystarczyłoby znalezienie w sobie przynajmniej tyle odwagi aby o to czy inne zapytać. Lub o naszych wątpliwościach w tej sprawie zacząć rozmawiać. Zwłaszcza, że anonimowość na necie daje nam tu przewagę nad „poprzednimi pokoleniami”. I nie chodzi mi bynajmniej o zasięganie czyichś opinii czy rad. Samo tylko mówienie bardzo często wystarcza abyśmy to my sami zdołali sprecyzować co jest naszymi preferencjami czy też choćby tylko predyspozycjami. Pozwoli również rozgraniczyć nasze potrzeby od pragnień i fascynacji a zwłaszcza od marzeń i fantazji.
Naszym życiem bowiem rządzą, czy tego chcemy czy nie, preferencje(predyspozycje), potrzeby, pragnienia, marzenia, fascynacje i fantazje. Tak w sferze czysto erotycznej jak i również poza nią. Rozróżnienie zaś, co jest czym, sprawia nam często największe problemy. Bywa to i trudne i pracochłonne w stosunku do samego siebie a tym bardziej jeśli chodzi o drugą osobę. Niemniej jednak chcąc się jak najpełniej odnaleźć tak w życiu jak i w BDSM, musimy zadać sobie trud nie tylko co do samookreślenia siebie samego ale też i w określeniu prawdziwej natury partnera. Zwłaszcza Uległej bo wchodząc w związek z takową bierzemy za nią przecież pełną odpowiedzialność. Pamiętać o tym trzeba zwłaszcza w przypadku niedoświadczonych i dopiero odkrywających w sobie uległość.
Oczywiście… nigdy nie będziemy mieli tak do końca pewności nim tego „na własnej skórze” nie odczujemy. Nim to nie nastąpi wszystko w mniejszym bądź większym stopniu będzie tylko gdybaniem. Tym bardziej więc wybór pierwszego Pana jest tak ważny a często Uległe od razu rzucają się na głęboką wodę dając z siebie wszystko. Samych siebie uczą się na własnych błędach. Jakże często bolesnych. Może więc lepszym dla nich wyjściem byłoby szukanie nie tyle Pana co Nauczyciela? Kogoś doświadczonego mającego raczej pomóc im odkryć i zrozumieć ich uległość niż tą ich uległość „wykorzystywać” i konsumować? Może nie spełniłoby to od razu na samym początku ich wszystkich pragnień i potrzeb czy też raczej ich wyobrażenia o tychże potrzebach i pragnieniach. Bez seksu czy nagości nawet… byłoby na pewno jednym z najbezpieczniejszych rozwiązań… tylko czy w ogóle znalazłby się facet gotowy na takie wyzwanie i na taka odpowiedzialność? Nie mówiąc już o Uległej nie chcącej wszystkiego od razu? Tyle, że w sumie… i na lanie trzeba sobie najpierw zasłużyć :)
Su słusznie przypomniała, nie po raz pierwszy zresztą, że BDSM to nie seks… na pewno nie jest to niestety tylko seks, bo wtedy przynajmniej dużo prościej byłoby podejść do wielu spraw. A choć zgadzam się z nią, że to głównie powinno być dbanie oraz branie i DAWANIE… to daleki byłbym od pomijania czysto seksualnego aspektu BDSM. Odnośnie miłości nie będę się wypowiadał w tym momencie, bo chociaż często pojawia się ona w relacjach D/U to jednak równie częste będą związki oparte na innych, choć równie ważnych relacjach. Będę nawet upierał się przy tym, że szacunek, bezpieczeństwo i szczerość są ważniejsze. Tylko na nich bowiem można zbudować odpowiedzialne relacje. Miłość bywa ważna. Bezsprzecznie. I piękna. Niestety równie często bywa ślepa…
Tak. BDSM to nie tylko seks… W każdym bądź razie nie w czystym przynajmniej tego słowa znaczeniu. W relacjach D/U, zwłaszcza na S/M bardziej bazujących w ogóle może nie dochodzić do zbliżenia seksualnego. Również w typowym spankingu, seks nie wchodzi w rachubę a nawet często nie dochodzi tu nawet do obnażenia lub jak już to skończy się to na zsunięciu majtek. Bijący w każdym bądź razie koncentruje się na „laniu” bez dotykania sfer intymnych i ich stymulowania.
Nawet jednak i w tych podanych powyżej przykładach nie da się jednak do końca pominąć czysto seksualnego aspektu sprawy. Z tej prostej przyczyny, że nawet zwykle „lanie” czy tez inne rodzaje tortur będą albo sposobem na rozładowanie seksualnego napięcia lub też rodzajem seksualnej stymulacji. To drugie jest nawet częściej spotykane. Master w trakcie sesji nie będzie co prawda źródłem zaspokojenia wzbudzonego w ten sposób pożądania. Może ono nastąpić nawet i po kilku godzinach w wyniku masturbacji lub seksu z kimś innym. Seks a w każdym bądź razie zaspokojenie seksualne i tu występuje.
Przeważa jednak w Uległych potrzeba zaspokajania potrzeb seksualnych tak swoich jak i partnera. Jest to nie tylko potrzeba czysto fizycznego zaspokojenia ale również wynika z więzi jaka się tworzy pomiędzy Panem a jego Uległą. Nierozerwalnie wręcz związana z uległością potrzeba służenia swojemu Panu całą sobą. Ta potrzeba jest i w Uległych, które trzeba „zmuszać” i „gwałcić” i tylko wyraża się ona u nich w inny sposób. Również i masochistkom, tylko torturami podczas sesji zainteresowanym też nie jest ta potrzeba obca. Może po prostu dotyczyć nie tyle ich Mastera co na przykład stałego partnera.
Są też oczywiście i Masterzy odżegnujący się od zbliżeń seksualnych ze swoją Uległą. Tłumacząc to choćby tym, że po tak wielkim oddaniu siebie i swojego bólu podczas sesji przez Uległą, byłoby brakiem szacunku z ich strony wobec Uległej tak po prostu wykorzystać ją później czysto seksualnie. Większość dominujących mężczyzn będzie jednak w BDSM widziało i szukało seksu. Taka i nasza męska natura i równie często takie pojmowanie nie tylko BDSM samego w sobie ale i związku z kobietą jako takiego.
Seks i seksualność jest wiec nierozerwalnie z BDSM związana, czy tego chcemy czy nie chcemy. Możemy tylko nie chcieć aby dochodziło do rzeczywistego zbliżenia w trakcie sesji. Najważniejsza więc będzie próba samookreślenia się w tym względzie Uległej już na początku. Przynajmniej wstępne samookreślenie się a nawet i ono może nie być łatwe i również nie ostateczne. Każdy ma przecież prawo do zmiany zdania. :))
Może to być oczywiście frustrujące dla obu stron, jeśli Uległa w trakcie sesji czy też pomiędzy sesjami, zmieni swoje zdanie i zechce zrezygnować z seksu jako takiego… Lepiej więc na początku określić się zbyt ostrożnie a w miarę poznawania i bycia z sobą pozwalać sobie na więcej.
Największy problem z samookreśleniem się będą miały oczywiście początkujące Uległe. I tu jest wielkie pole do popisu dla jej potencjalnego Pana. Poznawać i nauczać. Budując przy tym szacunek, zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. To jest wręcz jego obowiązek.
I nie tylko zresztą jej potencjalnego Pana. W pogoni za własnym szczęściem a niekiedy i zapatrzeni we własne związki, zapominamy, że publikując cokolwiek na blogach, chcąc czy nie chcąc, bierzemy odpowiedzialność za tych wszystkich którzy dopiero wkraczają na tą drogę lub dopiero zaczynają szukać swojej drogi… Twórzmy im więc bardziej odpowiedzialny wizerunek związków D/U. Pokazując ich piękno nie zapominajmy i o ciemnych stronach…
This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish.AcceptRejectRead More
Privacy & Cookies Policy
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.