chłód stali…

  

   Biorąc pod uwagę nasze uwarunkowania historyczne, budujące naszą świadomość a przede wszystkim nasze skojarzenia, dla większości to jednak metal bardziej będzie kojarzył się z niewolnictwem. Do tego stopnia, że u sporej części Uległych to on raczej a nie sznur będzie powodował większe podniecenie a niekiedy wręcz nawet będzie wywoływał swoiste uwielbienie :)

 

    

   I chociaż będą oczywiście i tacy, którzy uważają, że im więcej go lub im w solidniejszej i bardziej tradycyjnej formie niewolnictwa powinien występować… to jednak dla wielu Uległych samo już tylko zapięcie zwykłych kajdanek może być wielce „emocjonującym” przeżyciem. Miedzy innymi dlatego, że będzie to jedno z pierwszych ich doświadczeń.

 

 

  Jako jedno ze swoiście pojętych „zafascynowań” metalem u Uległych można też w sumie potraktować często występujące u nich zainteresowanie piercingiem. Kolczyki w intymnych miejscach ciała traktowane są wręcz przez niektóre z Uległych jak fetysz… choć oczywiście, teoretycznie mają spełniać głównie lub przede wszystkim role ozdoby :)))

  

    

   Na równi z założeniem obroży na szyje, lub prawie na równi z tym, będą też one bardzo często traktowały zakolczykowanie tego najintymniejszego i najwrażliwszego kobiecego miejsca…

 

 

   Pisząc zaś, że traktować mogą to prawie na równi z założeniem obroży, miałem na myśli to, że mając wybór i możliwość przyozdobienia cipeczki kolczykiem, niejedna z nich uzna fakt zakolczykowania tam oczywiście nawet za ważniejszy? :)))

 

bo prawdziwa wolność jest w uległości właśnie…

  

   Czy to już Uległość… czy tylko wyuzdanie? Często w prywatnej korespondencji spotykam się z tym właśnie pytaniem ze strony kobiet dopiero odkrywających świat uległości i oddania… odnajdujących w sobie uczucia i odczucia do tej pory im nie znane… bo coś nowego się w nich nagle zaczęło rodzic… coś nowego nagle nie daje im spać … bo patrząc w lustro zaczynają widzieć w nim zupełnie inną kobietę… widzą w nim zupełnie coś innego i nowego. Ale czy to jest takie aby do końca nowe?

 
  
   Seksualność w nas jest czy tego chcemy czy nie chcemy i jakby na to nie patrzeć jesteśmy nie tylko stworzeniami społecznymi ale również, a według niektórych nawet przede wszystkim jesteśmy stworzeniami seksualnymi z narzuconymi nam ograniczeniami społeczno-kulturowymi. Innymi słowy seksualni się rodzimy a dopiero później, na etapie wychowania narzucane są nam normy, nakazy i zakazy krepujące naszą seksualność. Ale ona nadal w nas jest i u niektórych nie daje się po prostu skrępować a innym potrzeba czasu aby ją w sobie odkryć i często wielkiej odwagi aby się do tego przyznać.

   W rozumowaniu potocznym i pod kątem wszelakich norm społecznych, które jakie są każdy w sumie wie, kobieta musi się bowiem przyznać, że jest…  wyuzdaną dziwką? Ano, niestety właśnie tak. Może nie dla siebie samej będzie się nią stawać i w lustrze jeszcze aż tak siebie nie będzie postrzegać ale będzie to widzieć w oczach innych, nawet tych niezorientowanych. Nadal jeszcze tak ten świat funkcjonuje, że kobieta pragnąca czuć coś więcej, przeżyć coś więcej, jest napiętnowana, bo jak rzekła bohaterka „Nimfomanki”:

zaspokojony mężczyzna zamienia się w supermacho…zaspokojona kobieta jest dziwką… równouprawnienie…”

   Już Wam wolno pragnąć orgazmów… możecie też już być namiętnymi kochankami ale oczywiście nadal z ukierunkowaniem na sprawianie tym przyjemności mężczyźnie. Jeśli jednak zaczniecie się domagać wprost czy też tylko pośrednio własnej rozkoszy… gdy nie wystarcza Wam posłuszne czekanie na cud, że partner przy okazji da Wam rozkosz… gdy zapragniecie czegoś dla siebie… gdy zaczniecie dostrzegać w sobie i tą czysto seksualną stronę Waszej kobiecej natury domagającej się czegoś więcej… krzyczącej o coś więcej… zostaniecie nazwane wyuzdanymi… no bo o ile posłusznie wypiąć tyłek mężczyźnie dla jego rozkoszy to Wam jeszcze wolno, o tyle wypiąć go samej z siebie dla WŁASNEJ rozkoszy to już zupełnie inna bajka…

 

 

   Przewrotnie zaś, największą wolność w okazywaniu własnych pragnień i spełnianiu się również i w tej seksualnej części Waszej natury, możecie odnaleźć właśnie w uległości? Choć wybór oczywiście jest Wasz, na początku przynajmniej, to już później, będąc w jego władzy i posiadaniu cała odpowiedzialność za Wasze wyuzdanie spada przecież na dominującego, czyż nie? :)))

 

marzenia o „gwalcie”…

  

   „Gwałt” jest ponoć jedną z najczęściej spotykanych kobiecych fantazji erotycznych. Nie musi bynajmniej od razu dotyczyć „nieznajomego” bo równie często może mieć przełożenie w fantazjowaniu o byciu „na siłę” i „w brew sobie” wykorzystaną przez własnego partnera. Ostro czy wręcz brutalnie a co najważniejsze, aby robił z nią co chce i nie zwracał uwagi na jej opór czy błagania. Po prostu gdy mu na to przyjdzie ochota przerzucił sobie przez ramie i zaniósł do łóżka. :D

 

 
   Spotkałem się z kilkoma rożnymi, często wykluczającymi się nawzajem wytłumaczeniami tego „ewenementu”. Mniej lub bardziej naukowymi lub po prostu opieranymi na potocznym aczkolwiek obraźliwym według mnie stwierdzeniu, że w każdej kobiecie siedzi dziwka i prędzej czy później ona z niej wylezie.
 
   Nadal bowiem niestety pokutuje u nas przeświadczenie, że kobieta bardziej wyzwolona czy też po prostu bardziej otwarta i szukająca spełnienia w czymś więcej niż posłusznym leżeniu pod partnerem w oczekiwaniu na orgazm, jest rozpustna i jest po prostu dziwką. I w tym może właśnie sedno tkwi pojawiania się tych fantazji?
 
   Od małego uczone, że grzeczne dziewczynki tak a tak a broń Boże siak o tym bardziej owak… tkwią kobiety w emocjonalnym i społecznościowym gorsecie zakazów i nakazów. A hormony buzują jak by to pewnie ujęła Hermiker. W pewnym więc momencie do głosu dojść może i co raz częściej dochodzi do głosu czysto seksualna i JAK NAJBARDZIEJ NATURALNA cześć kobiecości. Domagająca się spełnienia. Nie tyle wyuzdanie samo w sobie co chęć poczucia po prostu czegoś więcej. Poczucia spełnienia? Wyuzdanego zapamiętania się w rozkoszy?
 
   A, że nie wypada? No ale przecież TO ON gwałci… TO ON wymusza wyuzdanie… kolejne orgazmy… bycie dziwką? To On a nie ja… i staje się to wtedy takie proste… bo skoro nie mamy nic do gadania to i nie musimy brać na siebie winy i odpowiedzialności za nasze wyuzdanie? Bo przecież to On… i co ja „biedna” mogłam?… no przecież zostałam „zgwałcona”  :)))
 

 
   Niestety kompleks Madonny powoduje często, że u własnego partnera/męża na próżno może kobieta szukać takich „atrakcji”. Najczęściej natrafia to na mur niezrozumienia a nawet niechęci. I jeśli jest to czymś więcej niż tylko fantazją, popycha kobietę do szukania tego gdzie indziej. A poszukiwania takie mogą zakończyć się tym, że marzenie o zostaniu „na sile przymuszoną” do bycia „wyuzdaną dziwką” nagle okazuje się marzeniem o byciu Uległą.
 
   I to nie tylko ten jeden raz ale już na stale jeśli trafi w odpowiedzialne ręce…
 

TULIPANÓW tudzież GOŹDZIKÓW (na szczęście) NIE BYŁO :D

  

   Abyście przede wszystkim SOBĄ pozostawały i odnajdowały w tym jak najwięcej szczęścia i spełnienia… i oby każdy dzień Waszej uległości był dla Was świętem :)))

 

 

PS: złośliwym zrządzeniem losu post poprzedni z życzeniami uległ wykasowaniu razem z Waszymi komentarzami za co bardzo przepraszam :(

 

specjalnie dla Su

 

Bez wnikania oczywiście w szczegóły to jednak taka prowokacja Su jak pod poprzednim postem nie mogla być pozostawiona bez odpowiedzi… :)

Nie będę jej przecież żałował, no nie? :D

 

            

 

 

 

 

 

 

…a i innym w sumie też, więc przy tej okazji podaje link.na.sklep z wyprzedażami gdzie można nabyć w przyzwoitej cenie owe ozdobne koreczki analne:

lub kliknij na fotkę

   Właśnie pojawiły się i w innych kolorach choć nadal w tym samym średnim rozmiarze, który w sumie jest i najlepszy bo i dla początkujących się nadaje a i dla zaawansowanych również.

   Znajdziecie tam zresztą być może i inne ciekawe dla Was akcesoria choć wybór może nie jest za wielki jak to na wyprzedaży. Ceny jednak duuuuużo niższe…

 

wiosna wreszcie…

 

   Przynajmniej u nas i to już na całego… pobocza dróg cale żółte od żonkili i nawet pod domem w bardziej zacienionym miejscu już się rozbudziły…

  
 
…a ze kobietki kwiatki lubią, niezależnie od pory roku zresztą, zawsze warto pamiętać aby je im przynajmniej czasami przynieść. Niekoniecznie z jakiejś konkretnej okazji…
… i włożyć do ślicznego…kształtnego a co najważniejsze, mokrego „wazonika”  :D

 

  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
sprawdza się przy każdej prawie okazji, zwłaszcza jak nie ma okazji…
choć oczywiście z różami trzeba zachować trochę większą ostrożność :)))
 

co kto lubi…

  

   Z cala pewnością, ogólnie w Shibari jak i w samym Kinbaku Shibari, Japończycy doszli do mistrzowskiej perfekcji i nawet osoby nie czujące tego klimatu i nie zafascynowane wiązaniem często przyznają, że jest w tym jakaś swoista magia…

 

 

   … a potem wracamy do naszych własnych „korzeni”. Europa, bogatsza w surowce bardzo szybko „zakochała” się w wyrobach metalowych i skórzanych oraz ich zastosowaniu w niewoleniu. I tak w dużej mierze pozostało do dzisiaj i choć zainteresowanie japońskimi sposobami stale rośnie, to jednak twardo pozostajemy przy stali. Tylko stali, będącej niekiedy wręcz fetyszem również, choć do celów estetycznych i nie tylko, łączymy to ze skorą… to nam chyba bardziej jakoś pasuje do wyobrażenie niewolnicy… :)))

 

 

   Oczywiście różnice są dużo konkretniejsze, pomiędzy naszym a orientalnym podejściem do tematu bo dotyczące i samej filozofii jak i metod. Nie chcąc się dzisiaj w nich zagłębiać powiem tylko, że o ile „styl japoński” polega bardziej na zniewalaniu podciągającym się pod „gwałt”, to nas chyba bardziej kreci niewolenie hmm bardziej kompleksowe? :D

 
 

sama sobie lub niespodzianka dla Pana

  

   W odpowiedzi na wiele pytań w mailach na temat Shibarii zaproponuje na początek wiązanie o tyle atrakcyjne w swojej prostocie co mogące dostarczyć niezapomnianych wrażeń. I to nie tyle na samych sesjach nawet co i na co dzień bo każda z Was bez problematycznie sama może to wykonać. Choćby tylko dla sprawdzenia czy rzeczywiście sznurki mogą jej przynieść satysfakcje. :))

 

    Jedną z głównych atrakcji ma być w tym wiązaniu oczywiście lina wżynająca się w to kobiece najczulsze i najdelikatniejsze miejsce a efekt ten można wzmocnić mocniejszym naciągnięciem liny lub dodając jeden lub kilka supełków w newralgicznym miejscu :)

 
 
  
   Zrozumiały niekiedy strach przed tak bezceremonialnym potraktowaniem najczulszego miejsca można złagodzić stosując modyfikacje tego wiązania dodając za to efekt oplecenia i uniesienia pośladków.
 

 
lub po prostu prowadzać line na zewnątrz cipki :))
 
 
  
zamiast supełków w przedniej części wiązania można zastosować przełożenia sznura nie różniące się niczym od pierwszego kroku przy wiązaniu sznurówek…
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
i powielić ten
krok
 
 
 
a im więcej zrobimy tych przełożeń czy supełków na przodzie tym efekt oplecenia ciała będzie bardziej odczuwalny i tworzący coś na kształt gorsetu
 

 

   I co może dla wielu z Was będzie dodatkową atrakcją… wiązanie to nie ogranicza się wyłącznie do sesji ale może być stosowane i na co dzień. Można w nim więc iść na zakupy dla Waszej własnej przyjemności…

 
 
lub sprawić niespodziankę Panu udając się na spotkanie w takim własnoręcznie wykonanym stroju :D

 

Kinbaku Shibari

  

   Japończycy oprócz swojej , powszechnie znanej „pokrętności” i niezrozumiałego dla nas stylu życia i filozofii, charakteryzują się również i tym, że ze wszystkiego chyba potrafią uczynić sztukę… Nie inaczej ma się w sferze erotyzmu jako takiego a w szczególności w najbardziej wizualnej z praktyk BDSM jaką jest wiązanie prowadzące bezpośrednio lub pośrednio do zniewolenia.

 

   Nie należy jednak zapominać o dość brutalnych korzeniach Kinbaku Shibari wywodzącego się z samurajskiej sztuki wiązania i torturowania jeńców zwanej Hojojutsu stosowanej zresztą później jako jedna z kar. Złagodzone jej elementy przeszły następnie do Shibari i wykorzystywane są nadal nie tylko przez japońską policje.

   Wielowiekowa tradycja Shibari dość późno jednak nabrała czysto erotycznego wymiaru stając się dziś nam znanym Kinbaku lub w ostateczności Kinbaku Shibari bo samo Shibari to po prostu wiązanie i tyle. Dopiero jednak w erotycznym wykorzystaniu, czyli w Kinbaku zawładnęło światem i stało się niesłusznie i krzywdząco wrzucone do jednego worka z bondage.

 
   Kinbaku Shibari, pomimo jego nastawienia na zniewolenie strony uległej koncentruje się na takim założeniu więzów oraz takim umiejscowieniu supełków aby wywoływało to efekt podniecenia czysto seksualnego, gdyż to odczucia wiązanego mają szczególne znaczenie.

   Szczególny nacisk kładziony jest też na estetykę wykonania. I choć w tej masie sznurków i supłów często można się pogubić, są one jednak w założeniu dodatkiem do piękna ludzkiego ciała. Mając je wyeksponować przy okazji zniewalając.

 
 
   O ile jednak samo Shibari w wersji artystycznej cieszy się co raz większym i rosnącym zainteresowaniem i na tym polu to Europejczycy zaczynają nie tylko nadrabiać zaległości ale nawet co raz częściej wysuwają się na czoło o tyle samo Kinbaku Shibari schodzi poniekąd na psy i nawet w Japonii co raz częściej przybiera formę tandety i pójścia na łatwiznę a piękne i wyrafinowane sploty zastępowane są bylejakością nie odbiegającą od zwykłego bondage lub jest zastępowane gadżetami z sex-shopów.
 

tylko mnie… kochaj?

 

   Czy naprawdę jest tak, że nam dominującym facetom nie zależy na miłości naszej Uległej? Pragniemy rzeczywiście tylko jej uległości i oddania a jej miłość jest dla nas tylko i wyłącznie komplikacją? Czy sami nie potrafimy się w niej zakochać? A może tylko zakochać się w niej nie chcemy choćby nie wiem jak się ona przed nami otwierała i jakie pokłady swojej własnej miłości i uległości nam oddawała? Aż tak „twardzi” i niewzruszeni jesteśmy czy tylko na takich niewzruszonych twardzieli pozujemy bo takim niby powinien być dominujący? A może po prostu otrzymując od niej wszystko to co ma ona najcenniejszego i to jak na tacy, rzeczywiście zbyt leniwi lub zbyt wygodni jesteśmy aby wziąć na siebie odpowiedzialność za nią nie tylko jako za naszą sunie czy niewolnice… ale również wziąć na siebie odpowiedzialność za kobietę?

     A może… a może jest tak, że pomimo całego szacunku, akceptacji i zrozumienia jej potrzeb winne wszystkiemu jest właśnie postrzeganie jej jako Uległej? I choćbyśmy ani na moment nie zapominali, że jest również i kobietą… to jednak widzimy w niej przede wszystkim Uległą, która nigdy nie przestaje być kobietą a nie kobietę o uległej naturze? I nawet pragnąc od życia i kobiety czegoś więcej , to jednak nie widząc w naszej Uległej właśnie KOBIETY o uległej naturze a „tylko” Uległą zawsze będącą kobietą… oddając jej całą swoją pasje, szacunek a nawet i opiekę… to jednak… kobiety na całe życie będziemy szukać gdzie indziej?

     I może przez te niby nic, nie tylko istnieje tak skromna ilość par czy wręcz małżeństw BDSM-owych ale i z samym szacunkiem wobec Uległych jest jak jest? Może więc pragnąc więcej lub nie chcąc przynajmniej być skrzywdzonymi i wykorzystanymi, Uległe od początku występować powinny jako KOBIETY o uleglej naturze? I ani na chwilę, tak przed jak i po oraz pomiędzy, nie pozwalać nam zapomnieć, że są kobietami skoro my sami miewamy z tym problemy?

     A może i one same zapominając, że są przede wszystkim i w pierwszym rzędzie kobietami a dopiero później Uległymi właśnie tym robią sobie największą krzywdę? Może takim podejściem właśnie stawiają się na z góry przegranej pozycji? I już nie tyle nawet, że nie mając co liczyć na miłość ale wręcz prowokują i inne nieszczęścia? Może nie występując jako kobiety a suczki, suki i niewolnice, same sprowadzają się tylko i wyłącznie do roli suczki, suki lub niewolnicy?

   I nie tylko, że nic więcej nie otrzymają to jeszcze postrzegane będą w negatywnym świetle jakże często towarzyszącym tym określeniom?