…”a bo mi sie marzy kolczyk Tu lub TAAM… mrrr”

 

   Piercing miejsc intymnych zwłaszcza, mający oczywiście dla kobiet uległych również i inny, głębszy wymiar, czy też może raczej podtekst, to niemniej jednak teoretycznie rzecz biorąc ma spełniać przede wszystkim role ozdobną. Co oczywiście jest kwestią gustu a jako, że o takich się ponoć nie dyskutuje (!!!) pozostawmy to do oceny zainteresowanym stronom… a sami albo się zachwycajmy albo po prostu wzrok odwróćmy… :D

   

  

   Niemniej jednak tak jak zresztą wypowiadano się w komentarzach pod poprzednim postem o piercingu, nie każda kobieta może sobie pozwolić na takie ozdoby. Nie każda po prostu będzie czuć się z tym dobrze co wcale bynajmniej nie jest takie rzadkie. Może to w niej wywoływać czysto emocjonalny dyskomfort. Również i tak się zdarzać może ze spory problem sprawiać jej będą doznania „dotykowe”, bo po prostu kolczyk tak fachowo założony zostanie, że drażniąc języczek na chwile nawet nie daje jej spokoju? :)))

    Innym w takich zaś „ekscesach” jej mąż/partner „przeszkadzać” będzie, bo po prostu by tego najdelikatniej mówiąc nie zrozumiał … tylko czy aby na pewno… (?) :)))

   Rozwodów nie chcąc jednak prowokować, tym „nieszczęsnym” mogę zaproponować tylko zastępcze stosowanie klipsów, których co raz większy wybór pojawia się nie tylko zresztą w sex-shopach…

 

  

   Oczywiście… nie jest to w stanie nijak zastąpić uczucia bycia TU a tym bardziej TAM zakolczykowaną ale przynajmniej sam efekt czysto dekoracyjny można w delikatniejszy sposób na mężu wypróbować i tym sposobem stwierdzić, co tak naprawdę mąż myśli na ten temat? :)))

   Może się przecież równie dobrze (niestety?) i tak okazać, że w ogóle tego nie zauważy? :(

   Albo.. „sam” wpadnie na genialny pomysł i „nieśmiało” zaproponuje zamianę klipsów na kolczyki? :)))
Niekiedy po prostu zaś wystarczy sobie na niego zasłużyć i baaaaaaardzo ładnie poprosić?

   Panu zaś swojemu oczywiście odpowiednio atrakcyjna ofertę wypadało by jeszcze do tej prośby złożyć… :)))

 

starszy pan z brzuszkiem

          

   W księcia z bajki na białym koniu mało kto już wierzy i nawet jak jest wypatrywany to raczej w czerwonym Ferrari… no ostatecznie sportowym BMW… Niezmienne jest jednak marzenie o przystojniaku który by przybył i porwał…

 
    
  
   Kwestią sporną może być tylko to kogo dana kobieta uważać będzie za przystojniaka bo gusta jak wiadomo bywają rożne… A w „klimacie” sporą różnice robić też może czy ma to być „wytatuowany brutal” biorący jak chce i kiedy chce, czy też „gentlemen z klasą” bawiący się ciałem Uległej i wprowadzający ją na kolejne poziomy uległości i wyuzdania… I tyle jeśliby o marzenia chodziło, bo na szczęście dla brzydszej części ludzkości, kobiety mają to do siebie, że ponad cielesną powłokę potrafią dostrzec COŚ pięknego we wnętrzu faceta i bardzo często będzie to mieć dla nich nawet większe znaczenie. I chociaż niektórzy mogą to postrzegać jako obniżenie pragnień czy też wprost za powodowane kompleksami stwierdzenie, że przecież na „przystojniaka” nie zasługuje, to jednak poszukiwanie tego CZEGOŚ, jest zazwyczaj powodem odsunięcia na drugi plan czysto fizycznej atrakcyjności, czy to partnera, czy to dominującego, który może zdobyć jej ciało i dusze… są też i tacy co dorastaniem to nazywają… Bez względu jak by to nie nazywać pojawia się w tym momencie pole do popisu dla „starszych” panów bijących młodych przystojniaków doświadczeniem i charyzmą ?
 

 

    
   Byłoby to oczywiście zbyt wielkim uproszczeniem problemu, bo w wielu przypadkach decydujące znaczenie może mieć nie tyle samo to COŚ gdy Uległa szukać będzie właśnie starszego mężczyzny za Pana. Dla sporej ich części to właśnie duża albo nawet bardzo duża różnica wieku może mieć przecież decydujące znaczenie. Najprościej to przedstawiając, po prostu „byle gówniarzowi” nie jest w stanie ulec i aby czuć w sobie uległość musi mieć po prostu dużo starszego partnera. Lub… co się zdarza u młodych Uległych również, poszukiwać ona będzie nie tylko wyłącznie Pana tak po prawdzie ale również i opiekuna niejednokrotnie mającego jej prawie zastąpić ojca… i zwłaszcza w tym drugim przypadku jego wygląd nie będzie miał dla niej prawie żadnego znaczenia.
 
   O ile w powyższych przykładach do których jeszcze kiedyś postaram się konkretniej wrócić, tytułowy brzuszek po prostu nie przeszkadza i na fizyczne „niedoskonałości” przyszłego Pana Uległa nie będzie zwracać zbytniej uwagi bo nie to będzie dla niej w nim najważniejsze jako w Panu, o tyle trzeba również pamiętać, że są również i Uległe dla których ważną, bardzo ważną a nawet i najważniejszą składową może być bycie poniżaną i szmaconą i może być to priorytetem na liście jej potrzeb i pragnień. Masochizm może się przejawiać nie tylko w potrzebie czysto fizycznego bólu co w tym przypadku w formie psychicznego upodlenia. Można to osiągnąć oczywiście na wiele sposobów. Niemniej jednak nieatrakcyjność partnera może mieć tu wręcz decydujące znaczenie i już nie tyle, że brzuszek nie będzie przeszkadzał co Uległa będzie poszukiwać wręcz „obleśnego piwosza”. „Nieatrakcyjność” faceta będzie dla niej afrodyzjakiem lub/i fetyszem i im mniej atrakcyjnemu czy też może raczej im bardziej obleśnemu oddawać będzie siebie i swoje ciało, tym większe może wzbudzać to w niej podniecenie i dawać jej tym większe spełnienie. Oddanie się takiemu lub bycie takiemu oddaną na polecenie jej „wysportowanego” Pana uważać będzie za największe okazanie swojej uległości wobec Pana.
 

zdobycz…

  

   My faceci cierpimy ponoć na kompleks zdobywcy i w tym tkwi być może sedno naszego wygasającego później zainteresowania zdobyczą i rozglądania się za kolejną… A może raczej, biorąc pod uwagę to co się i w tym aspekcie zmienia przez pokolenia, powinniśmy to raczej zacząć traktować już jako kompleks myśliwego? Wypatrzeć… osaczyć… upolować… i porzucić nie do końca skonsumowane „resztki”?

 

 
    No, trochę może przesadzam bo „myśliwi” choć istnieją są nadal jednak marginesem a przewagę mają „zdobywcy”. Tyle, że i na tym polu zachodzą zmiany i co raz częściej jest to podbój polegający bardziej na „polityce” niż „bezczelne i bezpardonowe” wykradanie buziaka… Dzisiejsze panienki, nawet te z „dobrych domów”, już nie omdlewają na takie potraktowanie a bezpardonowo dają po pysku i wyzywają od chamów :)))
 
    Zmieniły się i to w znaczny sposób kryteria jakimi kierują się kobiety przy szukaniu „odpowiedniego” mężczyzny. Przynajmniej tych traktowanych na poważnie, choć oczywiście nadal „zwykły dupek” ma dla kobiet jakąś magicznie przyciągająca je aurę. No ale on się „z łapami” nie pcha wiec nie do końca pasuje do dzisiejszej opowieści… hmm… tylko czy aby na pewno do niej nie pasuje? Bo dupek to po prostu dupek, zawróci w głowie… wykorzysta… poużywa… i porzuci. I chociaż na czole tego napisanego nie ma to podchodzi do kobiet poniekąd jak do seksualnych zabawek i zależeć mu tylko będzie na seksualnym wykorzystaniu i na zwykłym zaliczeniu a resztkami już się nie przejmuje. Typowy „myśliwy” czyż nie?
 
    A co jeśli… co jeśli, pomimo całego bagażu kulturowego i zmian mentalności, pragnień…potrzeb i całej reszty tego ” cywilizacyjnego gówna ” nadal „zwierzyna” czy „zdobycz” podświadomie lub świadomie chce i pragnie czuć się jak „zwierzyna” i „zdobycz”? Co jeśli, pomimo gorsetu kulturowych i społecznych nakazów i zakazów, drzemie w niej nadal silne, choć jakże często głęboko skrywane pragnienie czysto seksualnego, czasami wręcz zwierzęcego spełnienia? Co jeśli, na tym czy na innym etapie życia, w ten czy inny sposób, budzi się w niej potrzeba poczucia się kobietą? Kobietą pożądaną, ale tak w najszczerszy bo pierwotny sposób? Co jeśli, budzi się w niej dzika potrzeba poddania się pierwotnej żądzy? Co jeśli odnajduje w sobie pragnienie pierwotnego oddania się naturalnej w końcu potrzebie pierwotnego oddania się mężczyźnie? Bez zahamowań… bez tabu… dziko i namiętnie?
 
 
 
  
   Co jeśli w każdej lub prawie każdej kobiecie tkwi nadal pierwotna siła i potrzeba bycia zdobyczą? I to w ten pierwotny i seksualny sposób?
 
    I w ten pierwotnie seksualny również….
 

chłód stali…

  

   Biorąc pod uwagę nasze uwarunkowania historyczne, budujące naszą świadomość a przede wszystkim nasze skojarzenia, dla większości to jednak metal bardziej będzie kojarzył się z niewolnictwem. Do tego stopnia, że u sporej części Uległych to on raczej a nie sznur będzie powodował większe podniecenie a niekiedy wręcz nawet będzie wywoływał swoiste uwielbienie :)

 

    

   I chociaż będą oczywiście i tacy, którzy uważają, że im więcej go lub im w solidniejszej i bardziej tradycyjnej formie niewolnictwa powinien występować… to jednak dla wielu Uległych samo już tylko zapięcie zwykłych kajdanek może być wielce „emocjonującym” przeżyciem. Miedzy innymi dlatego, że będzie to jedno z pierwszych ich doświadczeń.

 

 

  Jako jedno ze swoiście pojętych „zafascynowań” metalem u Uległych można też w sumie potraktować często występujące u nich zainteresowanie piercingiem. Kolczyki w intymnych miejscach ciała traktowane są wręcz przez niektóre z Uległych jak fetysz… choć oczywiście, teoretycznie mają spełniać głównie lub przede wszystkim role ozdoby :)))

  

    

   Na równi z założeniem obroży na szyje, lub prawie na równi z tym, będą też one bardzo często traktowały zakolczykowanie tego najintymniejszego i najwrażliwszego kobiecego miejsca…

 

 

   Pisząc zaś, że traktować mogą to prawie na równi z założeniem obroży, miałem na myśli to, że mając wybór i możliwość przyozdobienia cipeczki kolczykiem, niejedna z nich uzna fakt zakolczykowania tam oczywiście nawet za ważniejszy? :)))

 

bo prawdziwa wolność jest w uległości właśnie…

  

   Czy to już Uległość… czy tylko wyuzdanie? Często w prywatnej korespondencji spotykam się z tym właśnie pytaniem ze strony kobiet dopiero odkrywających świat uległości i oddania… odnajdujących w sobie uczucia i odczucia do tej pory im nie znane… bo coś nowego się w nich nagle zaczęło rodzic… coś nowego nagle nie daje im spać … bo patrząc w lustro zaczynają widzieć w nim zupełnie inną kobietę… widzą w nim zupełnie coś innego i nowego. Ale czy to jest takie aby do końca nowe?

 
  
   Seksualność w nas jest czy tego chcemy czy nie chcemy i jakby na to nie patrzeć jesteśmy nie tylko stworzeniami społecznymi ale również, a według niektórych nawet przede wszystkim jesteśmy stworzeniami seksualnymi z narzuconymi nam ograniczeniami społeczno-kulturowymi. Innymi słowy seksualni się rodzimy a dopiero później, na etapie wychowania narzucane są nam normy, nakazy i zakazy krepujące naszą seksualność. Ale ona nadal w nas jest i u niektórych nie daje się po prostu skrępować a innym potrzeba czasu aby ją w sobie odkryć i często wielkiej odwagi aby się do tego przyznać.

   W rozumowaniu potocznym i pod kątem wszelakich norm społecznych, które jakie są każdy w sumie wie, kobieta musi się bowiem przyznać, że jest…  wyuzdaną dziwką? Ano, niestety właśnie tak. Może nie dla siebie samej będzie się nią stawać i w lustrze jeszcze aż tak siebie nie będzie postrzegać ale będzie to widzieć w oczach innych, nawet tych niezorientowanych. Nadal jeszcze tak ten świat funkcjonuje, że kobieta pragnąca czuć coś więcej, przeżyć coś więcej, jest napiętnowana, bo jak rzekła bohaterka „Nimfomanki”:

zaspokojony mężczyzna zamienia się w supermacho…zaspokojona kobieta jest dziwką… równouprawnienie…”

   Już Wam wolno pragnąć orgazmów… możecie też już być namiętnymi kochankami ale oczywiście nadal z ukierunkowaniem na sprawianie tym przyjemności mężczyźnie. Jeśli jednak zaczniecie się domagać wprost czy też tylko pośrednio własnej rozkoszy… gdy nie wystarcza Wam posłuszne czekanie na cud, że partner przy okazji da Wam rozkosz… gdy zapragniecie czegoś dla siebie… gdy zaczniecie dostrzegać w sobie i tą czysto seksualną stronę Waszej kobiecej natury domagającej się czegoś więcej… krzyczącej o coś więcej… zostaniecie nazwane wyuzdanymi… no bo o ile posłusznie wypiąć tyłek mężczyźnie dla jego rozkoszy to Wam jeszcze wolno, o tyle wypiąć go samej z siebie dla WŁASNEJ rozkoszy to już zupełnie inna bajka…

 

 

   Przewrotnie zaś, największą wolność w okazywaniu własnych pragnień i spełnianiu się również i w tej seksualnej części Waszej natury, możecie odnaleźć właśnie w uległości? Choć wybór oczywiście jest Wasz, na początku przynajmniej, to już później, będąc w jego władzy i posiadaniu cała odpowiedzialność za Wasze wyuzdanie spada przecież na dominującego, czyż nie? :)))

 

marzenia o „gwalcie”…

  

   „Gwałt” jest ponoć jedną z najczęściej spotykanych kobiecych fantazji erotycznych. Nie musi bynajmniej od razu dotyczyć „nieznajomego” bo równie często może mieć przełożenie w fantazjowaniu o byciu „na siłę” i „w brew sobie” wykorzystaną przez własnego partnera. Ostro czy wręcz brutalnie a co najważniejsze, aby robił z nią co chce i nie zwracał uwagi na jej opór czy błagania. Po prostu gdy mu na to przyjdzie ochota przerzucił sobie przez ramie i zaniósł do łóżka. :D

 

 
   Spotkałem się z kilkoma rożnymi, często wykluczającymi się nawzajem wytłumaczeniami tego „ewenementu”. Mniej lub bardziej naukowymi lub po prostu opieranymi na potocznym aczkolwiek obraźliwym według mnie stwierdzeniu, że w każdej kobiecie siedzi dziwka i prędzej czy później ona z niej wylezie.
 
   Nadal bowiem niestety pokutuje u nas przeświadczenie, że kobieta bardziej wyzwolona czy też po prostu bardziej otwarta i szukająca spełnienia w czymś więcej niż posłusznym leżeniu pod partnerem w oczekiwaniu na orgazm, jest rozpustna i jest po prostu dziwką. I w tym może właśnie sedno tkwi pojawiania się tych fantazji?
 
   Od małego uczone, że grzeczne dziewczynki tak a tak a broń Boże siak o tym bardziej owak… tkwią kobiety w emocjonalnym i społecznościowym gorsecie zakazów i nakazów. A hormony buzują jak by to pewnie ujęła Hermiker. W pewnym więc momencie do głosu dojść może i co raz częściej dochodzi do głosu czysto seksualna i JAK NAJBARDZIEJ NATURALNA cześć kobiecości. Domagająca się spełnienia. Nie tyle wyuzdanie samo w sobie co chęć poczucia po prostu czegoś więcej. Poczucia spełnienia? Wyuzdanego zapamiętania się w rozkoszy?
 
   A, że nie wypada? No ale przecież TO ON gwałci… TO ON wymusza wyuzdanie… kolejne orgazmy… bycie dziwką? To On a nie ja… i staje się to wtedy takie proste… bo skoro nie mamy nic do gadania to i nie musimy brać na siebie winy i odpowiedzialności za nasze wyuzdanie? Bo przecież to On… i co ja „biedna” mogłam?… no przecież zostałam „zgwałcona”  :)))
 

 
   Niestety kompleks Madonny powoduje często, że u własnego partnera/męża na próżno może kobieta szukać takich „atrakcji”. Najczęściej natrafia to na mur niezrozumienia a nawet niechęci. I jeśli jest to czymś więcej niż tylko fantazją, popycha kobietę do szukania tego gdzie indziej. A poszukiwania takie mogą zakończyć się tym, że marzenie o zostaniu „na sile przymuszoną” do bycia „wyuzdaną dziwką” nagle okazuje się marzeniem o byciu Uległą.
 
   I to nie tylko ten jeden raz ale już na stale jeśli trafi w odpowiedzialne ręce…
 

TULIPANÓW tudzież GOŹDZIKÓW (na szczęście) NIE BYŁO :D

  

   Abyście przede wszystkim SOBĄ pozostawały i odnajdowały w tym jak najwięcej szczęścia i spełnienia… i oby każdy dzień Waszej uległości był dla Was świętem :)))

 

 

PS: złośliwym zrządzeniem losu post poprzedni z życzeniami uległ wykasowaniu razem z Waszymi komentarzami za co bardzo przepraszam :(

 

specjalnie dla Su

 

Bez wnikania oczywiście w szczegóły to jednak taka prowokacja Su jak pod poprzednim postem nie mogla być pozostawiona bez odpowiedzi… :)

Nie będę jej przecież żałował, no nie? :D

 

            

 

 

 

 

 

 

…a i innym w sumie też, więc przy tej okazji podaje link.na.sklep z wyprzedażami gdzie można nabyć w przyzwoitej cenie owe ozdobne koreczki analne:

lub kliknij na fotkę

   Właśnie pojawiły się i w innych kolorach choć nadal w tym samym średnim rozmiarze, który w sumie jest i najlepszy bo i dla początkujących się nadaje a i dla zaawansowanych również.

   Znajdziecie tam zresztą być może i inne ciekawe dla Was akcesoria choć wybór może nie jest za wielki jak to na wyprzedaży. Ceny jednak duuuuużo niższe…

 

wiosna wreszcie…

 

   Przynajmniej u nas i to już na całego… pobocza dróg cale żółte od żonkili i nawet pod domem w bardziej zacienionym miejscu już się rozbudziły…

  
 
…a ze kobietki kwiatki lubią, niezależnie od pory roku zresztą, zawsze warto pamiętać aby je im przynajmniej czasami przynieść. Niekoniecznie z jakiejś konkretnej okazji…
… i włożyć do ślicznego…kształtnego a co najważniejsze, mokrego „wazonika”  :D

 

  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
sprawdza się przy każdej prawie okazji, zwłaszcza jak nie ma okazji…
choć oczywiście z różami trzeba zachować trochę większą ostrożność :)))
 

co kto lubi…

  

   Z cala pewnością, ogólnie w Shibari jak i w samym Kinbaku Shibari, Japończycy doszli do mistrzowskiej perfekcji i nawet osoby nie czujące tego klimatu i nie zafascynowane wiązaniem często przyznają, że jest w tym jakaś swoista magia…

 

 

   … a potem wracamy do naszych własnych „korzeni”. Europa, bogatsza w surowce bardzo szybko „zakochała” się w wyrobach metalowych i skórzanych oraz ich zastosowaniu w niewoleniu. I tak w dużej mierze pozostało do dzisiaj i choć zainteresowanie japońskimi sposobami stale rośnie, to jednak twardo pozostajemy przy stali. Tylko stali, będącej niekiedy wręcz fetyszem również, choć do celów estetycznych i nie tylko, łączymy to ze skorą… to nam chyba bardziej jakoś pasuje do wyobrażenie niewolnicy… :)))

 

 

   Oczywiście różnice są dużo konkretniejsze, pomiędzy naszym a orientalnym podejściem do tematu bo dotyczące i samej filozofii jak i metod. Nie chcąc się dzisiaj w nich zagłębiać powiem tylko, że o ile „styl japoński” polega bardziej na zniewalaniu podciągającym się pod „gwałt”, to nas chyba bardziej kreci niewolenie hmm bardziej kompleksowe? :D