… zaleglosci w kolczykowaniu …

  

   Post ten wyskoczył z kolejki z kilku powodów ale ze temat jest hmm… ciekawy, to nie mogłem się powstrzymać aby go nie „przeanalizować”, częściowo tylko starając się Onetowi znowu nie podpaść…

   … jakby co to tym razem na Su będzie.
Sama przecież swoim komentarzem temat prowokowała , czyż nie? :)))

„…a poza tym… kolczyki w sutkach plus na wargach muszelki mają wieleeeeeee zastosowań:) można np. przypiąć smycz:)” …Su

 

      
  
  
 
 
 
 
 
  
  
   Nie tylko za samą muszelkę można więc wodzić naszą „sunie” (na pokuszenie?) jak widać (niestety?) na drugiej fotce, co już w sumie może podciągać się pod torturkę. I chociaż kolczyki w miejscach intymnych przy stosowaniu tortur wymagają zdecydowanie większej uwagi to jednak przy zachowaniu ŚRODKÓW OSTROŻNOŚCI (!!!) mogą dostarczyć nam „ciekawego” sposobu na dodatkowe unieruchomienie naszej „suni”… :)))
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
   Nie wdając się już w głębsze rozważania na temat skuteczności takiego konkretnie „zabezpieczenia na wypadek wszelki”, niemniej jednak wykorzystanie kolczyków na płatkach cipki lub tylko dziurek po nich, może być ciekawą alternatywą dla topornego pasa cnoty :)))
 
 
  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
… najważniejsze zaś to aby nawet przez przypadek krzywdy nie zrobić i aby obie strony dobrze się bawiły :)))
 

wolnoamerykanka…

     
   „…po tych paru latach w klimatach dochodzę do wniosku, że to, jak kto się zachowuje ma związek przede wszystkim z charakterem, a nie z klimatami, jednak bdsm zakłada wolną amerykanką w relacjach damsko-męskich, nie oszukujmy się.”       Kropka

     Zdanie może cokolwiek wyrwane z kontekstu bo będące częścią komentarza do dyskusji w sumie na inny temat pod postem Kropki, niemniej jednak… no właśnie… jakże typowe przedstawia wyobrażenie większości co do klimatu BDSM i praw którymi powinno się ono rządzić… a bynajmniej nie mających nic wspólnego z wolnoamerykanką choć słusznie dalej Kropka zauważa, że ta wolnoamerykanka :

„…zdarza się nawet w małżeństwie. Nie powiem nic nowego, powtórzę tylko za psychologami, że największy odsetek nieliczenia się nawzajem z uczuciami zdarza się właśnie wśród ludzi sobie najbliższych”

    

   I tu może właśnie jest pies pogrzebany… bo skoro z osobą której oficjalnie i przy świadkach ślubowało się szacunek i inne takie tam jeszcze, coraz częściej pozwalamy sobie, mówiąc najdelikatniej na „odstępstwa”, to nic dziwnego, że wykazujemy się całkowitym wręcz brakiem poszanowania godności kobiety uleglej. Inaczej mówiąc… ludziska pozapominali, że oprócz wielkiej miłości, która to niestety często szybko przemija lub na drobne się rozmienia, to każdy związek buduje się i na innych jeszcze podstawach i to podstawach właśnie dokładnie takich jakimi powinno kierować się BDSM. I tam gdzie są te zasady zachowywane, tym większym cieszy się ono właśnie szczerym zainteresowaniem?

   Znajomek mój zwykł zresztą mawiać, że tam gdzie kończy się dialog i szacunek kończy się i BDSM a zaczyna się „zwykle dupczenie”… trochę to może się dla niektórych wydać przerysowane ale w dużej mierze jest to prawdziwe. Bo to właśnie na dialogu i szacunku buduje się wieź pomiędzy dominującym a Uległą. A im więź ta jest poprawniej zbudowana tym na dużo więcej obie strony mogą sobie pozwolić w trakcie spotkań/sesji.

   Dominacja dla większości jest niestety „zmuszaniem” strony uleglej do robienia tego na co ma ochotę strona dominująca lub tego co dominujący uważa za najlepsze dla strony uleglej. Bez prawa do sprzeciwu oczywiście, bez prawa do zawahania się… bez jakichkolwiek praw w sumie… i nawet safeworda jeden z drugim nie stosuje bo i po co skoro i tak by go nie uszanował? Bo i z jakiej to niby racji miałby go uszanować skoro jest święcie przekonany, że Uległa tego właśnie pragnie i niczego innego jak takiego właśnie totalnego zniewolenia oczekuje?

   Innymi słowy… „Pan i Władca” może wszystko… Uległa nie ma żadnych praw… wolnoamerykanka jak w dupsko strzelił, czyż nie? hmm… nie zapomnieliśmy jednak o czymś tak ważnym jak to, że nawet wolnoamerykanka kieruje się jednak pewnymi zasadami a jedną z głównych jest obowiązek znajomości praw i zasad właśnie? A ten kto tych zasad nie zna i nie szanuje ten w ogóle na ring nie zostanie wpuszczony… co tez tym bardziej życia i uczuć powinno się tyczyć…

   …bo tam gdzie nie obowiązują żadne prawa i żadne zasady… kończy się BDSM a zaczyna się „zwykle dupczenie” właśnie?  hmm… może raczej zwykły sadyzm i to taki z czysto medycznego punktu widzenia… i to taki zdecydowanie wymagający leczenia… o ile na leczenie nie jest już za późno…

 

poniedzialkowe… LANIE (?)

  

   Dziękując za pamięć… życzenia i odwiedziny, pozwolę sobie zgodnie z zapowiedzią INY , trochę wody polać… i chociaż i bez okazji to robię jak złośliwcy twierdzą, to jednak nie da się ukryć, że dzisiaj jest ku temu szczególna okazja :)))

   To dziś właśnie powinno zdecydowanie przypadać święto BDSM. Niestety… choć korzenie ma jeszcze prasłowiańskie czyli sięga czasów „rozpusty i swawoli” gdy to miłość cielesna nie tylko, że nie była zakazywana ale i nie robiono sobie w tejże materii zbędnych ceregieli a i kobiecą seksualność nie tylko, że doceniano ale wręcz i czczono… Wprzęgnięte jednak w tradycje chrześcijańską straciło swój pierwotny charakter i stało się nietykalnym dla takich „obrazoburców” jak ja… :)))

   Wszelkie wiec pierwotne praktyki i rytuały na cześć płodności i cielesności w zaciszu domowym i bez świątecznych fanfar bądź ceregieli pozostaje nam uskuteczniać i tylko co odważniejsi publicznie będą świętować… zgodnie z tradycją i swoimi preferencjami… :)))

 

 

   A później oczywiście szybciutko naszą Sunie rozgrzać aby się nam nie przeziębiła… też oczywiście zgodnie ze swoimi preferencjami :D

   Wybaczyć musicie ale fotek o rozgrzewaniu tudzież rozgrzewających nie zamieszczę bo by mnie jak nic znowu zbanowali…

   Pozostawiając więc to Waszej domyślności i pomysłowości :)))

 

…JAJEK MALOWANYCH… :)))

 

     

i całej reszty naj… i naj… również… :)))

do której to całej reszty pozwolicie, że się już w poniedziałek odniosę gdy i czas po temu będzie bardziej właściwy… :)))
     najważniejsze bowiem aby były kolorowe i radosne…
i to nie tylko jajka :D
 
czego Wam wszystkim z całego serca życzę
 

kobiecy wytrysk…

 

…czyli jak się Sunia z rozkoszy „posiusiała”…

     
   Nie będąc zwolennikiem pornografii a już na pewno nie będąc za wystawianiem kogoś na jej wpływ bez jego wiedzy i zgody, zwłaszcza osób nieletnich, z przykrością muszę stwierdzić, ze niestety periodyki mniej lub bardziej o pornografie trącające są dla wielu osób nadal jedynym a w każdym bądź razie jednym z pierwszych często źródeł, gdzie mogą one znaleźć jakieś tam wiadomości o sferze seksualności. I chociaż pornografia spłyca i uprzedmiotawia seks sprowadzając go do zwierzęcej wręcz wymiany płynów, to jednak pokazuje również, że seks i cielesność wybiega i to bardzo poza podręcznikowy obraz. I to ten obraz z lekcji biologii bo pewnie jeszcze długo przyjdzie nam czekać na wprowadzenie do szkół przynajmniej podstaw seksuologii… coś w ogóle z seksuologia mających tak na prawdę wspólnego.

    Nic wiec dziwnego, że spora cześć z nas o swoim ciele, zwłaszcza w aspekcie jego seksualności, wie tyle co nic. Przynajmniej do czasu, gdy to i owo zaczyna uwierać, tamto i siamto nie pasować… i zaczynamy szukać odpowiedzi na dręczące nas pytania… rodzące się w nas same z siebie lub powstałe pod wpływem zaistniałych niespodziewanie doznań lub, nie oszukujmy się, w wielu przypadkach po obejrzeniu jakiegoś filmiku, mniej lub bardziej pornograficznego…

   Nie dziwi mnie więc zażenowanie z jakim kobiety o ten konkretny problem mnie pytają. O ile w ogóle zebrały się oczywiście na odwagę… nie dziwi mnie tym bardziej zażenowanie kobiety, nieświadomej istnienia kobiecego wytrysku, gdy tego u mnie zaznała, choć w tym akurat przypadku ma to całkiem miły podtekst i jeszcze milsze zazwyczaj rozwiniecie… od chęci zapadnięcia się pod ziemie poczynając bo najczęściej możliwości ucieczki nie mają… po późniejszą dumę nawet i samozadowolenie z tak silnego orgazmu. A zażenowanie i tak pozostaje więc nawet wiedząc już co zaszło, przy kolejnej takiej okazji i tak przynajmniej za firankami powiek skryć się muszą… :)))

   A temat przecież nie jest nowy bo już Arystoteles pisał o kobiecej ejakulacji a rzymski lekarz Gallen w II wieku n.e. opisywał „żeńską prostatę” dzięki której ten „ewenement” jest możliwy. Na przestrzeni wieków jeszcze kilka razy do tematu się odnoszono, choć prawdziwy bum zainteresowania nastąpił w latach 80-tych ubiegłego wieku po opublikowaniu przez Ladasa, Whipple i Perry’ego ich książki „Punkt G”. Nadal wielce kontrowersyjnej, nadal podważanej, w odniesieniu co do istnienia tego już osławionego i wielce poszukiwanego punktu… co w niczym nie zmienia faktu, że kobieca ejakulacja mitem nie jest.

     Właśnie z niewiedzy i przekłamania z tych czy innych przyczyn wynikającego, bierze się w dużej mierze to kobiece zażenowanie. Kobiecy wytrysk nie jest jednak niekontrolowanym oddaniem moczu wynikłym na skutek silnego podniecenia. Wydalany płyn nie jest bowiem moczem co łatwo sprawdzić, choćby tylko wąchając go po kilku minutach. Nie poczujemy ostrego zapachu amoniaku zawartego w moczu. Sam płyn ma zaś odczyn zasadowy wiec i nie będzie barwił na żółto pościeli…

     Jest to po prostu naturalny, choć nie często spotykany objaw bardzo silnego podniecenia u kobiety. Najnowsze badania zaś wykazują, że jest on możliwy u każdej praktycznie kobiety, choć oczywiście tylko nieliczne tego będą w stanie doświadczyć, na co składa się wiele czynników o których to może innym razem…

   …a może i nie?… na zachodzie… rozdmuchanie tematu spowodowało bowiem wręcz pogoń za wywoływaniem kobiecego orgazmu. Czemu w sumie nie ma się niby co dziwić bo raz, że jest niekłamanym objawem kobiecego podniecenia i takowego orgazmu nie można udawać bez wprowadzenia jakiejś cieczy do cewki moczowej tuż przed jak to robią gwiazdki porno. Z partnerem to oczywiście nie przejdzie bo prędzej czy później zacząłby mieć podejrzenia co do wizyt partnerki w kibelku tuż przed orgazmem. Zwłaszcza gdy świadomie go próbuję wywoływać. Znacie facetów… nic tak na ich ego nie działa jak potwierdzenie ich miłosnych umiejętności… a, że wytrysk u kobiety jest tego najpełniejszym przykładem, bo niekłamanym i tylko bardzo silnemu podnieceniu towarzyszącym… to i rzucili się faceci na poradniki wszelkiego typu, aby się w ten sposób podbudowywać…

   I po raz kolejny to co piękne przez to również, że tak rzadkie a co najważniejsze SPONTANICZNE… zamienione zostało w zwykle łóżkowe rzemiosło. Przy okazji wpędzające niejednokrotnie kobiety w kolejne kompleksy. Bo choć każda kobieta anatomicznie jest do tego zdolna, to nie każda tego doświadczy. Choćby tylko z powodu mentalnego nie przygotowania czy wręcz niechęci. No i jeszcze to, że kilka kropelek które może się im i wcześniej zdarzały a po prostu umykały uwadze może być za małym „dowodem” i facet będzie nagle pełnej szklanki żądał?

     …to już chyba lepiej jak resztę przemilczę i tylko szczerze zainteresowanym tego typu doznaniami kobietom, na priv szczegóły będę zdradzał… :)))

     Bo kobiecy wytrysk mitem nie jest… po prostu nim być nie może… choćby dlatego, że sam miałem okazje go kilkakrotnie już zaobserwować. Nie chwaląc się… nie dalej jak w zeszłym tygodniu, Sunie aż do „posiusiania” się z rozkoszy doprowadziłem :)))
 

pornografia…. czyli po przerwie…

……………………………………………………………………………………………………………………….   

   Poniższy post jest już w sumie nie aktualny bo w momencie przejścia na własną domenę nadal podlegając oczywiście po polskie prawo to z drugiej strony jestem też przez nie chroniony przed widzimisię, cholera w sumie wie jakich autorytetów. Stosuje własną autocenzurę starając się podpierać w niej przede wszystkim dobrym smakiem i nie muszę już dmuchać na zimne zaciemniając co „odważniejsze fotki”. Post ten jednak postanowiłem zachować tak w ramach przypomnienia starych (nie)dobrych czasów blogowania na Onecie oraz przede wszystkim dla zachowania komentarzy, które się pod tym postem pojawiły. A chociaż osobiście nie mam już problemów (odpukać) z czyjąś nadinterpretacją „w temacie” to problem sam w sobie nie zniknął i na innych mediach społecznościowych nadal można się sparzyć.

……………………………………………………………………………………………………………………….

  

   PORNOGRAFIA [gr. pórnē ‘nierządnica’, gráphō ‘piszę’], pisma, filmy, wizerunki i in. przedmioty  wykonywane  i  rozpowszechniane  w  celu wywołania u odbiorców podniecenia seksualnego;

  

   Tyle encyklopedia PWN… czy pornografią były poniektóre fotki jakie we wcześniejszych postach miałem umieszczone, pozostawiam do Waszej oceny. Jest to bowiem sprawa bardzo indywidualna oczywiście i myślę że to Wam i przede wszystkim Wam powinno się pozostawić ocenę a także i decydowanie.

Tych zaś, u których przez nieuwagę i bynajmniej nie celowo, tymiż fotkami podniecenie wywołałem…                     OFICJALNIE PRZEPRASZAM :)))

   Nie chcąc tak do końca jednak z Onetu rezygnować, o co zresztą w wielu mailach bylem proszony, za które to maile z poparciem dla mnie bardzo niniejszym dziękuje… założę chyba jednak własną domenę aby, jeśli już to tylko odwiedzający mnie na niej mieli prawo mnie cenzurować…. zmuszony jestem jednak na razie, na wprowadzenie autocenzury, wiec fotek ocenzurowanych tak jak poniższa możecie się częściej spodziewać…

  
    
   Fotka tak ocenzurowana oczywiście istnieje gdzieś tam w normalniejszej części netu w wersji pierwotnej… o klikanie na nią w celu jej obejrzenia, uprasza się jednak tylko tych co ŚWIADOMIE pragną być podniecani i biorą za to pełną odpowiedzialność …. ukończyli lat 18… no i oczywiście mają zdrowe do tego podejście… dystans… tudzież i pewne poczucie humoru :)))
 

OGLOSZENIE… nie do konca drobne…

    

   No dobra… nagabywany w ten czy inny sposób… pytany wprost lub w próbach wyciągnięcia tego ze mnie „mimochodem”…  oświadczam oficjalnie, że w chwili obecnej nie mam żadnej Uległej na stałe i niniejszym ogłaszam JESZCZE BARDZIEJ OFICJALNIE otwarty nabór takowej na wakat mojej suni/suki/niewolnicy bo jak twierdzą poniektórzy wolne miejsce się nieodpowiedzialnie i bez sensu marnuje…

 
   
   Innymi słowy… w zamian za „wikt i opierunek” oraz opiekę, tudzież atrakcje natury czysto BDSMowej i seksualnej oraz inne zresztą też… od pełnego wprowadzenia w świat uległości i pomocy w odkryciu czym ona dla niej jest aż po zwiedzanie Irlandii… od kandydatki oczekuje odwagi, zdecydowania, zaangażowania i oczywiście wspólnego zamieszkania na okres krótszy lub dłuższy i co najważniejsze, zrobienia porządków w moich zbiorach…

   Zainteresowane winny w mailu podać swój wiek (do lat 25 najlepiej), ogólne wymiary, stan cywilny oraz w kilku słowach opisać swoje marzenia i preferencje oraz oczekiwania co do służby u mnie. Foto mile widziane i z całą pewnością ułatwi dalszą korespondencje. Możliwie najpełniejsze samookreślenie swoich pragnień i potrzeb, przyspieszy proces weryfikacji kandydatek i zaobrożowania tej jednej…

 

 

… przynajmniej na okres próbny trwający 2-3 tygodnie, który nie obliguje do dłuższego u mnie pozostania w przypadku braku dalszego zainteresowania.

   Szczegóły pozostawiam sobie jednak na prywatną korespondencje z kandydatkami…

uprasza się więc o kontakt tylko Uległe szczerze służbą zainteresowane

 

„hotel” czy „klatka”…

  

   „Hotelowe BDSM”. Tak to zwykł nazywać pewien mój znajomy… i bynajmniej nie o samo miejsce spotkań mu tylko chodziło choć po prawdzie niewielu wpadnie nawet na pomysł aby wynająć jakiś bardziej intymny apartament a raczej o fakt wykradania życiu i obowiązkom tych krótkich chwil gdzie można być razem. Bo żona… bo maż… bo ukrywanie się ze swoimi preferencjami przed rodziną i znajomymi… bo nie ma klubów klimatycznych… bo nadal ciężko o te własne M…

 
    
   Dla sporej części z nas po prostu tak być musi i nie ma innego wyjścia. Lub choćby się i chciało trochę więcej to jednak raczej chciałoby się chyba tylko może trochę częściej? I tym będącym w formalnych związkach a zwłaszcza tym będących wolnymi. Do pewnego stopnia jednak oczywiście. Bo chociaż wiele Uległych marzy o Panu jak z bajki… takim na co dzień… takim w związku z nimi… to jednak bardzo często pozostaje to w sferze marzeń. Nie dlatego, że takich Panów nie ma ale głównie to strach przed służbą może odstręczać je przed poszukiwaniem takiego Pana? Wiele będzie się po prostu bać układu na stałe gdyż zbyt negatywnie będzie się to im kojarzyć ze służbą 24/7. Mylnie, bo i bardzo często mylne jest ich rozumowanie służby takiej samej w sobie. Dla większości będzie to wiec klatka… kajdany… rytualne powitania i zachowanie dokładnie takie jakiego Pan sobie życzy… rozliczanie ze wszystkiego… całkowita kontrola czasu… itd..itp… innymi słowy niewolnictwo pełna gębą… które to niewolnictwo obrosło w cała masę półprawd i niedomówień a przez co …hmm… straszy?
 

 

     A przecież oprócz wymiaru takiego „całościowego” i bez przysłowiowego „przebacz Mała” może, a i często jest taka służba Panu na stale i 24/7 tylko lub prawie tylko niewolnictwem czysto seksualnym. Uległa oddaje się wiec na taką służbę głównie w aspekcie swojej seksualności i głównie swoim ciałem służy swojemu Panu 24/7 a i to w zgodzie z jej pragnieniami i upodobaniami choć wedle tych to raczej czas pomiędzy korzystaniem z jej ciała się dla niej „organizuje”?  :)))
 
   Niemniej jednak, nawet po „wyprostowaniu” nie do końca prawdziwego wizerunku 24/7 tylko niewielkiej liczbie Uległych taka służba będzie tak na prawdę odpowiadać. Pomijam już kobiety będące w związkach co rozumie się samo przez się. Nawet jednak te stanu wolnego chętne na bezgraniczne oddanie się swojemu Panu nie łączą tego jednak z oddaniem się takim w pełnym zakresie godzin? Najczęściej zainteresowane tego typu służba są więc dziewczyny młode a nawet bardzo młode. Może dlatego, że nie maja jeszcze nic do stracenia… może nic ich nie trzyma w obecnym miejscu… może po prostu mają jeszcze czas aby „poszaleć” i pójść na całość? Może też i mają więcej odwagi aby swoje pragnienia spełniać i wprowadzać w życie? A przynajmniej spróbować czy jest to rzeczywiście to na czym im tak naprawdę zależy i czy rzeczywiście może to im przynieść spełnienie i szczęście więc i bardzo częste jest w ich przypadku również i to, że na służbę oddają się w ramach czasowego kontraktu z góry określonym kończącym go terminem…

 

…masochistki… „su*ki” i „dziw*ki” czyli odpowiadając Nemo

  

   Kobiet zainteresowanych BDSM jest cała gama… i w zależności od ich potrzeb, upodobań, uwarunkowań czy tylko „fanaberii”, będą one poszukiwać w uległości zaspokojenia różnych potrzeb… od „lekkich” i w sumie bardziej będących dla nich ekscytującą przygodą, czysto seksualnej natury na pograniczy wyuzdania… aż po zdeklarowane masochistki szukające tylko i wyłącznie bólu. Bo jak to Docile mawia: „każdy ma swoje BDSM”. Takie jakiego on/ona potrzebuje… i równie często takie na jakie sobie zasługuje.

   Będą wiec i takie właśnie kobiety, które będą nastawione tylko i wyłącznie na ból. Nie koniecznie musi to być od razu czysto wręcz kliniczny masochizm choć oczywiście i takie przypadki w tej akurat grupie kobiet się zdarzają. Niemożność podniecenia się a tym bardziej przeżywania rozkoszy bez bólu czy upokorzenia jest już klinicznym przykładem. Są jednak kobiety które w bólu szukają i potrzebują nie tyle podniety co swoistego rodzaju oczyszczenia. Powiedzmy, że zatracając się w bólu i tylko wtedy mogą się oderwać od problemów, zmartwień… codzienności. Przerażające dla większości z nas tortury, dla nich samych są jak najbardziej relaksujący masaż dla innych… i dopiero tak „zrelaksowane” wracają do swojego stałego partnera aby z nim zażyć rozkoszy. Bywa, że seks ze stałym partnerem wystarcza im nawet tylko „po Bożemu”. I dostarcza jej nieziemskich doznań. A lanie czy też konkretniejsze tortury wręcz nie są dla takich kobiet w najmniejszym stopniu powiązane z aktem seksualnym. Ani nawet seksualnością samą w sobie…

   Co równie ważne a o czym się niestety bardzo często zapomina, takie czy inne potrzeby mogą być tymczasowe. Kobieta może tylko przez pewien czas, dłuższy lub krótszy czuć potrzebę bólu i tylko bólu. Pisała to w swoim komentarzu zresztą Monika. U niej to przeszło ale znam tez kobietę która tylko i wyłącznie bólu i tortur potrzebuje i tylko ich poszukuje od początku swojej drogi przez uległość. Bez seksu. Bez stymulacji seksualnej nawet….

   Inaczej ma się sprawa zaś z upokorzeniem i odnajdywaniem się Uleglej w byciu upokarzaną i „szmaconą”. Tu najczęściej aspekt czysto seksualnego wykorzystywania jest wręcz dla niej najważniejszy bo same „pranie po pysku” i wyzwiska będą bardzo często tylko wstępem lub dodatkiem do aktu czysto seksualnej dominacji. Seks, w każdej postaci a zwłaszcza oralne lub analne zaspokajanie sobą potrzeb swojego Pana I TYLKO JEGO potrzeb będzie dla takich kobiet sprawą najważniejszą. A w im bardziej wyrafinowany, wyuzdany i upokarzający sposób „muszą” zaspokajać swojego Pana, tym większe jest ich samospełnienie w roli „suki i dziwki”. Do tego stopnia, ze samo zaspokojenie Pana wywołuje w nich bardzo często ich własne zaspokojenie i to do tego stopnia jakby to one same doznały rozkoszy połączanej z orgazmem.

   Takich kobiet jest nawet więcej niż tych tylko na ból nastawionych i znam ich całkiem sporo wśród Uległych. ALE… tak samo poszukiwanie bólu tylko… a ZWŁASZCZA odnajdywanie się w byciu upokarzaną ma nie tylko często wymiar czasowy i może to być chwilowa „fanaberia” Uległej ale przede wszystkim, szczególnie w przypadku potrzeby bycia upokarzaną jest to uległość UKIERUNKOWANA na ich Pana. Tylko na niego. I WYŁĄCZNIE dla niego. To dla tego KONKRETNEGO faceta Uległa gotowa jest na takie lub inne, albo na takie a nie inne „upokorzenia”.

   I tylko wtedy tak na prawdę o uległości mówić możemy? Nie ważne jaka by ona nie była… ważne aby dla konkretnej osoby ona była? Gdy jest ona ukierunkowana?

 

…”a bo mi sie marzy kolczyk Tu lub TAAM… mrrr”

 

   Piercing miejsc intymnych zwłaszcza, mający oczywiście dla kobiet uległych również i inny, głębszy wymiar, czy też może raczej podtekst, to niemniej jednak teoretycznie rzecz biorąc ma spełniać przede wszystkim role ozdobną. Co oczywiście jest kwestią gustu a jako, że o takich się ponoć nie dyskutuje (!!!) pozostawmy to do oceny zainteresowanym stronom… a sami albo się zachwycajmy albo po prostu wzrok odwróćmy… :D

   

  

   Niemniej jednak tak jak zresztą wypowiadano się w komentarzach pod poprzednim postem o piercingu, nie każda kobieta może sobie pozwolić na takie ozdoby. Nie każda po prostu będzie czuć się z tym dobrze co wcale bynajmniej nie jest takie rzadkie. Może to w niej wywoływać czysto emocjonalny dyskomfort. Również i tak się zdarzać może ze spory problem sprawiać jej będą doznania „dotykowe”, bo po prostu kolczyk tak fachowo założony zostanie, że drażniąc języczek na chwile nawet nie daje jej spokoju? :)))

    Innym w takich zaś „ekscesach” jej mąż/partner „przeszkadzać” będzie, bo po prostu by tego najdelikatniej mówiąc nie zrozumiał … tylko czy aby na pewno… (?) :)))

   Rozwodów nie chcąc jednak prowokować, tym „nieszczęsnym” mogę zaproponować tylko zastępcze stosowanie klipsów, których co raz większy wybór pojawia się nie tylko zresztą w sex-shopach…

 

  

   Oczywiście… nie jest to w stanie nijak zastąpić uczucia bycia TU a tym bardziej TAM zakolczykowaną ale przynajmniej sam efekt czysto dekoracyjny można w delikatniejszy sposób na mężu wypróbować i tym sposobem stwierdzić, co tak naprawdę mąż myśli na ten temat? :)))

   Może się przecież równie dobrze (niestety?) i tak okazać, że w ogóle tego nie zauważy? :(

   Albo.. „sam” wpadnie na genialny pomysł i „nieśmiało” zaproponuje zamianę klipsów na kolczyki? :)))
Niekiedy po prostu zaś wystarczy sobie na niego zasłużyć i baaaaaaardzo ładnie poprosić?

   Panu zaś swojemu oczywiście odpowiednio atrakcyjna ofertę wypadało by jeszcze do tej prośby złożyć… :)))